Przedstawiciele najlepszej hokejowej ligi świata występują właśnie w Avicii Arena, do Szwecji przyjechały Detroit Red Wings, Ottawa Senators, Toronto Maple Leafs oraz Minnesota Wild. Rywalizują w ramach NHL Global Series, czyli cyklu meczów poza Ameryką Północną, do których dochodzi w każdym sezonie. Przed tegoroczną wyprawą do Szwecji liczba meczów sezonu regularnego rozegranych poza USA i Kanadą wynosiła 38, a teraz ponownie wzrośnie.
Rok temu w Pradze drużyny Nashville Predators i San Jose Sharks zagrały na inaugurację sezonu. To był dla kibiców ładny prezent po przerwie, która trwała od 2019 roku, kiedy pandemia zahamowała wypady do Europy. Zastępca Komisarza Ligi Bill Daly mówił, że takie spotkania pomagają lepiej nawiązać kontakt z fanami w Europie. – To pozytywne dla nas, naszej marki oraz działalności – wskazywał, a pytany o samą Pragę nie krył uznania, mówiąc, że w stolicy Czech widać wielką pasję do hokeja, co sprawia, że to atrakcyjna opcja na przyszłość.
Czas inwestycji
Szwecja, Finlandia i Czechy to naturalne kierunki dla ligi hokeja na lodzie. Tego samego nie da się powiedzieć o Australii, choć właśnie tam odbył się we wrześniu jeden z meczów przedsezonowych. Los Angeles Kings i Arizona Coyotes rywalizowały na Rod Laver Arena, znanej kibicom tenisa jako główny kort Australian Open. To był pierwszy raz NHL w Australii, ale – jak pisały media – nie wyglądał jak pierwszy raz, bo fani stworzyli atmosferę święta. Było widać, że znają się na rzeczy, przyszli nawet ubrani w trykoty ulubionych drużyn. I oto właśnie w tym wszystkim chodzi: kibice na całym świecie mają okazję zobaczyć swoich idoli, zabierają na mecze swoich znajomych albo dzieci, kupują koszulki oraz czapeczki i subskrybują płatne kanały, żeby oglądać transmisje. Powiększa się baza kibiców, a dochody klubów rosną. Wszyscy są zadowoleni.
We Frankfurcie rozegrano ostatnio – tydzień po tygodniu – po jednym meczu NFL. Do Niemiec przyjechali między innymi aktualni mistrzowie Kansas City Chiefs. Futbol amerykański nie wydaje się naturalnym wyborem w ojczyźnie czterokrotnych mistrzów świata w piłce nożnej, a jednak jest tam szalenie popularny. Media podawały, że na mecz NFL w Monachium, na stadionie Allianz Arena, w ubiegłym roku bilety próbowało kupić ponad 3 mln ludzi, a teraz zainteresowanie było jeszcze większe. „New York Times” napisał, że 3,6 mln Niemców deklaruje się jako fani National Football League. To o 25 proc. więcej niż w Anglii, gdzie od 2007 roku odbywają się mecze sezonu zasadniczego NFL, podczas gdy w Niemczech w ubiegłym roku grano dopiero po raz pierwszy. Ceny biletów na czarnym rynku były astronomiczne, a i tak nie brakowało chętnych.
Dziennikarze szukają wyjaśnienia tego fenomenu i konkludują, że niemieckim nastolatkom – wychowanym na grach komputerowych oraz mediach społecznościowych – piłka nożna wydaje się tradycyjna, nudna i powolna, podczas gdy futbol amerykański jest ekscytujący i szybki, co brzmi nieco dziwnie, biorąc pod uwagę przerwy w grze, które są stałym elementem futbolu amerykańskiego. Dla NFL to świetnie, bo młodzi są najlepszą inwestycją. Klub z Kansas City spodziewał się, że w tym roku wygeneruje ponad milion dolarów przychodu za występy w Niemczech. Prezydent klubu ze stanu Missouri Mark Donovan mówił, że jest to bardzo niewielka część ogólnych przychodów, ale bez wątpienia taka wizyta zaprocentuje w przyszłości.