Akcje giełdowych przetwórców tworzyw sztucznych od dłuższego czasu nie cieszą się szczególnym zainteresowaniem inwestorów. Co do zasady chętniej są sprzedawane niż kupowane, co objawia spadkami ich kursów. Głównym powodem przecen jest pogarszająca się kondycja firm działających w branży, chociaż są i wyjątki od tej reguły.
Najbliższa przyszłość branży może być równie trudna, mimo że popyt na wyroby z tworzyw nadal rośnie. Z danych PlasticsEurope wynika, że w ubiegłym roku w Polsce zapotrzebowanie na nie wzrosło o ponad 7 proc., podczas gdy w całej Europie zwyżkowało zaledwie o 0,3 proc. Szczególnie dużo tworzyw wykorzystuje się u nas w przemyśle opakowaniowym (32,9 proc.), budownictwie (25,5 proc.) i przemyśle motoryzacyjnym (9,8 proc.). W tym roku oczekiwany jest dalszy, kilkuprocentowy wzrost popytu. Z drugiej strony rosną też koszty, których przetwórcy tworzyw nie są w stanie w pełni przerzucić na finalnych odbiorców, co powoduje, że ich wyniki ulegają pogorszeniu. Podobnie, co do zasady, prawdopodobnie było również w II kwartale.
Sinusoida cen surowców
Dla przetwórców szczególnie istotne znaczenie mają ceny zakupu surowców. Koszty z tym związane w wielu firmach przekraczają połowę całości kosztów. – Sytuacja na polskim rynku tworzyw sztucznych od dłuższego czasu ma charakter sinusoidalny. Są okresy z dużym popytem i niewystarczającą podażą tworzyw, a po kilku tygodniach czy miesiącach mamy już do czynienia z sytuacją odwrotną – mówi Andrzej Zdebski, prezes Krakchemii. Zauważa, że początek II kwartału spowodował wzrost popytu, który nie był w pełni zaspokojony, co spowodowało wzrost cen. Z kolei lipiec zwiastuje już odwrócenie trendu.
– Rynek tworzyw jest ostatnio kompletnie nieprzewidywalny. Trudno zwłaszcza oszacować, jak będą kształtowały się ceny poszczególnych surowców i jaka będzie ich podaż – twierdzi Zdebski. Jego zdaniem istotny wpływ na branżę może mieć zwłaszcza zakończona niedawno przez PKN Orlen budowa tzw. instalacji metatezy w Płocku. Dzięki niej w koncernie produkuje się dużo więcej propylenu, a w Basell Orlen Polyolefins (PKN Orlen ma w tym podmiocie 50 proc. udziałów) mocno zwiększy się produkcja polipropylenu. Czy dzięki nowym instalacjom istotnie wzrośnie podaż tworzyw w Polsce, dużo będzie zależało od tego, ile z nich koncern zdecyduje się wysyłać na eksport.
– Duzi międzynarodowi wytwórcy tworzyw co roku kierują do Polski podobne ilości swojej produkcji, tymczasem zapotrzebowanie rośnie. W tej sytuacji każdy dodatkowy import ma istotne znaczenie dla branży przetwórczej – uważa Zdebski. Obszar ten stara się zagospodarować m.in. Krakchemia. Spółka sprowadza surowce z różnych krajów, rozszerzając ofertę zarówno pod względem asortymentu, jak i liczby pozyskiwanych dostawców. Dużych nowych producentów na razie jednak nie ma. Przez pewien czas duże nadzieje na wzrost podaży wiązane były z importem z Iranu, ale nałożone na ten kraj sankcje skutecznie wyeliminowały z rynku ten kierunek dostaw. Teraz branża czeka m.in. na efekty dwóch dużych inwestycji w moce produkcyjne w Rosji.