Przez dłuższy czas istotnym kupującym pozostawał tam Fed oraz inne banki centralne, które nie przykładały szczególnej wagi do rentowności kupowanych papierów. Efektem było stosunkowo niskie oprocentowanie obligacji o dłuższym terminie zapadalności. Ograniczenie po tej stronie popytowej wiązać się może z koniecznością zaproponowania korzystniejszych warunków oprocentowania innym inwestorom instytucjonalnym, dla których rentowność oraz bezpieczeństwo są kluczowymi czynnikami wpływającymi na ich decyzję. Odpowiednia skala i tempo ograniczania bilansu Fedu może więc teoretycznie zatrzymać odwracanie się krzywej rentowności, której krótki koniec podatny jest bardziej na efekty polityki monetarnej, długi z kolei w większym stopniu zależy od oczekiwań inwestorów. Idąc dalej tym tropem, pod wpływem kolejnych podwyżek stóp procentowych za oceanem pierwsza część krzywej będzie się podnosić, ale nadążać może za tym również dłuższy jej kraniec na skutek coraz wyższych oczekiwań wynikających z bardziej rynkowych uwarunkowań popytowo-podażowych. Wykres rentowności 10-letnich obligacji USA ma charakter wzrostowy od połowy 2016 roku. Tendencja ta może się więc jeszcze zaostrzyć, chyba że na skutek nieoczekiwanego pojawienia się „czarnego łabędzia" inwestorzy zmuszeni będą uciekać do bezpiecznej przystani.