Zmiana warty we Francji przekształci Europę?

Jeśli we francuskich wyborach prezydenckich zwycięży kandydat socjalistów Francois Hollande, może to być poważny cios dla forsowanej przez Berlin strategii walki z kryzysem, która jest oparta głównie na fiskalnym zaciskaniu pasa. Dla francuskiej gospodarki zwycięstwo lewicowca może mieć jednak dosyć ograniczone znaczenie, w tym sensie, że podobnie jak Sarkozy nie rozwiąże on jej kluczowych problemów.

Aktualizacja: 18.02.2017 23:50 Publikacja: 05.05.2012 06:00

Nicolas Sarkozy

Nicolas Sarkozy

Foto: Archiwum

Sondaże dają przewagę Francois Hollande'owi, kandydatowi socjalistów, który może liczyć nawet na 58 proc. głosów (zdobył 28,6 proc. w pierwszej turze). Wiele wskazuje więc, że obecny centroprawicowy (jak na francuskie standardy) Nicolas Sarkozy nie zdobędzie reelekcji. Jakie to będzie miało konsekwencje dla francuskiej gospodarki, rynków i strefy euro?

Wyścig obietnic

Oceniając ewentualne skutki francuskich wyborów, trzeba wziąć pod uwagę to, że w drugiej turze obaj kandydaci walczą głównie o elektorat nacjonalistycznej kandydatki Marine Le Pen oraz komunisty Jean-Luca Melenchona. Przez ostatnie dwa tygodnie musieli więc jednocześnie kusić radykalną prawicę i skrajną lewicę, utrzymując przy tym głosy swoich umiarkowanych zwolenników. Siłą rzeczy więc część ich obietnic wyborczych była od samego początku nierealna. Co obiecują?

Hollande'a poważnie zaniepokoił europejski establishment, zapowiadając, że będzie renegocjował unijny pakt fiskalny. Kandydat socjalistów wskazuje, że same cięcia budżetowe nie są w stanie wyciągnąć strefy euro z kryzysu zadłużeniowego. By skutecznie naprawiać finanse publiczne, trzeba wygenerować wzrost gospodarczy i zapewnić obywatelom miejsca pracy. Hollande obiecuje więc pięcioletni program stymulacyjny dla gospodarki wart 20 mld euro, państwową pomoc w stworzeniu 150 tys. miejsc pracy dla młodzieży oraz dodatkowe 60 tys. etatów w systemie edukacji. Za jego rządów powstanie również państwowy bank mający wspierać małe spółki. Kandydat socjalistów uważa jednak, że mimo zwiększenia wydatków budżetowych Francji uda się zbilansować budżet w 2017 r. Pomóc w tym mają: cofnięcie ulg podatkowych dla bogatych, 75- proc. podatek dla zarabiających powyżej 1 mln euro rocznie i 45 proc. dla zarabiających więcej niż 150?tys. euro rocznie.

Postulaty Hollande'a kłócą się z antykryzysowymi receptami serwowanymi przez większość europejskich polityków. Gdy wiele rządów w UE (w tym gabinet Donalda Tuska) zmusza ludzi, by pracowali dłużej, Hollande chce obniżać wiek emerytalny. Jego program przewiduje, że osoby, które zaczęły pracować w wieku 18 lat, będą mogły pójść na emeryturę mając 60 lat, o dwa lata wcześniej, niż wynosi wiek emerytalny dla większości Francuzów. Jego program dla sektora finansowego jest jeszcze bardziej radykalny: rozdział bankowości inwestycyjnej od detalicznej, wprowadzenie podatku od transakcji finansowych, zakazanie toksycznych produktów finansowych, walka z bankami działającymi w rajach podatkowych, stworzenie europejskiej agencji ratingowej i ograniczenie wynagrodzeń w bankach do dwudziestokrotności średniej pensji.

