W 2011 roku na giełdzie trudno było zarobić

GPW?zaliczy 2011 rok do udanych. Obroty były wyższe niż rok wcześniej. Wzrosła też liczba notowanych spółek, w tym zagranicznych. W zupełnie innej sytuacji są inwestorzy giełdowi, przede wszystkim indywidualni. Wszystkie indeksy zakończyły rok na sporych minusach. Większość firm jest sporo tańsza niż rok temu. Najwięcej straciły mniejsze i średnie

Publikacja: 09.01.2012 19:14

W 2011 roku na giełdzie trudno było zarobić

Foto: GG Parkiet

Kończący się 2011 rok był jednym z najsłabszych w historii warszawskiego parkietu. Główny indeks WIG stracił przeszło 20?proc. Zdecydowana większość spółek jest tańsza niż rok wcześniej. A jeszcze na początku roku wydawało się, że będzie to trzeci z rzędu rok hossy.

Problemów przybywa

Pierwsza połowa roku na GPW była całkiem przyzwoita. Rynki kapitałowe na całym świecie żyły w błogim przeświadczeniu, że problemy finansowe trawiące państwa z obrzeży eurolandu, przede wszystkim Grecję, nie będą narastać i zostaną rozwiązane w miarę bezboleśnie. W konsekwencji pierwsze sześć miesięcy roku WIG zakończył na niewielkim, blisko 2-proc., plusie. WIG20 zyskał w tym okresie 2,11 proc.

Sielanka została gwałtownie przerwana na przełomie lipca i sierpnia – choć sygnały, że koniunktura giełdowa się pogarsza, można już było obserwować od maja. Na rynek trafiła wówczas cała seria fatalnych informacji z Grecji o możliwym bankructwie tego państwa. Szybko podobne pogłoski zaczęły dotyczyć Włoch i Hiszpanii. Na czarnej liście były też Portugalia, Irlandia czy nawet Belgia. Spekulacje zbiegły się z kłótniami europejskich polityków na temat sposobów ratowania państw pogrążonych w kryzysie fiskalnym.

W konsekwencji pomiędzy 29 lipca a 11 sierpnia WIG20 stracił prawie 18 proc. Podobnego rzędu zniżki dotknęły także indeksu szerokiego rynku – WIG. Na wartości gwałtownie traciły też małe firmy. Tąpnięcie zaskoczyło sporą część inwestorów, tym bardziej że przypadło na półmetek wakacji, kiedy znaczna ich część miała ograniczone możliwości zareagowania na spadki. W kolejnych kilkunastu dniach rynek co prawda odrobił część strat, ale we wrześniu zanurkował jeszcze niżej. Na początku października WIG20 zanotował roczny dołek na wysokości 2089 pkt, co oznaczało 23,8-proc. przecenę od początku roku. W kolejnych tygodniach nasz rynek poruszał się w trendzie bocznym. Inwestorzy nie doczekali się ani rajdu św. Mikołaja, ani tzw. window dressing (strojenia okien) w ostatnich dniach roku, kiedy instytucje finansowe, którym zależy na wykazaniu jak najwyższych zysków z inwestycji giełdowych, „pomagają" we wzroście kursów sporej części firm (zwłaszcza średnich i mniejszych).

Nabywaniu papierów w ostatnim kwartale nie sprzyjały pogarszające się wskaźniki makroekonomiczne dla strefy euro (choć na razie polska gospodarka wykazuje wyjątkową odporność na spowolnienie), za którymi idą groźby (coraz częściej materializujące się) cięć ratingów dla znacznej część unijnych państw. Dlatego WIG20 zakończył 2011 r. na wysokości 2144,48 pkt, co oznaczało, że od 31 grudnia poprzedniego roku zniżkował o 21,19 proc. WIG zanurkował w tym okresie o 20,37 proc. do 37595,44 pkt. Na jeszcze większych minusach zakończył rok mWIG40 (ponad 22 proc.). W przypadku sWIG80 przecena przekroczyła 30 proc. Dla przypomnienia, w 2010 r. WIG20 podskoczył o 14,88 proc. WIG urósł o 18,77 proc. mWIG40 zyskał 19,57 proc., a sWIG80 10,18 proc.

