Rosja ciągle z Putinem

Premier Władimir Putin jest już uznawany za pewnego zwycięzcę niedzielnych wyborów parlamentarnych w Rosji. Inwestorzy przestali się już obawiać destabilizacji na Kremlu, a moskiewskie indeksy giełdowe mocno w tym roku zyskują. Czy jest jednak powód do optymizmu? Jak trzecia kadencja prezydencka Putina może wpłynąć na rosyjską gospodarkę i rynki?

Aktualizacja: 17.02.2017 00:58 Publikacja: 03.03.2012 16:00

Rosja ciągle z Putinem

Foto: Archiwum

Perspektywa powrotu Władimira Putina na Kreml początkowo zaniepokoiła inwestorów. W grudniu zeszłego roku moskiewski indeks RTS stracił 10 proc. Na nastroje na rynkach fatalnie podziałało to, że na jesieni prezydent Dmitrij Miedwiediew ujawnił, że nie będzie ubiegał się o reelekcję a w wyborach prezydenckich poprze Putina. Obecny rosyjski prezydent jeszcze kilka miesięcy wcześniej był postrzegany przez inwestorów jako budzący nadzieję reformator, który chce modernizować Rosję wbrew Putinowi. Po rezygnacji z kandydowania nagle wszyscy sobie uświadomili, że jest on jedynie marionetką premiera. Kolejnym wstrząsem politycznym były sfałszowane wybory do dumy. W proteście przeciwko nim setki tysięcy Rosjan wyszło na ulice wznosząc antyputinowskie hasła. Bierny dotychczas naród zaczął po raz pierwszy od 20 lat masowo występować przeciwko władzy. Rządowa propaganda zaczęła zaś snuć apokaliptyczne wizje Rosji bez Putina, w której panowała będzie nędza, głód i bandytyzm. Nic dziwnego więc, że zaniepokojeni bogaci Rosjanie zaczęli transferować pieniądze za granicę. W zeszłym roku, według danych Banku Rosji, było to 84 mld USD, czyli 5 proc. PKB Rosji. Oprócz politycznego niepokoju odpływ kapitału został wywołany również przez spadek cen ropy naftowej – surowca od którego eksportu uzależniona jest rosyjska gospodarka.

W ciągu kilku tygodni nastroje jednak się odwróciły. Ropa zdrożała do poziomu z wiosny 2011 r., inwestorzy uświadomili sobie, że Rosji nie czeka scenariusz znany z arabskich rewolucji a działania Europejskiego Banku Centralnego sprawiły, że na rynki powrócił apetyt na ryzyko. RTS zyskał od początku roku już 24 proc. a rubel umocnił się wobec dolara o 8 proc. Czy po wyborach inwestorzy obudzą się z kacem?

Zbijanie gorączki

– W grudniu zeszłego roku mieliśmy na rynkach do czynienia z przesadzoną oceną ryzyka politycznego przez inwestorów. Teraz mamy zmianę ich nastawienia krótko- i średnioterminowego – twierdzi Jarosław Lissowolik, główny ekonomista moskiewskiego oddziału Deutsche Banku.

– Inwestorzy wreszcie zareagowali na sytuację, w której baryłka ropy Brent jest najdroższa od ponad pół roku, rosyjska gospodarka radzi sobie stosunkowo dobrze, wybory mogą zmniejszyć ryzyko polityczne a wyceny akcji są nadal stosunkowo tanie – uważa Peter Szopo, szef działu analiz Alpha Banku.

-Inwestorzy, nie czekając na drugą turę wyborów, zdecydowali, że czas na zakup rosyjskich aktywów. Zwłaszcza, że rosyjskie akcje są nawet o 45 proc. tańsze od akcji z innych rynków wschodzących – zauważa Chris Weafer, główny strateg banku Troika Dialog.

Iluzja reform

– Kluczowa dla nastrojów na rynkach będzie kwestia legitymizacji władzy. Jeśli Putin dostanie w pierwszej turze znacznie powyżej 50 proc. głosów zostanie to odebrane jako fałszerstwo, jeśli mniej niż 50 proc. będzie to rysa na wizerunku Putina i jego ekipy. Jeśli jednak wyniki wyborów zostaną uznane za dające Putinowi społeczną legitymację, rynkowe ryzyko się zmniejszy, gdyż program Putina zawiera elementy reform – wskazuje w rozmowie z „Parkietem" Barbara Nestor, analityk Commerzbanku.

