W połowie marca Paweł Surówka bez podania przyczyny zrezygnował nagle ze stanowiska prezesa PZU. Było to spore zaskoczenie, choć już od kilku tygodni spekulowano o jego odejściu, szczególnie po tym, gdy jesienią szefem nowego Ministerstwa Aktywów Państwowych został Jacek Sasin. Na następcę Surówki rada nadzorcza powołała Beatę Kozłowską-Chyłę, która przed laty była dwukrotnie członkiem zarządu PZU.
Zmiany dotknęły prezesów banków kontrolowanych przez PZU, czyli Pekao i Aliora. Jeszcze większą niespodzianką była zmiana w tym pierwszym banku: 21 kwietnia będący od pięciu miesięcy prezesem Marek Lusztyn złożył nagle rezygnację, a powodów znowu nie podano. Nowym prezesem został Leszek Skiba, były wiceminister finansów, który kilka dni wcześniej dołączył do banku. Z kolei Krzysztof Bachta, który sprawował funkcję prezesa Aliora przez ponad półtora roku, w połowie maja złożył rezygnację nagle i również bez podania przyczyn. Zastąpiła go Iwona Duda, była wiceprzewodnicząca Komisji Nadzoru Finansowego.
Rynek zastanawia się, na ile te roszady są przygotowaniem do zmian i wyczekiwanego uporządkowania banków w grupie PZU, bo utrzymywanie osobno dwóch banków w jednej grupie i konkurowanie między nimi nie jest najbardziej efektywne biznesowo. Szczególnie w tak wymagających czasach dla banków pod względem regulacji i wysokiej konkurencji mających odzwierciedlenie w spadającej rentowności kapitałów własnych (ROE).
– Niejasna strategia i brak pomysłów na przyszłość wynika z faktu, że właścicielem Alior Banku jest podmiot, który ma już bank. Nie wiadomo, czy Alior ma konkurować z Pekao, zabierać mu klientów czy nie. Formalnie na pewno tak, ale trudno powiedzieć, jak to wygląda w praktyce. Taka sytuacja nie służy bankowi – mówi Marcin Materna, dyrektor działu analiz Millennium DM.
Pekao i Alior w sierpniu 2018 r., gdy odstąpiły od planów połączenia, w oficjalnym komunikacie napisały wprost, że doszły do wniosku, że fuzja przyniosłaby wartość dla akcjonariuszy obu banków, więc przystąpiono do negocjacji, ale jednak nie dogadały się, jak te korzyści podzielić między sobą, i dlatego fuzji nie było. Analitycy zwracali uwagę, że skoro oba są kontrolowane przez ten sam podmiot, czyli PZU, taka sytuacja mogła budzić zdziwienie. Bo skoro jest do osiągnięcia potencjalna wartość wynikająca z połączenia, to dlaczego nie próbowano jej osiągnąć. Komentatorzy zwracali uwagę, że być może w całej tej sytuacji było jakieś drugie dno, ale także to nie pomagało w pozytywnej ocenie sytuacji, w której PZU ma dwa banki i nie potrafi (mimo że zarządy ich doszły do przekonania, że warto się łączyć) doprowadzić procesu do końca. Być może problemem wtedy byłoby także przekonanie innych niż Skarb Państwa akcjonariuszy do przeprowadzenia fuzji (to byłoby wyzwanie także i teraz). – Tamta sytuacja pozostawiła znak zapytania, kto kieruje grupą PZU i jaka jest samodzielność zarządów banków w podejmowaniu tak kluczowych decyzji. Pytanie to staje się aktualne także teraz, gdy wymieniono prezesów Pekao i Aliora. Trudno powiedzieć, kto podjąłby ostateczną decyzję i na ile byłaby ona merytoryczna, a na ile polityczna – mówi jeden z analityków chcących zachować anonimowość. MR