Nie trzeba przedstawiać wielu przykładów grupowych zabaw z kijami, dołkami i piłkami, jakie ludzie wymyślili przez ostatnie 500 lat. Wystarczy powiedzieć, że jeden kupiec nasienny z Londynu nazwiskiem Samuel Ryder wymyślił był kiedyś narodową rywalizację graczy brytyjskich z amerykańskimi, co dało w 1927 roku rozgrywki o Puchar Rydera, czyli jak mówią wszyscy – Ryder Cup.
Najbliższy mecz (teraz już między Europą i USA) o to sławne trofeum odbędzie się we wrześniu za rok. Teraz jest czas innego wydarzenia o podobnej treści i formie – Pucharu Prezydenta, czyli meczu mistrzów golfa z USA z drużyną międzynarodową, w której grają sławy z innych miejsc niż Stany i Stary Kontynent.
To jest dopiero 10. turniej pod prezydencką marką (honorowymi patronami naprawdę są prezydenci USA lub premierzy krajów goszczących uczestników) i tak jak Ryder Cup odbywa się co dwa lata. W tym roku wypadło na Muirfield Village Golf Club w Dublinie w stanie Ohio. Tam dwie dwunastki prowadzone przez kapitanów Freda Couplesa (USA) i Nicka Price'a z Zimbabwe (ekipa międzynarodowa) mają miejsce gry i cztery dni rywalizacji, która kończy się w niedzielę.
Nie trzeba wiele pisać: transmisja telewizyjna z Presidents Cup interesuje miliony widzów (czynnik azjatycki ma znaczenie), bogaci sponsorzy kochają takie zabawy (w ten interes weszły Citi i Rolex), Barack Obama mimo kłopotów z budżetem federalnym raczej wpadnie na wręczenie pucharu (Amerykanie zwykle wygrywają te starcia), a wielcy tenisiści z Tigerem Woodsem i Philem Mickelsonem na czele grają chętnie, choć im za to nie płacą. Grają za to, że mogą po wszystkim rozdać spore zyski z imprezy na słuszny cel charytatywny.
Mecze USA – Reszta Świata (bez Europy) po dziewięciu edycjach dały potrzebującym już prawie 27 mln USD, więc nawet jeśli uczestnicy po cichu trochę się krzywią, że sami płacą za narzeczone i żony, to oficjalnie do tego się nie przyznają. Nie mogą, także dlatego że podczas Pucharu robi się dodatkowe zbiórki na bieżące potrzeby świata – dla powodzian w Queenslandzie czy ofiar trzęsienia ziemi w Nowej Zelandii.