Stała stopa jednak dała zarobić, ale na horyzoncie już chmury

Przez ostatnich 12 miesięcy obligacje o stałym oprocentowaniu pozwoliły inwestorom osiągnąć zyski wyższe niż wynikające z ich ubiegłorocznych rentowności. Ale teraz rynek zaczyna tracić oddech.

Publikacja: 01.10.2023 03:00

Przez ostatnich 12 miesięcy obligacje o stałym oprocentowaniu pozwoliły inwestorom osiągnąć wyższe z

Przez ostatnich 12 miesięcy obligacje o stałym oprocentowaniu pozwoliły inwestorom osiągnąć wyższe zyski

Foto: AdobeStock

Przed rokiem rynek obligacji – także korporacyjnych – dopiero wchodził w najgorętszą i końcową fazę wyprzedaży, zatem możliwe było zajęcie nawet dogodniejszych pozycji niż te, które pojawiły się po ostatniej (jak się dopiero później okazało) decyzji o podwyżce stóp procentowych podjętej przez Radę Polityki Pieniężnej. Niemniej jednak, nawet te przedwczesne zakupy przyniosły imponujące w niektórych przypadkach stopy zwrotu, w niemal każdym przypadku przekraczające ówczesną rentowność.

Charakter rynku

Taka sytuacja jest możliwa, jeśli cena obligacji rośnie szybciej, niż jest to potrzebne dla samego utrzymania rentowności na dotychczasowym poziomie.

Obligacje o stałym kuponie zareagowały na bodziec, jakim były nadzieje na spadek ryzyka stopy procentowej, w różnym stopniu.

Mocno na zmianie stóp procentowych z ostatniego roku skorzystały najpłynniejsze papiery o najdłuższych terminach wykupu, czyli obligacje skarbowe. W ich przypadku trudno podważyć mechanizm działania sił rynkowych.

Czytaj więcej

Fundusze obligacji firm zaczną różnić się coraz bardziej

W nieco innym świetle prezentują się obligacje korporacyjne, ponieważ ich płynność jest mniejsza, krótsze są także terminy zapadalności (w zestawieniu prezentowanym obok wskazaliśmy na najdłuższe serie o stałym oprocentowaniu dla poszczególnych emitentów, pod warunkiem że były one przedmiotem obrotu co najmniej 12 miesięcy temu). Tego rodzaju papiery oferowano przede wszystkim inwestorom indywidualnym, co niesie ze sobą pewne konsekwencje. Jak potwierdza wieloletnia praktyka rynku, inwestorzy indywidualni nie akceptują łatwo strat wynikających z przebiegu notowań, jeśli – w ich ocenie – ryzyko kredytowe emitenta nie uległo zmianie. Inaczej mówiąc, korporacyjne obligacje o stałym kuponie często nie reagowały tak mocną przeceną na wzrost inflacji i stóp procentowych, ponieważ inwestorzy nie czuli presji sprzedaży obligacji i realizowania strat z wyceny. Stąd np. przed rokiem obligacje PCC Rokita nieznacznie tylko przewyższały rentownością obligacje skarbowe. Należy więc wziąć poprawkę na tego rodzaju aberracje rynkowe. Niemniej jednak, nawet pamiętając o specyfice rynku, trudno podważyć to, że średnie rentowności wyraźnie przez ostatni rok spadły.

Czytaj więcej

Obligacje zapewniają łatwy dostęp do odłożonych pieniędzy

Życzenia rynku

Wzrost cen obligacji przysłużył się i inwestorom indywidualnym, i tym zaangażowanym w fundusze dłużne, które prezentują pokaźne, dwucyfrowe stopy zwrotu. Jednak należy pamiętać, że ten medal ma też drugą stronę – rentowności już spadły (czas przeszły dokonany) i oferują zwroty wyraźnie niższe niż obligacje tych samych emitentów o zbliżonych terminach zapadalności, ale opartych na stawkach WIBOR. WIBOR co prawda także mocno się cofnął, ale odpowiedź na pytanie o przyszłość polityki pieniężnej i o zachowanie rynku obligacji musi zawierać wszystkie możliwe scenariusze, bo sytuacja komplikuje się na naszych oczach. Rentowności obligacji amerykańskich i niemieckich w chwili pisania tego tekstu śrubują kolejne wieloletnie maksima po wyrwaniu się z niemal rocznej konsolidacji (co samo w sobie świadczy o trwałości obecnej tendencji). Inwestorzy liczyli na spadek rentowności i taki scenariusz nawet sobie w Polsce zafundowali, jednak wygląda na to, że licząc na zyski z ryzyka stopy procentowej, zapomnieli o ryzyku kredytowym. I nawet jeśli ktoś sądzi, że ryzyko kredytowe Polski nie zmieniło się istotnie, to warunki dyktują rynki bazowe. A szczególnie rynek amerykański. Silny wzrost rentowności (o 90 pkt bazowych w dwa miesiące) wskazuje, że inwestorzy boją się ryzyka kredytowego bardziej, niż bali się inflacji.

