Jest nadzieja na próbę stabilizacji cen, aczkolwiek stabilizacja ta może występować na i tak bardzo wysokim poziomie. Nawet mimo ostatniego cofnięcia cena ropy w skali roku, czyli tak jak jest też mierzona inflacja, wzrosła o ponad 40 proc. To wystarczy, aby wciąż podtrzymywać wysokie odczyty inflacji, a jej spadek mógłby nastąpić dopiero w miesiącach jesienno-zimowych, gdy efekt bazy wejdzie do gry. To oczywiście przy założeniu, że zimą ropa nie będzie kosztować 150 czy 200 USD za baryłkę.
Oczekuje się, że prezydent USA Joe Biden wezwie do wprowadzenia wakacji podatkowych od benzyny i spotka się w tym tygodniu z siedmioma dużymi firmami paliwowymi w ramach kampanii na rzecz obniżenia cen paliw.
Na rynkach paliwowych utrzymują się oznaki ciągłego ograniczania podaży, a Exxon Mobil i Vitol ostrzegały, że popyt ciągle jeszcze nie wrócił do poziomu sprzed pandemii i oczekuje się, że podaż nie nadąży za wzrostem popytu.
Zakłócenia w dostawach surowca spowodowane napaścią Rosji na Ukrainę oraz fakt, że OPEC nie jest w stanie pompować więcej ropy naftowej z powodu niedoinwestowania, również utrzymywały presję na wzrost cen ropy w ostatnim czasie. W efekcie obecny spadek cen wywołany strachem przed recesją może być krótkotrwały, gdyż rynek zmaga się z o wiele poważniejszymi problemami po stronie podaży, a popyt prędzej czy później odbije.