Budowaniem mieszkań w Polsce zajmuje się sektor prywatny, 35 lat po transformacji nie ma jasności, jaka powinna być rola państwa w tej układance. Niestety, nic nie wskazuje, byśmy doczekali się stabilnych reguł gry.
Część flipperów odpływa z rynku nieruchomości. Ich zapał studzi stabilizacja cen mieszkań. O szybkie zyski jest coraz trudniej. Słychać głosy, że to koniec owczego pędu.
Na rynku wtórnym da się wynegocjować nawet ponad 10 proc. obniżki od ceny ofertowej. Deweloperzy cen nie tną, ale dają bonusy – podkreślają eksperci Expandera i Rentier.io.
Nie ma podstaw, by wieszczyć krach. Stabilizacja to oczekiwany scenariusz rozwoju rynku mieszkaniowego. W dwóch miastach oferta jest stanowczo za wysoka wobec tempa sprzedaży. Pytanie, czy dojdzie tam do korekty cen, czy deweloperzy poprzestaną na promocjach.
Kilku deweloperskim spółkom III kwartał br. przyniósł sprzedaż gorszą niż dołek pandemii czy kryzysu kredytowego. Menedżerowie oczekują lepszej końcówki roku.
Dane GUS po wrześniu dowodzą, że mimo słabszej sprzedaży mieszkań aktywność inwestycyjna deweloperów wcale się nie schładza. Uruchamiane są nowe inwestycje, zdobywane nowe pozwolenia.
Ograniczyć i opodatkować – nawołuje resort funduszy. Zdaniem ekspertów najpierw trzeba zebrać rzetelne dane o skali zjawiska, przeanalizować je, a potem wyciągnąć wnioski.
Mimo wysokich stóp i coraz większych kwot potrzebnych na zakup mieszkania nie ma załamania rynku kredytów mieszkaniowych – mówi Waldemar Rogowski, główny analityk Grupy BIK. Ale jest duże rozwarstwienie. Na pożyczkę nie każdego bowiem stać.
Oferta mieszkań rośnie – i na rynku pierwotnym, i wtórnym. A kupujących jest mniej. Niektórzy wciąż czekają na tanie kredyty. Z rynku odpłynęła też część inwestorów.