– Jeśli będzie rządził Hollande, po dwóch dniach doprowadzi Francję do bankructwa – straszy Sarkozy. Jego program to głównie kontynuacja dotychczasowej polityki, doprawiona szczyptą populizmu. Chce on zbilansować budżet w 2016 r., wprowadzić podatek od transakcji finansowych, opodatkować dywidendy oraz tzw. podatkowych emigrantów, czyli bogatych Francuzów mieszkających za granicą, by uniknąć płacenia wysokich francuskich podatków. Sarkozy obiecuje również zwiększenie regulacji sektora bankowego i obniżenie składek na ubezpieczenie społeczne (co ma być zrekompensowane podwyżką VAT). Przede wszystkim ma zapewnić Francji stabilność. Sarkozy przekonuje, że dzięki niemu kraj przeszedł kryzys finansowy bez większych wstrząsów. – Gdyby nie nasza polityka, bylibyśmy teraz Hiszpanią – twierdzi francuski prezydent. Nie przypomina jednak tego, że za jego rządów Francja straciła najwyższy rating kredytowy AAA w agencji Standard & Poor's. Mówiąc o swoim wkładzie w walkę z kryzysem w strefie euro, chwali się, że wraz z niemiecką kanclerz Angelą Merkel zapewnił Europie stabilizację. Istotnie od ponad dwóch lat Francja wraz z Niemcami podejmują kluczowe decyzje w walce z kryzysem, ale nie przyniosły one żadnej stabilizacji. Polityka tego tandemu (zwanego Merkozy) wywołuje natomiast skrajne kontrowersje. Nieskuteczne programy pomocowe dla Grecji, dziurawe „zapory" antykryzysowe i zmuszanie państw strefy euro do poważnych cięć fiskalny, bez promowania działań mających zapewnić im wzrost gospodarczy – to wszystko jest wspólnym dziedzictwem Sarkozy'ego i Merkel. I może to również być główny powód klęski wyborczej obecnego kandydata na prezydenta.

Koniec Merkozy

Główną stawką we francuskich wyborach prezydenckich jest to, czy przetrwa w nich obecny sojusz władz Francji i Niemiec narzucający reszcie strefy euro swoje lekarstwa w walce z kryzysem. Zapowiedzi Hollande'a mówiące o renegocjacji paktu fiskalnego, oczka w głowie niemieckiej kanclerz, wskazują, że zwycięstwo kandydata socjalistów będzie oznaczało ogromny cios dla europejskiej strategii Berlina. Francja, buntując się przeciwko fiskalnemu zaciskaniu pasa, może pociągnąć za sobą Hiszpanię, Portugalię i inne kraje Południa. To poważnie niepokoi Merkel i sprawiło, że w kampanii wyborczej agitowała za Sarkozym, wskazując go jako kandydata „namaszczonego przez Berlin" (co Sarkozy'emu zaszkodziło). – Gdy mieliśmy do czynienia z przesileniami politycznymi w innych krajach strefy euro – Grecji i Włoszech, kończyły się one powstaniem nowych rządów, które kontynuowały dawną politykę. Teraz może dojść do wyboru innej strategii walki z kryzysem przez władze dużego europejskiego kraju. To nie będzie tylko zmiana wewnętrzna. Ona dotknie również inne kraje strefy euro borykające się z fiskalnym zaciskaniem pasa – przewiduje w rozmowie z „Parkietem" Steven Barrow, strateg ze Standard Banku.

Część ekspertów widzi w zwycięstwie Hollande'a szansę na zmianę nieefektywnej europejskiej strategii antykryzysowej. – Nie byłoby złą rzeczą dla Europy zyskać nową twarz, przywódcę wyrażającego inne opinie, gdyż obecna polityka, oparta tylko na zaciskaniu pasa, nie działa. Może jednak jest zbytnim optymizmem oczekiwać, że Hollande zdoła stworzyć warunki dla zmiany, która jest konieczna, by wyciągnąć Europę z jej obecnych problemów – uważa Elisabeth Asfeth, analityczka z firmy Investec.

Nie brak jednak głosów wskazujących, że zwycięstwo kandydata socjalistów może mieć opłakane skutki dla spoistości strefy euro. – Franko-germańska oś była w ostatnich latach bardzo solidnym sojuszem. To tam wypracowywano kompromisowe pomysły, które później były przedstawiane na forum całej strefy euro. W ten sposób „gaszono pożary" w Grecji, Irlandii i Portugalii. Polityka Hollande'a może mieć negatywny wpływ na procesy decyzyjne, jeśli kiepsko będą mu się układały relacje z Niemcami. Można się spodziewać, że w przyszłości wystąpi więcej „pożarów" w strefie euro. Być może Portugalia będzie potrzebowała drugiego pakietu pomocowego. Trudno sobie wyobrazić, że dwóch strażaków biegnących w przeciwnych kierunkach zdoła ugasić te „pożary" – wskazuje Barrow.