Słaba postawa indeksów najmniejszych firm wynika z malejącego udziału rodzimych, drobnych graczy w obrotach giełdowych oraz braku dopływu świeżych kapitałów do funduszy inwestycyjnych. TFI wciąż nie mogą się pozbierać po bessie z 2008 r. i nie potrafią znaleźć sposobu na przyciągnięcie nowych inwestorów. Spadająca aktywność inwestorów indywidualnych jest szczególnie widoczna na rynku NewConnect, gdzie ilość notowanych spółek rośnie znacznie szybciej niż obroty na tym parkiecie.

Wyniki głównych indeksów GPW?w 2011 r. wyglądały jeszcze gorzej, jeśli zestawimy je z dokonaniami innych parkietów światowych.?Amerykański DJIA zyskał w 2011 r. 5,53?proc., a S&P był na poziomie sprzed roku. Lepiej od naszego rynku radziły sobie też parkiety: niemiecki (DAX?zniżkował o 14,69?proc.), francuski (CAC 40 spadł o  17,26?proc.) czy brytyjski (przecena FTSE 100 wyniosła 5,55?proc.). Jednym z nielicznym rynków, które radziły podobnie kiepsko jak Warszawa, był Budapeszt. Problemy polityczno-gospodarcze naddunajskiego państwa sprawiły, że indeks BUX zniżkował w 2011 r. o 20,41?proc., zmiana w euro).

Statystyki nie są złe

Rok 2011 był jednak bardzo dobry, jeśli chodzi?o rozwój naszego parkietu (wiosną obchodził 20-lecie istnienia). Mimo słabej koniunktury giełdowej w Warszawie zadebiutowało ponad 200 nowych spółek, co stawia GPW w absolutnej czołówce parkietów naszego kontynentu.

Oczywiście, gros debiutów dotyczyło rynku NewConnect. W piątek 30 grudnia na małą giełdę weszła spółka Median Polska, która była 172. debiutantem. Dzięki temu liczba podmiotów notowanych na tej platformie wzrosła do 351. Bardzo dobrze wyglądały również jednak statystyki, jeśli chodzi o poszerzanie listy firm notowanych na głównym parkiecie. W 2011 r. na GPW zadebiutowało 38 firm (z tego pięć przeprowadziło się z NewConnect). Był to zatem najlepszy rok od rekordowego w historii 2007 (81 debiutów). W 2010 r. na warszawskim parkiecie, mimo znacznie lepszej koniunktury, pojawiły się 34 spółki. W 2009 r. debiutów było 13. W 2011 r. opuściło giełdowy parkiet 11 podmiotów. Rok wcześniej z listy firm, których akcjami handlowano na GPW, skreślono 13 spółek. Rekordowe w tej kategorii były lata 2002 i 2003, gdy parkiet opuściło po 19 firm.

GPW, zgodnie z przyjętą kilka lat temu strategią, konsekwentnie przyciąga zagranicznych emitentów. W 2011 r. lista firm zarejestrowanych poza Polską wydłużyła się o 15 pozycji. Inwestorzy mogą już obracać akcjami 46 zagranicznych spółek. Po raz pierwszy do tego grona dołączyły firmy z Bułgarii. 28 listopada zadebiutował producent leków Sopharma, a 15 grudnia Eurohold Bulgaria.

Rosnąca liczba zagranicznych emitentów skłoniła GPW do uruchomienia (4 maja) indeksu narodowego WIG-Ukraine. Obecnie jest w nim 10?pochodzących z tego kraju spółek. Kernel trafił nawet do prestiżowego indeksu WIG20 (jest pierwszą firmą spoza Polski w tym gronie). Obecnie na GPW notowane są spółki zagraniczne z 20 krajów. Najwięcej pochodzi z Ukrainy. Drugie miejsce zajmują podmioty z Czech.