Jak kolejna kadencja prezydencka Putina może wpłynąć na rosyjski rynek i gospodarkę w długim terminie? Tu zdania wśród ekspertów są podzielone. Odkąd w sylwestra 1999 r. Putin po raz pierwszy został p.o. prezydenta Federacji Rosyjskiej, indeks Micex zyskał 980 proc., gdy w tym samym czasie nowojorski S&P 500 spadł o blisko 10 proc. a polski WIG 20 wzrósł o ponad 70 proc. Przez większą część jego rządów – jako prezydenta, a później premiera – wzrost gospodarczy w Rosji utrzymywał bardzo wysokie tempo (10 proc. w 2000 r., 8,5 proc. w 2007 r.), ale też kraj ten przeżył najcięższy kryzys od 1998 r. (W 2009 r. jej PKB spadł o 7,8 proc.). Okres prosperity był głównie zasługą wzrostu cen ropy naftowej, z którymi mocno skorelowane są indeksy rosyjskich giełd. Droższe „czarne złoto", a także wzrost cen gazu ziemnego i metali przemysłowych sprawił, że w rosyjskim budżecie pojawiła się nadwyżka, kraj zbudował duże rezerwy walutowe, dochody Rosjan wzrosły a rząd zdołał im przywrócić poczucie bezpieczeństwa socjalnego. Rządy Putina odznaczały się jednak również dużą nieprzewidywalnością w gospodarce: walka z prywatnym kapitałem nie związanym z Kremlem (sprawa Jukosu), straszenie zagranicznych inwestorów (konflikt wokół spółki TNK-BP), najazd na Gruzję, wojny gazowe z Ukrainą, tolerowanie korupcji i urzędniczego bezprawia a także brak poważnych działań mających uniezależnić Rosję od rynków surowcowych wywoływały turbulencje na rynkach i szkodziły gospodarce.

Putin obiecuje, że tym razem postara się lepiej. Zapowiada, że poprawi klimat inwestycyjny w kraju i zwiększy konkurencję w gospodarce (czemu sprzyjać będzie wejście Rosji do WTO), przyspieszy prywatyzację i będzie stymulował rozwój rosyjskiego rynku kapitałowego, m.in. poprzez powołanie specjalnych funduszów inwestujących oszczędności gospodarstw domowych na giełdzie. Obecny rosyjski premier zapowiada, że zamieni Moskwę w międzynarodowe centrum finansowe mogące konkurować z Londynem i z Frankfurtem.

Wielu ekspertów jest jednak sceptycznych, co do tych zapowiedzi. -Te wybory zostaną wygrane przez Putina, ale do zmiany władzy dojdzie w ciągu kilku lat i stanie się to w bardziej pokojowy sposób, niż wszyscy myślą. Alternatywą dla zmiany władzy jest tylko stagnacja – wskazuje Siergiej Guriew, rektor moskiewskiej Nowej Szkoły Ekonomicznej. Jego zdaniem Putin został „zdemoralizowany" przez dekadę wysokich cen ropy. – Przez pierwszą kadencję Putin był reformatorem gospodarczym, ale wtedy zaczęły też rosnąć ceny ropy naftowej. Najpierw władza nie mogła uwierzyć w swoje szczęście, potem jednak uznała, że ceny ropy na długo utrzymają się na wysokim poziomie, więc rząd zaczął zwiększać wydatki. Putin powinien walczyć z korupcją, ale robi mało w tej kwestii, gdyż w ten sposób podkopałby swoją bazę polityczną. A gdyby na poważnie zabrał się za prywatyzację pozbawiłby się jednego z narzędzi politycznej mocy –twierdzi Guriew.

Do sceptycyzmu skłania również to, że za rządów Putina i Miedwiediewa zależność rosyjskiej gospodarki od cen ropy naftowej mocno się zwiększyła. Kreml, korzystając z długich lat paliwowego prosperity mógł pozwolić sobie na kupowanie społeczeństwa za pomocą socjalnego rozdawnictwa. Trudno mu będzie cofnąć ten proces. – Rząd zakłada, że zbilansować budżet uda się przy średniej cenie ropy wynoszącej 111 USD za baryłkę. Jeszcze w 2007 r. mógł zbilansować budżet przy cenie ropy wynoszącej 40 USD za baryłkę. Gdyby surowiec staniał na koniec roku do 85 USD za baryłkę nadwyżka na rachunku obrotów bieżących Rosji spadłaby do 3,5 proc. PKB z 11,2 proc. PKB w 2005 r. Jeśli ropa stanieje w 2013 r. do 75 USD za baryłkę, nadwyżka na rachunku obrotów bieżących zamieni się w deficyt. To ważne, gdyż odpływ kapitału z Rosji wyniósł w 2011 r. 5 proc. PKB. Duży spadek cen ropy mógłby więc doprowadzić do tego, że Rosja miałaby kłopoty z finansowaniem deficytu na rachunku obrotów bieżących – mówi „Parkietowi" Neil Shearing, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics.