Pękniecie osi Berlin–Paryż może być milowym krokiem w stronę rozpadu strefy euro. – Hollande z przyczyn ideologicznych sprzeciwia się fiskalnemu zaciskaniu pasa. Może przyjąć politykę mówiącą, że oszczędności budżetowe są możliwe tylko wówczas, gdy jest wzrost gospodarczy. To może nawet być dobre rozwiązanie. Sami wskazujemy przecież, że same cięcia budżetowe nie wystarczą, by wyciągnąć strefę euro z kryzysu zadłużeniowego. Niemcy będą jednak mocno opierać się takiej polityce. To może spowodować rozpad francusko-niemieckiej osi. Jeżeli do Francji dołączą inne kraje mające problemy z realizacją oszczędności budżetowych, np. Hiszpania, Włochy i Holandia, mogą one wspólnie wyłamać się z dotychczasowej strategii antykryzysowej opierającej się głównie na zaciskaniu pasa. To sprawi, że Niemcy i Europejski Bank Centralny będą mniej skłonne pomagać państwom eurolandu. Może nawet dojść do sytuacji, że Niemcy wezwą do sankcji finansowych wobec państw chcących zmiany polityki. Byłby to duży impuls dla nich, by wyszły ze strefy euro – mówi „Parkietowi" Jennifer McKeown, ekonomistka z firmy badawczej Capital Economics.

Są jednak eksperci wskazujący, że francusko-niemiecka oś przetrwa. – Nie dajmy się oszukać ustawianą walką o pakt fiskalny. Ktokolwiek wygra, Francja nadal będzie poślubiona potężnej UE. I Sarkozy, i Hollande chce wielkiego funduszu ratunkowego dla strefy euro, paneuropejskiego opodatkowania oraz „walki z rynkami". Merkozy może się zmienić w Mellande, co z brytyjskiej perspektywy nie będzie stanowiło żadnej różnicy – napisał w komentarzu dla „Daily Telegraph" Daniel Hannan, brytyjski konserwatywny eurodeputowany.

Ostatnia Republika

Jeżeli wygra Hollande, czy uda mu się postawić francuską gospodarkę na nogi? Większość analityków wstrzymuje się z oceną do czasu, aż nowy prezydent zacznie wdrażać konkretne propozycje swojego programu. Eksperci wskazują jednak, że zarówno Sarkozy, jak i kandydat socjalistów natrafią na poważne problemy. – Jeśli chodzi o oszczędności budżetowe, plany Hollande'a nie różnią się wiele od planów Sarkozy'ego. Hollande chce zbilansować budżet tylko rok później niż Sarkozy. Oba plany opierają się też na zbyt optymistycznych założeniach związanych ze wzrostem gospodarczym, które później będą musiały zostać zrewidowane. A to oznacza konieczność głębszych, niż przewidywano, oszczędności fiskalnych – wskazuje McKeown.

– Głównym przekazem wynikającym z pierwszej tury wyborów prezydenckich jest to, że duża część francuskiego społeczeństwa odrzuca działania rządu wymuszone sytuacją gospodarczą, niezależnie od tego, kto zostanie nowym prezydentem. Ludzie obawiają się, że tzw. francuski model społeczny zostanie zniszczony przez poważne fiskalne zaciskanie pasa – wskazuje Nicolas Doisy, analityk z Credit Agricole Cheuvreux.

Prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego mówią, że francuski wzrost gospodarczy wyniesie w tym roku zaledwie 0,5 proc. a stopa bezrobocia sięgnie 9,9 proc. Francuski dług publiczny, według prognoz Komisji Europejskiej, ma wynieść 89,2 proc. PKB, a deficyt finansów publicznych 5,3 proc. PKB. Rentowność francuskich obligacji dziesięcioletnich jest obecnie zbliżona do 3 proc., co jest dosyć bezpiecznym poziomem, ale jeżeli Francja zostanie pozbawiona ratingu AAA przez kolejną agencję (w styczniu zrobiła to już Standard & Poor's), można się spodziewać, że skoczy ona w górę.

– Pomimo tego, że Francja miała w 2011 r. największy dług publiczny spośród krajów strefy euro, pozwoliła sobie na deficyt finansów publicznych w stosunku do PKB większy od portugalskiego. Bezrobocie jest tam większe niż we Włoszech, a wzrost gospodarczy w 2012 i 2013 r. będzie przedostatni pod względem szybkości w grupie G7. Francuska gospodarka staje się coraz bardziej podobna do gospodarek państw Południa strefy euro niż do niemieckiej – twierdzi Nicholas Spiro, szef firmy badawczej Spiro Sovereign Strategy.

Kraj potrzebuje długoterminowych reform zwiększających konkurencyjność jego gospodarki (reformy rynku pracy i systemu świadczeń socjalnych), a także rozwiązania problemu niedopasowania dużej części kolorowych imigrantów do francuskiego państwa. Nic nie wskazuje jednak, by do takich reform był zdolny Hollande czy Sarkozy. Paradoksalnie więc ewentualne zwycięstwo Hollande'a może mieć dużo większe znaczenie dla całej strefy euro niż dla francuskiej gospodarki. Francja jest już od wielu lat ideologicznie „przesunięta na lewo", przyszłość strefy euro wciąż jest „płynna".

