W niektórych przypadkach redukcja w przemyśle odbywa się małymi krokami, takimi jak ograniczanie planów ekspansji i inwestycji. Inne są bardziej oczywiste, jak przesuwanie linii produkcyjnych i przycinanie personelu. W skrajnych przypadkach – jak fabryka rur Vallourec SACA, niegdyś część upadłego giganta przemysłowego Mannesmann AG – konsekwencją jest trwałe zamknięcie.
Niemcy nadal mają godną pozazdroszczenia listę małych, prężnych producentów, a Bundesbank i inni odrzucają pogląd, że pełna deindustrializacja jest już blisko. Ponieważ jednak reformy utknęły w martwym punkcie, nie jest jasne, co spowolni upadek.
– Nie jesteśmy już konkurencyjni – powiedział niemiecki minister finansów Christian Lindner na początku tego miesiąca. – Jesteśmy coraz biedniejsi, bo nie mamy wzrostu. Zostajemy w tyle.
Słabnąca konkurencyjność przemysłu grozi wepchnięciem Niemiec w spiralę spadkową, powiedziała Maria Rottger, dyrektor Michelin SCA na Europę Północną. Francuski producent opon zamyka dwie swoje niemieckie fabryki i zmniejsza wielkość trzeciej do końca przyszłego roku, co będzie miało wpływ na ponad 1500 pracowników. Amerykański rywal Goodyear Tire & Rubber Co ma podobne plany dotyczące dwóch obiektów.
– Pomimo motywacji naszych pracowników doszliśmy do punktu, w którym nie możemy eksportować opon do samochodów ciężarowych z Niemiec po konkurencyjnych cenach – powiedziała w niedawnym wywiadzie. Jeśli Niemcy nie będą w stanie konkurencyjnie eksportować w kontekście międzynarodowym, kraj ten straci jedną ze swoich największych zalet.
Inne przykłady spadków pojawiają się regularnie. Grupa GEA zamyka fabrykę pomp w pobliżu Moguncji na rzecz nowej lokalizacji w Polsce. Producent części samochodowych Continental AG ogłosił w lipcu ubiegłego roku plany rezygnacji z fabryki produkującej komponenty do układów bezpieczeństwa i hamulców. Rywal Robert Bosch GmbH jest w trakcie cięcia tysięcy etatów.