Bieżąca wycena zdyskontowała już bowiem przebieg pandemii, jej zagrożenie dla globalnej gospodarki, odpowiedź po stronie polityki monetarnej i fiskalnej, rosnące napięcie na linii USA–Chiny czy prawdopodobną porażkę Trumpa w listopadowych wyborach prezydenckich. W takich warunkach trudno o impuls mogący nadać notowaniom zmienność. Za taki nie uważam najważniejszego wydarzenia tygodnia, tj. wirtualnej konferencji bankierów centralnych, która przed pandemią odbywała się w Jackson Hole, a która kilkakrotnie wykorzystywana była do ogłaszania ważnych zmian w polityce pieniężnej. Obecnie – po agresywnym złagodzeniu polityki monetarnej w USA pod wpływem pandemii – przestrzeń do dalszych działań jest ograniczona. Nie uważam ponadto, by w obecnych uwarunkowaniach Fed czy jakikolwiek inny bank centralny chciał czekać na sympozjum, by zakomunikować rynkom zmiany.
W konsekwencji kurs EUR/PLN porusza się od kilku tygodni w ramach przedziału 4,37–4,42 i w mojej ocenie brak jest na horyzoncie wydarzeń mogących to zmienić. Podobnie ma się sytuacja eurodolara. Tkwi on w kanale zwyżkującym z ograniczeniami na poziomie 1,1750 i 1,1950. ¶