Amerykanie podbijają nowe lądy

Mecze Ligi Futbolu Amerykańskiego (NFL) rozgrywano ostatnio we Frankfurcie, koszykarska NBA gościła w Meksyku, a hokejowa NHL gra w Sztokholmie. Takie wyprawy kosztują, ale zyski są znacznie większe.

Publikacja: 18.11.2023 15:37

Anglia jest już właściwie drugim domem NFL. W tym roku na stadionie londyńskiego Tottenhamu odbyły s

Anglia jest już właściwie drugim domem NFL. W tym roku na stadionie londyńskiego Tottenhamu odbyły się dwa mecze. Fot. Mike Hewitt/ GETTY IMAGES NORTH AMERICA

Foto: Mike Hewitt

Przedstawiciele najlepszej hokejowej ligi świata występują właśnie w Avicii Arena, do Szwecji przyjechały Detroit Red Wings, Ottawa Senators, Toronto Maple Leafs oraz Minnesota Wild. Rywalizują w ramach NHL Global Series, czyli cyklu meczów poza Ameryką Północną, do których dochodzi w każdym sezonie. Przed tegoroczną wyprawą do Szwecji liczba meczów sezonu regularnego rozegranych poza USA i Kanadą wynosiła 38, a teraz ponownie wzrośnie.

Rok temu w Pradze drużyny Nashville Predators i San Jose Sharks zagrały na inaugurację sezonu. To był dla kibiców ładny prezent po przerwie, która trwała od 2019 roku, kiedy pandemia zahamowała wypady do Europy. Zastępca Komisarza Ligi Bill Daly mówił, że takie spotkania pomagają lepiej nawiązać kontakt z fanami w Europie. – To pozytywne dla nas, naszej marki oraz działalności – wskazywał, a pytany o samą Pragę nie krył uznania, mówiąc, że w stolicy Czech widać wielką pasję do hokeja, co sprawia, że to atrakcyjna opcja na przyszłość.

Czas inwestycji

Szwecja, Finlandia i Czechy to naturalne kierunki dla ligi hokeja na lodzie. Tego samego nie da się powiedzieć o Australii, choć właśnie tam odbył się we wrześniu jeden z meczów przedsezonowych. Los Angeles Kings i Arizona Coyotes rywalizowały na Rod Laver Arena, znanej kibicom tenisa jako główny kort Australian Open. To był pierwszy raz NHL w Australii, ale – jak pisały media – nie wyglądał jak pierwszy raz, bo fani stworzyli atmosferę święta. Było widać, że znają się na rzeczy, przyszli nawet ubrani w trykoty ulubionych drużyn. I oto właśnie w tym wszystkim chodzi: kibice na całym świecie mają okazję zobaczyć swoich idoli, zabierają na mecze swoich znajomych albo dzieci, kupują koszulki oraz czapeczki i subskrybują płatne kanały, żeby oglądać transmisje. Powiększa się baza kibiców, a dochody klubów rosną. Wszyscy są zadowoleni.

We Frankfurcie rozegrano ostatnio – tydzień po tygodniu – po jednym meczu NFL. Do Niemiec przyjechali między innymi aktualni mistrzowie Kansas City Chiefs. Futbol amerykański nie wydaje się naturalnym wyborem w ojczyźnie czterokrotnych mistrzów świata w piłce nożnej, a jednak jest tam szalenie popularny. Media podawały, że na mecz NFL w Monachium, na stadionie Allianz Arena, w ubiegłym roku bilety próbowało kupić ponad 3 mln ludzi, a teraz zainteresowanie było jeszcze większe. „New York Times” napisał, że 3,6 mln Niemców deklaruje się jako fani National Football League. To o 25 proc. więcej niż w Anglii, gdzie od 2007 roku odbywają się mecze sezonu zasadniczego NFL, podczas gdy w Niemczech w ubiegłym roku grano dopiero po raz pierwszy. Ceny biletów na czarnym rynku były astronomiczne, a i tak nie brakowało chętnych.

Dziennikarze szukają wyjaśnienia tego fenomenu i konkludują, że niemieckim nastolatkom – wychowanym na grach komputerowych oraz mediach społecznościowych – piłka nożna wydaje się tradycyjna, nudna i powolna, podczas gdy futbol amerykański jest ekscytujący i szybki, co brzmi nieco dziwnie, biorąc pod uwagę przerwy w grze, które są stałym elementem futbolu amerykańskiego. Dla NFL to świetnie, bo młodzi są najlepszą inwestycją. Klub z Kansas City spodziewał się, że w tym roku wygeneruje ponad milion dolarów przychodu za występy w Niemczech. Prezydent klubu ze stanu Missouri Mark Donovan mówił, że jest to bardzo niewielka część ogólnych przychodów, ale bez wątpienia taka wizyta zaprocentuje w przyszłości.