[email protected]

Nicolas Sarkozy

ur. 1955 r., od 2007 r. prezydent V Republiki Francuskiej, wcześniej m.in. minister spraw wewnętrznych (2006–2007 i 2002–2004), minister finansów (2004–2005), minister ds. budżetu (1993–1995), mer Neuilly-sur-Seine (1983–2002). Polityk gaullistowskiej partii UMP, człowiek o silnej, egotycznej osobowości, wywołujący wśród Francuzów skrajne emocje. Pół Węgier, pół Żyd, który zdobył dużą popularność, zapowiadając stanowczą walkę z imigranckimi bandytami z przedmieść (obietnicy nie spełnił). Podczas swojej kadencji odniósł kilka sukcesów w polityce zagranicznej (wojna w Libii, umocnienie sojuszu z Niemcami), ale większość Francuzów ma mu za złe obnoszenie się z bogactwem, niestabilność emocjonalną i styl życia skandalisty.

Francois Hollande

ur. 1954 r., kandydat socjalistów na prezydenta Francji. To już jego drugie podejście do prezydentury – w 2007 r. walczył o partyjną nominację, ale przegrał z własną partnerką Segolene Royal (wkrótce później ze sobą zerwali). Ma ksywkę „Budyń", odnoszącą się do jego niewielkiej charyzmy. Sarkozy wyzłośliwia się zaś, że Hollande ma doświadczenie w pracy jedynie jako sekretarz generalny Francuskiej Partii Socjalistycznej. Nie jest to jednak prawda. Hollande od 1997 r. jest deputowanym ze swojego rodzinnego regionu Correze, gdzie jest uwielbiany przez wyborców. Był też w latach 2001–2008 merem Tulle. Wielu Francuzów widzi w tym spokojnym i miłym człowieku szansę na odmianę po burzliwych latach prezydentury Sarkozy'ego.

Kadencja Sarkozy'ego nie była dobra dla paryskiej giełdy

Od 16 maja 2007 r., czyli dnia, w którym Nicolas Sarkozy został prezydentem Francji, paryski indeks CAC 40 stracił około 47 proc. W tym samym czasie nowojorski S&P 500 spadł o blisko 7 proc., a WIG20 zniżkował o prawie 40 proc. Tak głęboki spadek indeksu CAC 40 można wytłumaczyć oczywiście światowym kryzysem finansowym, a także kryzysem w strefie euro, na którego przebieg poważny wpływ miały działania Sarkozy'ego. Od wybuchu kryzysu w strefie euro traciły na wartości m.in. akcje francuskich banków. Inwestorzy reagowali w ten sposób na ich zaangażowanie w aktywa z państw takich jak Grecja. Reakcja francuskiej giełdy na wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich była negatywna. CAC 40 spadł w powyborczy poniedziałek, 23 kwietnia, o 2,8 proc. Było to wywołane jednak również upadkiem holenderskiego rządu i kiepskimi danymi PMI. Od tego momentu CAC 40 odrobił jednak straty i znalazł się lekko na plusie. Większość analityków wskazuje, że inwestorzy oswoili się już z możliwym zwycięstwem Francois Hollande'a. Poniedziałek na europejskich giełdach może być dosyć zmienny. Nie będzie wówczas działał z powodu święta bankowego parkiet w Londynie, więc obroty w Europie będą mniejsze.

Nicolas Sarkozy, prezydent Francji:

Ryzyko implozji strefy euro już nie istnieje. Europa odzyskuje siły. To fakt. Nie możemy sobie pozwolić na jakiekolwiek błędy. Jeśli pozwolimy sobie na luz w kwestii cięcia deficytu i obniżania długu, Francja podzieli los Hiszpanii. Bardzo ważną rzeczą jest uporządkowanie naszych finansów publicznych.

Francois Hollande, kandydat socjalistów na prezydenta Francji:

Mój prawdziwy przeciwnik nie ma nazwiska, twarzy ani partii. Nigdy nie będzie kandydatem w wyborach, chociaż rządzi. To świat finansów.

Analizy rynkowe
Spółki z głębokimi stratami. Jakie będą ich dalsze losy?
Materiał Promocyjny
Pierwszy bank z 7,2% na koncie oszczędnościowym do 100 tys. złotych
Analizy rynkowe
Lipiec zawsze udany dla krajowych obligacji. Dla akcji zwykle też
Analizy rynkowe
Efektowne stopy zwrotu z akcji tegorocznych liderów zwyżki
Analizy rynkowe
Kupować IT, unikać węgla? Sektorowy przegląd GPW
Analizy rynkowe
Hossa w Warszawie. Wspinaczka indeksów będzie coraz trudniejsza
Analizy rynkowe
Zagranica może marzyć o tak szerokiej hossie