Na początku dzisiejszej sesji głównym tematem na rynkach walutowych były zaskakująco słabe dane makro z Chin. Dynamika sprzedaży detalicznej w lipcu była ujemna już po raz siódmy z rzędu, a także dane dotyczące produkcji przemysłowej okazały się gorsze od oczekiwań. Informacje te przekładają się na dość ponury obraz sytuacji w Azji, w której Chiny są dominującą gospodarką. Zresztą, nie ma wątpliwości, że nawet pomijając problemy związane z pandemią Covid-19, nie ma co liczyć na tak imponujące tempo wzrostu gospodarczego, do którego Państwo Środka przyzwyczajało w ostatnich dwóch dekadach.
Pozostałe rynki dalekowschodnie także stoją w obliczu trudnych wyzwań. W Nowej Zelandii pojawiły się nowe przypadki koronawirusa, podczas gdy już sądzono, że problem jest opanowany. Rekordowe liczby zakażeń są notowane w Korei Południowej.
Słabe dane z Chin oraz niepokojący rozwój wydarzeń w Azji wspierają amerykańskiego dolara pod koniec bieżącego tygodnia. O bilansie całego tygodnia najprawdopodobniej zadecydują jednak dane ze strefy euro (PKB o godzinie 11:00) oraz Stanów Zjednoczonych (sprzedaż detaliczna, produkcja przemysłowa, indeks Uniwersytetu Michigan). Na razie odbicie na dolarze jest raczej symboliczne, a amerykańska waluta ma problemy z wyrwaniem się z trendu spadkowego.
OKIEM ANALITYKA – Amerykańsko-europejska dywergencja
Dzisiejsza sesja upływa pod znakiem publikacji ważnych danych makroekonomicznych. Pojawią się one m.in. w strefie euro oraz w Stanach Zjednoczonych, czyli w rejonach świata, które zupełnie inaczej postrzegane są przez inwestorów pod kątem podejścia do pandemii i perspektyw na kolejne miesiące.
O ile inwestorzy wierzą w to, że europejska gospodarka będzie powoli, ale stabilnie, powracać na właściwy tor, to oczekiwania dotyczące sytuacji w Stanach Zjednoczonych są zgoła odmienne. USA przodują w niechlubnych statystykach dotyczących liczby przypadków koronawirusa oraz zgonów z nim powiązanych – a na razie niewiele wskazuje na to, żeby sytuacja miała się istotnie poprawiać.