W krajach bałtyckich doszło do zdarzeń, które nie mieszczą się w głowach mieszkańców Europy Zachodniej. Najpierw po latach boomu gospodarczego Litwa, Łotwa i Estonia pogrążyły się w bardzo głębokiej recesji. Łotewski PKB spadł w 2009 r. aż o 18 proc., estoński o 13,9 proc., a litewski o 14,7 proc. Rządy tych państw zdecydowały się wówczas na drakońskie zaciskanie pasa, choć eksperci ostrzegali, że w wyniku tego przez wiele lat nie wygrzebią się z recesji. Mimo to łotewski rząd przeforsował od końca 2008 r. oszczędności fiskalne warte 16 proc. PKB, litewski warte 12 proc., a estoński stanowiące 9 proc. PKB. Pasa zaciskano tam mocniej niż w Grecji (oszczędności fiskalne wynoszące 14 proc. rozłożone na pięć lat) oraz w Hiszpanii (oszczędności warte 8,2 proc. PKB między 2009 a 2013 r.). Jednakże, w odróżnieniu od państw z południa strefy euro, cięcia nie doprowadziły do niekończących się strajków generalnych, zamieszek i aktów skrajnie lewicowego terroryzmu. (Nie licząc krótkich zamieszek w Rydze i Wilnie w 2009 r.). Co więcej, partie rządzące na Łotwie i w Estonii odpowiedzialne za drastyczną politykę fiskalną zostały nagrodzone przez naród przy wyborczych urnach – w Europie Zachodniej coś nie do pomyślenia. Czy więc w Rydze jest inne powietrze niż w Atenach? Czy też terapia szokowa w krajach bałtyckich zakończyła się sukcesem?
[srodtytul]Obiekt zazdrości[/srodtytul]
– Estonia poradziła sobie z kryzysem w godny podziwu sposób – twierdzi niemiecka kanclerz Angela Merkel. Z pewnością zazdrości estońskiemu premierowi Andrusowi Ansipowi. W wyborach przeprowadzonych na początku marca jego centroprawicowa Partia Reform wraz z koalicyjnym Związkiem Ojczyzny i Republiki zdobyła łącznie 56 miejsc w 101-osobowym parlamencie. Cztery lata wcześniej stronnictwa te zdobyły tylko 50 mandatów. W październiku zeszłego roku zdecydowane zwycięstwo wyborcze odniosła na Łotwie centroprawicowa koalicja premiera Valdisa Dombrovskisa. Obaj premierzy rządzili w czasie największego kryzysu od 20 lat i zostali nagrodzeni przez wyborców za swoją politykę. Natomiast notowania rządu Merkel mocno spadają, choć niemiecka gospodarka radzi sobie bardzo dobrze. Kanclerz RFN musi się również czuć lekko poirytowana, gdyż przywódcy takich krajów, jak Grecja, Irlandia, a nawet Francja skarżą się jej, że nie mogą przyspieszyć reform gospodarczych z powodu oporu społecznego.
Oczywiście to, że dotychczasowe ekipy wygrały wybory parlamentarne na Łotwie i w Estonii, to w dużej mierze efekt tego, że Bałtowie boją się jak ognia zwycięstwa wyborczego stronnictw Rosjan i oligarchów. Na dobry wynik wyborczy partii Ansipa duży wpływ miał więc skandal z finansowaniem przez Kreml lidera opozycji Edgara Saavisara. Ale w ostatnich wyborach dały o sobie znać również czynniki ekonomiczne. Estonii udało się bowiem, dzięki cięciom fiskalnym, wejść z dniem 1 stycznia 2011 r. do strefy euro. Litwa i Łotwa twardo dążą do tego celu, choć mają małe szanse, że osiągną go w najbliższych latach.
– Cudzoziemcy mogą być zaskoczeni, że nie ukaraliśmy rządu za cięcia budżetowe i podwyżki podatków. Jednakże ludzie tutaj rozumieją, że jesteśmy małą gospodarką, a oszczędności fiskalne były potrzebne, byśmy wstąpili do strefy euro – wskazuje Peter Priisalm z estońskiego Avaron Asset Management.