Ostatnio dużo się dzieje w branży maklerskiej. Z obsługi klientów indywidualnych zrezygnowały dwa biura, KBC Securities oraz DM AmerBrokers. Czy na naszym rynku jest za dużo domów maklerskich?
Ciężko jest jednoznacznie stwierdzić, czy jest ich za dużo, czy za mało. Warto zaś spojrzeć szerzej na to, co się dzieje na naszym rynku. Domy maklerskie nie generują już takich przychodów jak kilka lat temu. To oczywiście jest pochodną niższych obrotów na GPW. Ostatnie statystyki pokazują także, że na naszym rynku jest coraz mniej inwestorów indywidualnych. Tym samym ważne źródła przychodów dla domów maklerskich nieco przyschły. Trzeba sobie powiedzieć wprost: rynek dla domów maklerskich jest słaby. Doszliśmy do punktu, w którym należy się zastanowić, co mogłoby przyciągnąć inwestorów do giełdy. W przeszłości były to prywatyzacje. Dzięki nim istotnie zwiększyła się kapitalizacja giełdy, wzrosły obroty. Udało się tym samym odbudować rynek po stagnacji, z jaką mieliśmy do czynienia w 2004 roku. Skarb Państwa napędzał koniunkturę. Dziś rzeczywistość jest niestety zupełnie inna. Zamieszanie wokół OFE ma też negatywny wpływ na skłonność do inwestycji.
Wydaje się, że również w przyszłości Skarb Państwa nie będzie w stanie przyciągnąć inwestorów na GPW? Firmy z najbardziej rozpoznawalnymi markami zostały już sprzedane.
To jest oczywisty fakt. Pakiet spółek, które mogą być jeszcze sprywatyzowane, nie jest już tak atrakcyjny. Widzę zaś pewien potencjał ze strony samorządów. Myślę, że wcześniej czy później na giełdę trafią różnego typu przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne. Wiem, że są miasta, które poważnie o tym myślą. Firmy te mogą mieć kapitalizację nawet kilku miliardów, jednak na pewno nie będzie to aż tak spektakularne wydarzenie jak sprzedaż flagowych marek Skarbu Państwa. W związku z tym warszawska giełda będzie żyła spokojnym życiem, bez fajerwerków i emocji, jakie towarzyszyły nam w przeszłości. Wcześniej czy później taki etap rozwoju rynku musiał przyjść.
Giełda szuka jednak rozwiązań, żeby tych fajerwerków nie brakowało. Niedługo pojawi się nowy indeks WIG30, który docelowo ma się stać głównym wskaźnikiem koniunktury giełdowej. Jak pan ocenia to posunięcie?