Obligacje oszczędnościowe
Głęboki ukłon resortu

Mimo wrześniowej obniżki stóp procentowych Ministerstwo Finansów nie tylko nie obniżyło oprocentowania obligacji oszczędnościowych, ale nawet poprawiło ich warunki. Oferta jest jednocześnie swoistym votum separatum od decyzji podejmowanych po drugiej stronie Świętokrzyskiej i pewnego rodzaju przyznaniem, że sytuacja budżetu jest napięta mocniej, niż był to skłonny przyznać premier Mateusz Morawiecki, kiedy deklarował, że projekt ustawy budżetowej na 2024 r. jest budżetem bezpiecznym. Nikt nie płaci bowiem za odsetki więcej niż musi, a zwłaszcza wtedy, gdy dostaje wygodny pretekst do obniżki kuponów.
Na utrzymanie warunków oprocentowania obligacji rocznych i dwuletnich można machnąć ręką. Promocyjne oprocentowanie obowiązuje w pierwszym okresie odsetkowym, które w przypadku tych papierów trwają miesiąc. Choć warto odnotować, że marża dla dwulatek wróciła do 50 pkt (z taką marżą oferowano je na początku ich obecności w sprzedaży). Jak na spread między rocznymi i dwuletnimi papierami, 50 pkt bazowych różnicy to dużo. Na rynku korporacyjnym jest to bliżej 10–20 pkt bazowych.
Ale najciekawsze jest to, że MF utrzymało oprocentowanie obligacji trzyletnich na 6,85 proc. Jest to papier trzyletni o stałym kuponie 6,85 proc., to o 1,75 pkt proc. więcej niż wynosi rentowność porównywalnych papierów (DS0726) na Catalyst. A więc także powyżej wyceny rynkowej. I to niemało, bo o 35 proc. MF nie ma wprawdzie możliwości bieżącego regulowania oprocentowania obligacji oszczędnościowych (ofertę zmienia raz na miesiąc), ale kiedy wcześniej obniżało kupony, ze strony resortu padały argumenty o konieczności dostosowania oferty do warunków rynkowych. Teraz o dostosowaniu nie ma mowy.
Konsekwencją tej oferty jest z kolei utrzymanie oprocentowania dłuższych obligacji indeksowanych inflacją, przy czym w pierwszym roku oprocentowanie jest tu stałe (i to ono zostało utrzymane), a w kolejnych oparte na inflacji powiększonej o marżę. I te marże uległy podwyższeniu (o 25 pkt bazowych), jakby resort chciał wynagrodzić inwestorom spodziewany spadek inflacji w kolejnych latach (jednak nie robił takich prezentów, nawet kiedy w Polsce mieliśmy deflację).
Ukłon w stronę inwestorów indywidualnych jest bardzo głęboki. I trudno się dziwić – dotychczasowe wyniki sprzedaży obligacji oszczędnościowych mocno odbiegają od planów zapisanych w pierwotnej i znowelizowanej wersji ustawy budżetowej na 2023 r. A inwestorzy indywidualni stali się już trzecim co do wielkości wierzycielem budżetu (po krajowych bankach komercyjnych i inwestorach zagranicznych). Pod pewnym względem są zbiorowym inwestorem o kluczowym znaczeniu, bo ich obligacje jako jedyne mają wbudowaną opcję call -–mogą zostać umorzone w każdym momencie (w terminie siedmiu dni) na żądanie posiadacza. To ponad 90 mld zł.
Oczywiście możliwość jednoczesnego umorzenia choćby istotnej części tych papierów jest czysto teoretyczna. Niemniej istnieje i np. w przypadku rocznych papierów o oprocentowaniu równym stopie referencyjnej – po pierwszym okresie odsetkowym – możliwość umorzenia i przesiadki na wyżej oprocentowane papiery jest pewnie brana pod uwagę przez część posiadaczy.

Parkiet PLUS
Wstrząs polityczny w Tokio, który jakoś nie wystraszył inwestorów
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Parkiet PLUS
Coraz więcej czynników przemawia przeciw złotemu
Parkiet PLUS
Niepewność na rynku miedzi nie pomaga notowaniom KGHM
Parkiet PLUS
GPW i Wall Street. Kiedy znikną te męczące analogie?
Parkiet PLUS
Debata Parkietu. Co wybory w USA oznaczają dla świata i rynków?
Parkiet PLUS
Efekt Halloween. Anomalia, która istnieć nie powinna, ale istnieje