Futbol amerykański do Niemiec przynieśli żołnierze po II wojnie światowej. Początki gry profesjonalnych klubów amerykańskich w Europie sięgają tzw. American Bowl. Była to seria meczów przedsezonowych rozgrywanych w latach 1986–2005 w Londynie, Dublinie, Berlinie, Barcelonie i Tokio. W międzyczasie powstała NFL Europe, której pierwszy sezon ruszył w 1991 roku. Niemieckie zespoły należały do najsilniejszych – aż do upadku ligi w 2007 roku. Na koniec grało w niej pięć drużyn niemieckich i jedna holenderska. Interes się nie spinał. Szacowano, że co roku straty sięgały 30 mln dolarów.

Emocje i pieniądze

Anglia jest już właściwie drugim domem NFL. W internecie można zobaczyć, jak nowoczesny stadion piłkarskiego Tottenhamu Hotspur (koszt jego przebudowy wyniósł ponoć miliard funtów) przeobraża się w arenę do futbolu amerykańskiego. W tym roku odbyły się tam dwa mecze NFL. W jednym rywalizowała drużyna Jacksonville Jaguars, co jest już tradycją, bo jej szef – amerykański miliarder pakistańskiego pochodzenia Shadid Khan – jest również właścicielem grającego w piłkarskiej Premier League Fulham FC. Poza tym jeden mecz odbył się na Wembley. International Games NFL rozgrywano także w Meksyku – w latach 2016–2019, a potem jeszcze w 2022 roku. Na Estadio Azteca gromadziło się za każdym razem prawie 80 tysięcy kibiców.

Mówi się, że w przyszłym roku poważne szanse na zostanie areną amerykańskich rozgrywek ma któreś z hiszpańskich miast. – Przyglądamy się takim miejscom – przyznawał kilka miesięcy temu Brett Gosper, szef NFL na Europę kontynentalną i Wielką Brytanię. Najpoważniejszym kandydatem miało być Santiago Bernabéu, czyli siedziba Realu Madryt. Media twierdziły, że innym ważnym kandydatem jest Brazylia, a liga miała już nawet wysłać ludzi do Rio de Janeiro i Sao Paulo na rekonesans.

Stolica Meksyku gościła ostatnio NBA. Na trybunach panowało szaleństwo, a komisarz Ligi Adam Silver podczas konferencji prasowej musiał przede wszystkim odpowiadać na pytania, kiedy meksykańska drużyna dołączy do najlepszej koszykarskiej ligi świata. Silver jest dobrym dyplomatą i uciekał od konkretnych deklaracji, ale wydaje się, że to realne. W G League, czyli na zapleczu NBA, gra już zespół z Meksyku. Dołączenie do NBA to jednak poważniejszy temat. Od lat ubiegają się o to choćby duże amerykańskie miasta, jak Seattle czy Las Vegas.

Obecny szef NBA wspominał w Meksyku swojego poprzednika Davida Sterna, który z ligi o marnej reputacji uczynił międzynarodowy przedmiot pożądania. Stało się tak między innymi właśnie dlatego, że otworzył ją na globalne rynki. Chicago Bulls musieli jechać do Paryża w 1997 roku na turniej organizowany przez McDonald’s (musieli, bo nikt w klubie specjalnie nie miał na to ochoty, ale co robić – sponsor płaci i wymaga). „L’Equipe” pisała wtedy, że Jordan jest oczekiwany niczym król. Faktycznie: przed hotelem, w którym zatrzymali się Bulls, tłum fanów wypatrywał go od rana do wieczora. W styczniu NBA znowu zagra w Paryżu. Może to już to nie to samo co w czasach Jordana, ale przyjazd drużyn z najlepszych amerykańskich lig wciąż budzi u kibiców ogromne emocje. A Amerykanie potrafią zadbać o to, żeby poszły za nimi konkretne pieniądze.

Autor jest dziennikarzem

Parkiet PLUS
Rząd nadrabia stracony czas na lądzie i na morzu
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Parkiet PLUS
Problem deponentów: co szybciej spadnie – inflacja czy stopy?
Parkiet PLUS
Zyski spółek z S&P 500 rosną, ale nie tak szybko jak ten indeks
Parkiet PLUS
Tajemniczy inwestor, czyli jak spółki z GPW traktują drobnych graczy
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Parkiet PLUS
Napływ imigrantów pozwolił na odwrócenie reformy podnoszącej wiek emerytalny
Parkiet PLUS
Ile dotychczas zyskali frankowicze