Sondaże dają przewagę Francois Hollande'owi, kandydatowi socjalistów, który może liczyć nawet na 58 proc. głosów (zdobył 28,6 proc. w pierwszej turze). Wiele wskazuje więc, że obecny centroprawicowy (jak na francuskie standardy) Nicolas Sarkozy nie zdobędzie reelekcji. Jakie to będzie miało konsekwencje dla francuskiej gospodarki, rynków i strefy euro?
Wyścig obietnic
Oceniając ewentualne skutki francuskich wyborów, trzeba wziąć pod uwagę to, że w drugiej turze obaj kandydaci walczą głównie o elektorat nacjonalistycznej kandydatki Marine Le Pen oraz komunisty Jean-Luca Melenchona. Przez ostatnie dwa tygodnie musieli więc jednocześnie kusić radykalną prawicę i skrajną lewicę, utrzymując przy tym głosy swoich umiarkowanych zwolenników. Siłą rzeczy więc część ich obietnic wyborczych była od samego początku nierealna. Co obiecują?
Hollande'a poważnie zaniepokoił europejski establishment, zapowiadając, że będzie renegocjował unijny pakt fiskalny. Kandydat socjalistów wskazuje, że same cięcia budżetowe nie są w stanie wyciągnąć strefy euro z kryzysu zadłużeniowego. By skutecznie naprawiać finanse publiczne, trzeba wygenerować wzrost gospodarczy i zapewnić obywatelom miejsca pracy. Hollande obiecuje więc pięcioletni program stymulacyjny dla gospodarki wart 20 mld euro, państwową pomoc w stworzeniu 150 tys. miejsc pracy dla młodzieży oraz dodatkowe 60 tys. etatów w systemie edukacji. Za jego rządów powstanie również państwowy bank mający wspierać małe spółki. Kandydat socjalistów uważa jednak, że mimo zwiększenia wydatków budżetowych Francji uda się zbilansować budżet w 2017 r. Pomóc w tym mają: cofnięcie ulg podatkowych dla bogatych, 75- proc. podatek dla zarabiających powyżej 1 mln euro rocznie i 45 proc. dla zarabiających więcej niż 150?tys. euro rocznie.
Postulaty Hollande'a kłócą się z antykryzysowymi receptami serwowanymi przez większość europejskich polityków. Gdy wiele rządów w UE (w tym gabinet Donalda Tuska) zmusza ludzi, by pracowali dłużej, Hollande chce obniżać wiek emerytalny. Jego program przewiduje, że osoby, które zaczęły pracować w wieku 18 lat, będą mogły pójść na emeryturę mając 60 lat, o dwa lata wcześniej, niż wynosi wiek emerytalny dla większości Francuzów. Jego program dla sektora finansowego jest jeszcze bardziej radykalny: rozdział bankowości inwestycyjnej od detalicznej, wprowadzenie podatku od transakcji finansowych, zakazanie toksycznych produktów finansowych, walka z bankami działającymi w rajach podatkowych, stworzenie europejskiej agencji ratingowej i ograniczenie wynagrodzeń w bankach do dwudziestokrotności średniej pensji.
– Jeśli będzie rządził Hollande, po dwóch dniach doprowadzi Francję do bankructwa – straszy Sarkozy. Jego program to głównie kontynuacja dotychczasowej polityki, doprawiona szczyptą populizmu. Chce on zbilansować budżet w 2016 r., wprowadzić podatek od transakcji finansowych, opodatkować dywidendy oraz tzw. podatkowych emigrantów, czyli bogatych Francuzów mieszkających za granicą, by uniknąć płacenia wysokich francuskich podatków. Sarkozy obiecuje również zwiększenie regulacji sektora bankowego i obniżenie składek na ubezpieczenie społeczne (co ma być zrekompensowane podwyżką VAT). Przede wszystkim ma zapewnić Francji stabilność. Sarkozy przekonuje, że dzięki niemu kraj przeszedł kryzys finansowy bez większych wstrząsów. – Gdyby nie nasza polityka, bylibyśmy teraz Hiszpanią – twierdzi francuski prezydent. Nie przypomina jednak tego, że za jego rządów Francja straciła najwyższy rating kredytowy AAA w agencji Standard & Poor's. Mówiąc o swoim wkładzie w walkę z kryzysem w strefie euro, chwali się, że wraz z niemiecką kanclerz Angelą Merkel zapewnił Europie stabilizację. Istotnie od ponad dwóch lat Francja wraz z Niemcami podejmują kluczowe decyzje w walce z kryzysem, ale nie przyniosły one żadnej stabilizacji. Polityka tego tandemu (zwanego Merkozy) wywołuje natomiast skrajne kontrowersje. Nieskuteczne programy pomocowe dla Grecji, dziurawe „zapory" antykryzysowe i zmuszanie państw strefy euro do poważnych cięć fiskalny, bez promowania działań mających zapewnić im wzrost gospodarczy – to wszystko jest wspólnym dziedzictwem Sarkozy'ego i Merkel. I może to również być główny powód klęski wyborczej obecnego kandydata na prezydenta.