Nie tylko ilość

Mimo że zdecydowana większość nowych firm giełdowych w 2011 r. trafiła na NewConnect (były to zatem niewielkie przedsiębiorstwa), to Warszawa zdecydowanie wyróżniała się na tle europejskich parkietów, jeśli chodzi o wartość ofert publicznych. W takim zestawieniu po trzech kwartałach GPW zajmowała trzecią pozycję (według IPO WatchQ3/2011), wyprzedzając m.in. Deutsche Boerse i Oslo Stock Exchange oraz grupę Nasdaq OMX. IV?kwartał pod tym względem prezentował się już znacznie słabiej. Pogorszenie koniunktury giełdowej sprawiło, że spółki, które pod koniec roku planowały debiuty giełdowe, musiały zrezygnować z tych zamierzeń. Ostatnie IPO, które zakończyły się powodzeniem (częściowym), przeprowadziła Toya. Na przełomie lipca i sierpnia zebrała prawie 26 mln zł. Chciała trzy razy więcej, ale jej oferta zbiegła się z tąpnięciem na parkietach.

Największą ofertę publiczną w 2011 r. przeprowadziła Jastrzębska Spółka Węglowa. Swoje papiery zbywał w niej Skarb Państwa. Wartość oferty wyniosła 5,37 mld zł. Było to zatem czwarte co do wielkości IPO w historii GPW oraz czwarta największa oferta po trzech kwartałach 2011 r. w Europie. Papiery JSW zadebiutowały na parkiecie 6 lipca. Dużą ofertę (ale tylko część z niej objęli rodzimi inwestorzy) przeprowadziła słoweńska Nowa Kreditna banka. Jej wartość przekroczyła 414 mln zł. Jeszcze więcej, bo aż 445 mln zł, wyłożyli inwestorzy na papiery Open Finance. Ponad 300 mln zł były warte oferty Kruka i Banku Gospodarki Żywnościowej.

Spory ruch panował też na uruchomionym pod koniec 2009 r. rynku papierów dłużnych Catalyst. W 2011 r. pojawiło się na nim 56 emitentów. Na koniec roku na tym parkiecie notowanych było ponad 200 serii papierów dłużnych, wyemitowanych przez około 100 podmiotów.

Obroty coraz większe

Mimo spadków na parkietach obroty na GPW w 2011 r. były wyraźnie większe niż rok wcześniej (choć liczba sesji była o dwie mniejsza niż rok temu). Wyniosły aż 267 mld zł, co oznacza 13,9-proc. wzrost w porównaniu z 2010 r., gdy wyniosły 234,4?mld zł. Można to wiązać, przynajmniej tak chce tłumaczyć to GPW, z wydłużeniem sesji giełdowej (zmiany weszły w życie z początkiem roku) oraz rosnącą liczbą firm notowanych w Warszawie. Na GPW można już obracać walorami 426 podmiotów (rok wcześniej było ich 400). W rekordowym do tej pory 2007 r. właściciela zmieniły akcje za 239,7 mld zł.

Nowy rekord, jeśli chodzi o obroty, padł również na rynku NewConnect. W 2011 r. wyniosły 1,85 mld zł, czyli były o 5,7 proc. wyższe niż rok wcześniej, gdy sięgnęły prawie 1,75 mld zł. Warto jednak przypomnieć, że na koniec 2011 r. na alternatywnym parkiecie notowanych było 351 spółek wobec 185 rok temu. Zmiana wyniosła zatem aż 89,7 proc. To dowodzi, że duża liczba firm na NewConnect nie idzie w parze z ich jakością. Dlatego rynek nie jest w stanie przyciągnąć nowych inwestorów, w tym finansowych.

[email protected]

Analizy rynkowe
Gotówka dla akcjonariuszy. Firmy coraz częściej stawiają na skupy akcji
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Analizy rynkowe
Dlaczego amerykańskie obligacje rządowe zaczęły być ostro wyprzedawane?
Analizy rynkowe
Na amerykańskie obligacje działają dwie przeciwstawne siły, ale stopy procentowe będą spadać
Analizy rynkowe
Krajobraz po zasłużonej korekcie na Wall Street w I kwartale
Analizy rynkowe
Techniczna spółka dnia. Pod PKO BP zaczyna kruszyć się podłoga
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Cła i wojna psują nastroje