Nowy rok przyniósł nowe minima cen wielu surowców. Świetnie obrazuje to indeks CRB, czyli najpopularniejszy wskaźnik odzwierciedlający zmiany cen, który w styczniu spadł już o 4 proc. Szczególną wymowę dla inwestorów ma krach notowań ropy naftowej idący w parze z coraz niższymi prognozami czołowych banków.
Ropa nadal pod presją
– W ciągu ostatnich 20 lat obserwowaliśmy pięć kluczowych minimów na rynku ropy, które zazwyczaj miały miejsce w okresie listopad–styczeń. A więc biorąc pod uwagę tę sezonowość, skłaniałbym się do tezy, że jeszcze w tym miesiącu zobaczymy lokalne minimum cen. Do realizacji takiego scenariusza przydałoby się jednak nowe stanowisko Arabii Saudyjskiej, np. w kwestii ograniczenia wydobycia. Bez tego może być problem – mówi Wojciech Białek, główny analityk CDM Pekao. Jednak zdaniem analityków Goldmana Sachsa Arabia Saudyjska oraz kraje zrzeszone w OPEC nie zdecydują się w tym roku obniżyć produkcji ropy, co teoretycznie mogłyby powstrzymać spadki cen. W rezultacie trzymiesięczna prognoza Goldmana dla cen ropy Brent spadła z 80 USD do 42 USD za baryłkę, a ropy WTI z 70 USD do 41 USD za baryłkę.
Ostatnim razem, kiedy nadpodaż ropy doprowadziła do analogicznego tąpnięcia cen, odrabianie strat zajęło pięć lat – przypomina agencja Bloomberg. Kiedy na przełomie lat 1985 i 1986 notowania surowca spadły o 69 proc., ich powrót do pułapu sprzed załamania zajął cztery lata i dziesięć miesięcy. Ówczesny krach – podobnie jak obecny – wystąpił po tym, jak utrzymujące się przez lata wysokie ceny ropy zachęciły firmy naftowe do sięgnięcia do nowych, słabiej dostępnych zasobów na Alasce i pod Morzem Północnym (obecnie amerykańskie firmy sięgają po zasoby w łupkach – red.). Jedną z głównych przyczyn załamania sprzed 30 lat, jak i obecnego, było zalanie rynku przez surowiec z Arabii Saudyjskiej – zauważa Bloomberg.
Białek podziela opinię, że na zdecydowane odbicie cen ropy sięgające kilkudziesięciu procent przyjdzie nam poczekać kilka lat. – Na podstawie historycznych analogii można założyć, że do około 2020 r. próżno liczyć na powrót cen ropy do poziomów sprzed tąpnięcia – uważa analityk.
Miedź będzie tracić
Nowy rok przyniósł także nowe minima cen miedzi. Do tej pory czerwony metal zachowywał się relatywnie mocno w stosunku np. do tego, co się działo z ceną ropy naftowej. Nadal skala zniżki cen miedzi z ostatnich miesięcy jest nieporównywalnie mniejsza od załamania cen ropy. Stopniowo osuwające się notowania metalu znalazły się ostatnio na poziomie dołka z wiosny 2010 r. – Z punktu widzenia cyklu Kuznetsa (Kuznets Swing), czyli cyklu inwestycji w infrastrukturę służącą do wydobycia i transportu surowców, obecna sytuacja przypomina podobne 4,5-letnie minima ceny miedzi z 1982 i 1998 r. Jeśli ta analogia jest poprawna, to na nowy, względnie trwały i silny trend wzrostowy ceny miedzi – podobnie jak wspomnianej wcześniej ropy – trzeba będzie czekać około pięciu lat (patrz okresy 1982–1987 i 1998–2003) – uważa Białek. Dalszych spadków cen miedzi nie wyklucza także Paweł Kordala, analityk surowcowy XTB. – Zakładaliśmy spadek spadek cen miedzi do 5,9 tys. USD za tonę do końca 2015 r. Rośnie prawdopodobieństwo, że wkrótce zrewidujemy oczekiwania w dół – mówi ekspert.