Sondaże nie dają obecnie Marine Le Pen, kandydatce radykalnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego, szans na zwycięstwo nad obecnym prezydentem Emmanuelem Macronem, w zaplanowanej na niedzielę drugiej turze wyborów prezydenckich. W badaniach przeprowadzanych w ostatnich dniach Macron ma od 54 proc. do 56,5 proc. poparcia. Walka o głosy wciąż jednak trwa, a zagrożeniem dla obecnego prezydenta może być ewentualna demobilizacja jego zwolenników, uspokojonych dobrymi wynikami sondaży.
Wyraźnego rozstrzygnięcia nie przyniosła przeprowadzona w środę wieczorem debata między Macronem a Le Pen. 59 proc. widzów tej debaty uznało, że obecny prezydent wypadł w niej bardziej przekonująco, choć Le Pen wielokrotnie atakowała go za politykę gospodarczą z ostatnich pięciu lat. Kandydatka nacjonalistycznej prawicy twierdziła m.in., że Macron uczynił Francję „niebezpiecznym miejscem" dla ludzi reprezentujących wszystkie grupy majątkowe i krytykowała plany podniesienia wieku emerytalnego.
– Macron był bardziej zdenerwowany, a Le Pen bardziej pewna siebie niż podczas debaty prezydenckiej sprzed pięciu lat, ale to obecny prezydent najprawdopodobniej wygra w drugiej turze – uważa John Plassard, dyrektor w firmie inwestycyjnej Mirabaud.
O tym, że rynki są raczej spokojne o wynik drugiej tury wyborów we Francji, może świadczyć zachowanie kursu euro wobec dolara. Niewiele się on zmienił podczas debaty Macron–Le Pen. W czwartek euro słabło, a kurs dochodził do 1,09 USD, by później się lekko umacniać. Gdyby wybory wygrała Le Pen, wywołałoby to duży wstrząs na rynkach?