W pół miesiąca notowania miedzi na giełdzie w Londynie spadły o ponad 10 proc., do 5,6 tys. USD za tonę – tym samym stracony został cały wzrost wypracowany od października. Wcześniej notowania miedzi reagowały głównie na zwroty akcji w serialu o wojnie handlowej USA i Chin. Ostatni zjazd wyceny to reakcja na koronawirus.
Globalna awersja
– Rozprzestrzeniający się w Chinach koronawirus zepchnął notowania miedzi do kilkumiesięcznych minimów. Główną przyczyną presji na ceny metalu jest ogólne nastawienie risk-off (wyprzedaż aktywów obarczonych większym ryzykiem – red.) wśród globalnych inwestorów, jak również obawy dotyczące samych Chin – komentuje Dorota Sierakowska, analityk surowcowy DM BOŚ.
Podkreśla, że Państwo Środka to największy importer i konsument czerwonego metalu na świecie, a spowolnienie wzrostu gospodarczego oznacza zmniejszenie popytu na miedź w Chinach, a co za tym idzie w skali globalnej.
– Koronawirus doprowadził już do zastojów w niektórych sektorach gospodarki chińskiej (transport, handel, turystyka), ale ostateczne skutki obecnej sytuacji ciężko wciąż oszacować – mówi Sierakowska. – Obecnie pesymizm na rynku miedzi jest duży, co stwarza nieustanną presję na zniżkę notowań metalu. Jednocześnie sytuacja zaczyna się powoli stabilizować, a inwestorzy starają się wypracować trzeźwą ocenę realnego wpływu wirusa na rynek miedzi: wpływu, który na razie nie jest duży. Możliwe więc, że po wielu dniach zniżek, sytuacja się uspokoi i zobaczymy odreagowanie wzrostowe. Nie wpływa to jednak na to, że zmienność notowań pozostaje duża i inwestorzy powinni się z nią liczyć – podsumowuje ekspertka.
Mateusz Namysł, analityk mBanku, mówi, że spadki cen miedzi są efektem zwiększonej awersji do ryzyka na rynkach finansowych, co wiąże się z koronawirusem.