Sny o imperium

Putin twierdzi, że rosyjski PKB musi rosnąć w tempie 6 proc. rocznie, by znaleźć się w pierwszej piątce największych gospodarek świata. Tempo wzrostu gospodarczego w Rosji wróciło już do poziomu sprzed kryzysu gospodarczego (państwom Europy Zachodniej i USA jeszcze się to nie udało). Czy osiągnięcie wyznaczonego przez Putina celu da się osiągnąć? W tym roku na pewno nie. Analitycy wskazują, że Rosję dotyka już spowolnienie gospodarcze. – Po wzroście PKB o 4,2 proc. w 2011 r. w tym roku zwolni on do 3,5 proc. W pierwszej połowie roku wzrost pozostanie jeszcze dynamiczny. Podwyżki płac i emerytur będą dobrze wpływały na popyt konsumencki. W drugiej połowie roku Bank Rosji będzie jednak zacieśniał politykę pieniężną, więc wyższe koszty finansowania i trudniejszy dostęp do pożyczek ograniczą inwestycje spółek. Wzrost gospodarczy zwolni – prognozuje Jean-Michel Six, główny europejski ekonomista Standard & Poor's.

Analitycy zgodnie wskazują jednak, że Rosja uniknie w tym roku załamania gospodarczego. Na jej korzyść działać będą utrzymujące się na wysokim poziomie ceny ropy naftowej. – Wzrost gospodarczy zwolni do 4,1 proc., głównie z powodu niepewności w światowej gospodarce źle wpływającej na ceny ropy. Ale baryłka tego surowca gatunku Brent kosztowała będzie średnio w 2012 r. 110-115 USD. Ceny surowców, mimo wszystko, będą więc korzystne dla rosyjskiej gospodarki i rubla – wskazują analitycy Danske Banku.

Niekorzystnie na wzrost wpłynąć może jednak odpływ kapitału z Rosji. – Nic jak na razie nie zapowiada tego, by odpływ kapitału zwolnił. Polityczna niepewność raczej nie zniknie po wyborach prezydenckich. Inwestorzy wciąż będą chcieli znać odpowiedzi na pytania dotyczące tempa w jakim władze będą chciały przeprowadzać reformy strukturalne – wskazuje Six.

Długoterminowe perspektywy dla Rosji nie są obecnie olśniewające. – Patrząc w przyszłość, nowy rosyjski prezydent, będzie musiał zmierzyć się z trudnym zadaniem reformowania największej gospodarki Europy Wschodniej. Na dotychczasowym rosyjskim modelu wzrostu pojawiły się rysy. Wzrost gospodarczy przez ostatnie dziesięć lat był tam napędzany przez rosnącą konsumpcję, która była finansowana przez wzrost cen ropy i zwiększanie się akcji kredytowej. W tym czasie nie podjęto żadnych znaczących reform. Co więcej, złe środowisko dla biznesu ograniczało inwestycje, a podażowa strona gospodarki wystarczająco się nie rozwijała. Obawiamy się, że kolejna prezydentura Putina oznaczać będzie, że nadzieje na radykalne reformy zostaną pogrzebane w imię interesów różnych grup. A bez reform rosyjska gospodarka nie będzie w stanie rosnąć o więcej niż 2-3 proc. rocznie – prognozuje Shearing.

