O niskich wycenach polskich firm słyszał już pewnie każdy, ale to niejedyny argument przemawiający za polskimi akcjami.
Kondycja mocna
Według szacunków spółki z WIG-u w tym roku mają osiągnąć około 80 mld zł zysku, natomiast w przyszłym roku może to być już 98 mld zł. Obecnie wskaźnik ceny do zysku dla WIG-u to około 9,8, natomiast uwzględniając przyszłoroczne zyski, wskaźnik ten spada do 7,9. Wyraźnie widać zatem, jak nisko wyceniane są polskie akcje. Dlaczego? W ostatnich miesiącach odczyty gospodarcze zawodzą, ryzyka geopolityczne przybierają na sile, ale głównym czynnikiem dołującym nastawienie inwestorów do polskich akcji wydaje się być obecnie sprawa Ukrainy. Inne giełdy nie przespały II półrocza, a główne światowe indeksy są na rekordowych poziomach. Ewentualna korekta na Zachodzie nie pozostałaby oczywiście bez wpływu na lokalny rynek akcji i to też zdaje się hamować większy popyt na polskie papiery.
Czy w przyszłym roku WIG pobije historyczny rekord? Analitycy i zarządzający różnie oceniają szanse głównego krajowego indeksu, któremu do ustanowionego w maju szczytu na 89 656 pkt brakuje dziś tylko nieco ponad 8 proc. Adam Łukojć, zarządzający funduszami TFI Allianz Polska, wraca pamięcią do 2023 r. – W 2023 r. GPW była na tle świata silnym rynkiem. Z kolei w 2024 r. zachowywała się względnie kiepsko – analizuje. – Być może w 2025 r. warszawski rynek znowu będzie należał do tych lepszych. Za optymizmem przemawiają niskie ceny akcji polskich spółek. Dodatkowym wsparciem dla wycen akcji powinny być zbliżające się obniżki stóp procentowych – przyznaje Łukojć.
Podobnego zdania jest Sebastian Buczek, prezes Quercusa TFI, który po stronie plusów wymienia niskie wyceny krajowych firm przy solidnych fundamentach. Impulsem do odreagowania miałoby być zakończenie wojny w Ukrainie. Buczek wskazuje na 83 tys. pkt (82 860 tys. w piątek na zamknięciu) jako docelowy poziom WIG-u, ale z możliwością wahnięć o 10 proc. w obie strony. – Najważniejsze czynniki ryzyka to wysokie wyceny amerykańskich akcji po dwóch latach silnej hossy oraz niesprzyjającą cykliczność rynków, np. według cyklu Kitchina – zauważa Buczek.