Dlatego w jego opinii polityka pieniężna powinna pozostać wysoce akomodacyjna przez dłuży czas. O tym, że Draghi ma rację, boleśnie przekonali się w poniedziałek inwestorzy. Indeks PMI dla niemieckiego przemysłu nieoczekiwanie spadł we wrześniu do 41,4 pkt z 43,5 pkt, zaliczając nie tylko odczyt wyraźnie poniżej prognoz (44,0 pkt), ale też najgorszy wynik od 123 miesięcy, czyli od ostatniego kryzysu finansowego. Źródłem słabości jest niepewność związana z wojnami handlowymi, brexitem i sektorem samochodowym. W efekcie sektor prywatny w Niemczech skurczył się pierwszy raz od sześciu i pół roku. W tej sytuacji w zasadzie jest pewne, że Niemcy są w technicznej recesji i wcale nie jest pewne, czy ostatnie luzowanie polityki monetarnej przez EBC pozwoli gospodarce szybko się dźwignąć.
Obraz europejskiej gospodarki nakreślony przez szefa EBC, a potwierdzony przez dane z Niemiec, ale też przez wcześniejsze raporty z Francji, Włoch czy całej strefy euro, nie jest najlepszą informacją dla rynków akcji w Europie. Sugeruje spadek zysków firm, a więc już teraz sprzedaż ich akcji i ucieczkę z giełdy. Perspektywy są bowiem coraz gorsze, a jedynym źródłem nadziei, aczkolwiek bardzo odległym, jest potencjalna stymulacja fiskalna, na którą być może kiedyś zdecyduje się rząd w Berlinie.
Powyższe wnioski potwierdza układ sił na wykresie niemieckiego DAX-a. Po trwającym miesiąc rajdzie w górę, gdy niemal w całości udało się odrobić straty z przełomu lipca i sierpnia, notowania zawracją z poziomu strefy oporu tworzonej przez szczyty z maja i lipca. Podobnie francuski CAC. Z tą tylko różnicą, że w tym przypadku wybicie powyżej lipcowego maksimum okazało się pułapką zastawioną na byki, a wykres zawraca z linii oporu łączącej szczyty z kwietnia i lipca.
A już bardzo źle prezentuje się WIG20. Długa walka o 2200 pkt okazała się bitwą o pietruszkę, a wcześniejszy powrót powyżej majowego dołka (2153 pkt) tylko niepotrzebnie dał nadzieję kupującym. Teraz wszystko wskazuje na to, że już wkrótce byki ponownie będą musiały bronić okolic 2050 pkt. ¶