– Zaskakujące jest to, że podobne mechanizmy makroekonomiczne dotyczą Polski, Węgier i Czech, gdzie wynagrodzenia rosną i poprawia się sytuacja gospodarcza, ale u nas koszty ryzyka się zwiększają, a w tamtych krajach maleją – komentuje Kamil Stolarski, analityk Pekao IB.
Wzrost odpisów dotknął m.in. Banku Handlowego. Jego prezes Sławomir Sikora wskazuje, że powodem były małe i średnie spółki.
– To pojedyncze przypadki. Nie powiedziałbym, że to początek trendu wzrostu odpisów. Rynek pracy jest rozgrzany, płace rosną i problem ten dotyczy szczególnie firm działających na niskich marżach. Jeśli nie zdołają przełożyć tego wzrostu na konsumentów, zaczynają mieć kłopoty. Poza tym małe i średnie firmy w Polsce są niżej skapitalizowane, często używają kredytu jako substytutu kapitału i mają mniejszą zdolność absorpcji wahań rynkowych, takich jak wzrost kosztów – wyjaśnia.
– Banki widzą, że po wzroście kosztów pracy zdolność małych firm do obsługi długu się zmniejszyła, nadają im niższe wewnętrzne ratingi, więc zawiązują więcej rezerw na kredyty im udzielone. Nie znaczy to jednak, że takie firmy od razu mają problemy finansowe i upadają, często to tylko pogorszenie zdolności spłaty kredytów, ale wciąż jest ona dobra – zaznacza Stolarski. Moment zawiązania rezerw zależy od banku – niektóre są ostrożniejsze i tworzą je wcześniej.
Wpływ mogły mieć też zmiany regulacyjne, tak jak w kredytach udzielanych farmom wiatrowym, oraz zmiany w VAT, które dotykają firm działających na niskich marżach. – Poza tym ubiegły rok pod względem zysku był dla banków lepszy niż pierwotne założenia budżetowe, co umożliwiło bankom bardziej konserwatywne podejście do księgowania rezerw. Część z nich wykorzystała ten moment na zaadresowanie w 2017 r. niektórych dwuznacznych ekspozycji.