Od października 2022 r. do
maja 2024 r. obserwowaliśmy silną hossę na GPW. WIG zbliżył się
do 90 tys. pkt. Potem była korekta i obrona 80 tys. pkt. Od trzech
tygodni mamy poprawę nastrojów. WIG doszedł do blisko 83 tys. pkt.
Jak pan postrzega perspektywy naszego rynku akcji na 2025 r.? Pana
prognoza 100 tys. pkt na WIG do końca 2025 r. jest aktualna?
Tak. Zmierzamy, jeśli chodzi o WIG w kierunku 100 tys. pkt. W przyszłym roku osiągnięcie tego poziomu jest jak najbardziej możliwe. Taki wzrost może się bardzo szybko wydarzyć, w kwartał, góra dwa. Jednak zakładam, że to raczej perspektywa końcówki 2025 r. Wydaje się, że nasza gospodarka ma szansę przyspieszyć, najlepiej do ponad 4 proc. wzrostu PKB. To jest realne w 2026 r., ale rynek będzie to rozgrywał już pod koniec 2025 r. Ważne są też obniżki stóp procentowych. Dzisiaj można sądzić, że są przesunięte na koniec 2025 r., więc koszt kapitału przez jakiś czas pozostanie podwyższony. Twarda perspektywa obniżek stóp, nawet w 2026 r., będzie uznawana przez rynki w 2025 r. Przyspieszenie w makro, spadające stopy procentowe i jakiekolwiek ustalenia w sprawie Ukrainy spowodowałyby bardzo silny wzrost indeksu WIG.
Czy wróci na nasz rynek kapitał zagraniczny? Czy do kolejnej fali zwyżki wystarczą krajowe napływy, np. z PPK, czy obudzi się rynek TFI?
Żebyśmy rozwinęli hossę na GPW potrzebujemy wszystkiego po trochu. Z czynników zagranicznych mogą być jakieś rozwiązania w Ukrainie, które spowodują, że wschodnia flanka NATO pod względem inwestycyjnym znów stanie się atrakcyjna dla inwestorów. Drugi aspekt to polskie banki. Perspektywa wyższych stóp procentowych w dłuższym okresie jest dla nich bardzo dobrą informacją. Z czynników krajowych rozwijają się napływy do PPK. Oprócz Żabki nie mieliśmy dużych IPO w ostatnich latach, więc podaży akcji dużo nie było. Polskie akcje trzymają ciągle silne ręce, ten rynek nie jest drogi. Graniczny poziom wskaźnika ceny do wartości księgowej jest na poziomie nawet 1,4–1,5. Dzisiaj to jest 1,25. Mamy jeszcze zapas w wycenach spółek.