Fundusze dłużne notują wpłaty, co od czerwca dotyczy także funduszy obligacji korporacyjnych. Jednocześnie tempo wzrostu inflacji spadło do 11,5 proc. i oczekiwany jest dalszy spadek dynamiki CPI, nawet poniżej 5 proc. za rok o tej porze. Na tle tych perspektyw stopy zwrotu osiągane przez fundusze obligacji korporacyjnych prezentują się dziś okazale – w czerwcu było to średnio 9,4 proc. w skali roku. Z tego dość łatwo wysnuć konkluzję, że napływy do funduszy dłużnych wzrosną, a to będzie oznaczało wzrost popytu na obligacje, w tym także korporacyjne, i dotyczyć to może szczególnie obligacji dużych firm (większość funduszy to na nich opiera portfele). W konsekwencji rentowności mogą się obniżać, czy to w drodze spadku marż, czy wzrostu cen na Catalyst. Jest tylko jeden mankament tak poprowadzonego rozumowania – ceny na Catalyst już wzrosły.
Zarabiają odważni
Nie po raz pierwszy okazuje się, że najbardziej opłaca się inwestować, kiedy na rynku przeważają obawy. Sęk w tym, że w trakcie trendu nigdy nie wiadomo, czy dołek nie wypadnie przypadkiem znacznie poniżej. I rzeczywiście, dołek notowań nie przypadł bynajmniej na lipiec ub.r. – jesienią nastroje były jeszcze gorsze, a ceny niższe.
Niemniej, kto kupował obligacje spółek z WIG20 przed rokiem ma powody do zadowolenia. Większość obligacji podrożała, a wyjątkami były tylko papiery CCC (te jednak punkt krytyczny minęły w styczniu) oraz Banku Millennium, przy czym papiery banku – ze względu na wysoki nominał – pozostają niemal niedostępne dla inwestorów indywidualnych. Mediana cen transakcyjnych dużych firm wzrosła z 98 proc. do 99,75 proc., a mediana rentowności spadła z 9,5 proc. do 8,5 proc. Jeśli zaś kierować się wskazaniami średniej, to pozytywne zmiany można dostrzec dopiero po wykluczeniu z obliczeń nietypowo notowanych obligacji Banku Millennium. Papiery te potaniały z 94–97 proc. przed rokiem do ok. 79 proc. obecnie. Są to obligacje podporządkowane, które w razie upadłości lub restrukturyzacji banku mogą zostać umorzone, ale nie jest to raczej bazowy scenariusz. Na wycenę obligacji Banku Millennium największy wpływ może mieć utrata ratingu inwestycyjnego, przy czym Fitch obniżył rating jeszcze w sierpniu ub.r. (już wcześniej rating spekulacyjny nadała krajowa agencja EuroRaging), ale w lipcu br. Fitch podniósł perspektywę ze stabilnej do pozytywnej. Jest więc możliwe, że papiery banku wrócą do portfeli inwestorów, którzy wcześniej musieli się ich pozbywać ze względu na spadek ratingu. Warto zauważyć, że obligacje mBanku, który również zaangażowany jest w kredyty frankowe, notowane są powyżej nominału, ale mBank utrzymał ocenę BBB-, czyli najniższy rating inwestycyjny. Jedna literka warta jest więc prawie 8 pkt proc. rentowności.
Czytaj więcej
Inwestorzy indywidualni mogą próbować wykorzystać rysującą się szansę na wzrost cen i spadek marż, inwestując samodzielnie. Nie wszystkie obligacje dużych firm są jednak dla nich dostępne. Banki emitują obligacje o wysokim jednostkowym nominale (zwykle 500 tys. zł), a duże emisje obligacji korporacyjnych adresowane są do inwestorów kwalifikowanych, więc można je kupić dopiero na rynku wtórnym i to pod warunkiem, że fundusze chcą się ich pozbyć (w takiej sytuacji wyceny potrafią być atrakcyjne), a ten etap rynek może mieć już za sobą.