[email protected]

Putin i jego rywale

Władimir Putin

– (ur. 1952), wnuk kucharza Stalina, syn funkcjonariusza KGB, funkcjonariusz KGB (1975–1990), wysokiej rangi urzędnik administracji miejskiej Sankt Petersburga (1990–1996), urzędnik kancelarii prezydenta Borysa Jelcyna (1996–1998), dyrektor Federalnej Służby Bezpieczeństwa (1998–1999), premier Federacji Rosyjskiej (1999–2000), prezydent Rosji (2000–2008) i ponownie rosyjski premier (od 2008 r.), znów chce zostać prezydentem. Przez jednych uważany za „zbawcę Rosji", przez innych za demonicznego autokratę oskarżanego o terroryzm i zabójstwa przeciwników politycznych. Wielokrotnie w swojej karierze miał do czynienia z wielkim biznesem. Według amerykańskich depesz dyplomatycznych ujawnionych przez portal WikiLeaks tajnym zagranicznym majątkiem Putina zarządza miliarder, eks-kagiebista Giennadij Timczenko, właściciel szwajcarskiej spółki Gunvor (pośredniczącej w handlu rosyjską ropą) i zarazem największy akcjonariusz  koncernu gazowego Novatek. Według rosyjskiego biznesmena Siergieja Kolesnikowa Putin ukrywa za granicą gigantyczny majątek, posługując się m.in. spółką Rollins International i używając pseudonimu Michaił Iwanowicz.

Siergiej Mironow

– (ur. 1953), w latach 2001-2011 przewodniczący Rady Federacji, czyli izby wyższej rosyjskiego parlamentu ,w latach 2006-2011 szef centrolewicowej partii Sprawiedliwa Rosja. Jego stronnictwo głosowało przeciwko antykryzysowym planom Putina, jednakże wspierało modernizacyjne inicjatywy prezydenta Miedwiediewa – i dryfowało od poparcia dla władzy do umiarkowanej opozycji. Mironow jest zdecydowanie najmniej kontrowersyjnym spośród kandydatów na prezydenta. W czasach ZSRR był geofizykiem, na początku lat 90. próbował swych sił jako drobny przedsiębiorca.

Giennadij Ziuganow

– (ur. 1944), pierwszy sekretarz Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej.  Za czasów ZSRR zawodowy pracownik partyjnego aparatu i doktor marksistowskich (pseudo)nauk politycznych, który w postsowieckiej Rosji zbił kapitał wyborczy na krytyce pieriestrojki i fatalnie przeprowadzonych reform gospodarczych. Uchodzi za przedstawiciela koncesjonowanej opozycji antyputinowskiej, a mimo to cieszy się dużym poparciem – nie tylko sierot po Breżniewie, ale również niekomunistycznych przeciwników obecnej rosyjskiej władzy, uważających, że tylko on ma szansę pokonać Putina.

Michaił Prochorow

– (ur. 1965), „niezależny" kandydat na prezydenta. Trzeci najbogatszy człowiek w Rosji. Na liście miliarderów „Forbesa" z 2011 r. zajmował 32. pozycję z majątkiem szacowanym na 18 mld USD. Były prezes koncernu Polyus Gold (największego rosyjskiego producenta złota) i były szef  holdingu Onexim Group. Z kierowania tymi spółkami zrezygnował w związku z?karierą prezydencką. Stara się przekonać wyborców, że jest opozycyjny wobec Putina. Opozycyjny miliarder-emigrant Borys Bierezowski twierdzi, że Prochorow „nie jest tak kremlowski, na jakiego wygląda".

Władimir Żyrinowski

– (ur. 1946), przywódca Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji. Wielkoruski szowinista, który po wielu latach grania na antysemickich uczuciach swoich wyborców ujawnił, że miał żydowskiego ojca (wcześniej mówił, że jest synem Rosjanki i „dobrego prawnika"). Populista i skandalista, znany z?wielu kontrowersyjnych wypowiedzi i zachowań (m.in. bijatyk na wizji i propagowania poligamii). Były wojskowy podejrzewany o bliskie związki ze?służbami specjalnymi. Nikt normalny nie traktuje go poważnie. Obecnie walczy o polityczne przetrwanie.

Analizy rynkowe
Spółki z głębokimi stratami. Jakie będą ich dalsze losy?
Materiał Promocyjny
Pierwszy bank z 7,2% na koncie oszczędnościowym do 100 tys. złotych
Analizy rynkowe
Lipiec zawsze udany dla krajowych obligacji. Dla akcji zwykle też
Analizy rynkowe
Efektowne stopy zwrotu z akcji tegorocznych liderów zwyżki
Analizy rynkowe
Kupować IT, unikać węgla? Sektorowy przegląd GPW
Analizy rynkowe
Hossa w Warszawie. Wspinaczka indeksów będzie coraz trudniejsza
Analizy rynkowe
Zagranica może marzyć o tak szerokiej hossie