– Podstawowym scenariuszem na najbliższe miesiące jest mniejsza sprzedaż lokali przy ograniczonej ofercie i wysokich cenach – mówi Agnieszka Mikulska, ekspertka rynku mieszkaniowego w CBRE.
Rośnie rola PRS
Zdaniem analityczki prawdopodobnie wydłuży się przeciętny okres sprzedaży lokali, w niektórych inwestycjach pojawią się akcje promocyjne, a część deweloperów będzie starała się dostosować strukturę oferty tak, by bardziej odpowiadać możliwościom finansowym nabywców. Wraz ze wzrostem stóp procentowych, zaostrzeniem wyliczania zdolności kredytowej przez banki i wzrostami cen mieszkań z rynku odcinani są kolejni potencjalni nabywcy. Ci, których na pożyczkę stać, mogą wstrzymywać się z decyzjami w obawie o dalszy wzrost stóp. Czy program kredytów z gwarantowanym przez państwo wkładem własnym będzie wsparciem – to się dopiero okaże. Ekspertka CBRE wskazuje, że niższy popyt nie przekłada się na spadek cen mieszkań, bo te determinowane są przez rosnące koszty budowy.
Czy można szukać ratunku na rynku najmu? Tu również spada podaż, a czynsze idą w górę.
– Szansą dla rynku mieszkaniowego jest w tej sytuacji PRS (najem instytucjonalny – red.). W optymalnej sytuacji, przy mniejszym popycie nabywców detalicznych, część zdolności produkcyjnych deweloperów skoncentruje się na tym rynku. Obecnie skala istniejących i planowanych obiektów w kraju nie pozwala mówić o rewolucji w mieszkaniowych nawykach Polaków – raczej będzie to stopniowa ewolucja, choć tempo przyrostu nowych inwestycji PRS jest imponujące. Rynki największych miast, a zwłaszcza Warszawy, szybciej zobaczą efekty zmian – mówi Mikulska.
Bieg z przeszkodami
Według GUS w lutym deweloperzy ruszyli w Polsce z budową 11,3 tys. mieszkań, co oznacza odbicie po fatalnym styczniu, gdy produkcja runęła o 40 proc. miesiąc do miesiąca, do 7,3 tys. – poziomu najniższego od wprowadzenia lockdownu w kwietniu 2020 r. Jak interpretować lutowe odbicie?