Jeśli chodzi o dużych emitentów (pod tym pojęciem mieszą się banki, energetyka i inne spółki z WIG20, poza CCC, za to z Dom Development, których obligacje o nominale 1 tys. zł są dostępne dla inwestorów indywidualnych) można śmiało powiedzieć, że najgorsze minęło, jeśli za najgorsze uznać niskie wyceny mimo relatywnie wysokich kuponów, podbitych przecież wzrostem WIBOR, a niekiedy także podwyższonymi marżami nowych emisji.
W większości przypadków dołek notowań przypadł na jesień ub.r. i nawet jeśli minima cenowe zostały wyznaczone przez pojedyncze transakcje o niskim wolumenie, to odbicie od tego czasu jest na tyle wyraźne, że można wykluczyć przypadek. Średni wzrost notowań wyniósł 2,8 pkt proc. i dołożył sporo do naliczonych w tym czasie odsetek.
Łatwo pobić fundusze
Nawet bieżąca rentowność wymienionych papierów (a pod uwagę wzięliśmy najkrótsze serie z wyjątkiem Dom Development, gdzie głównym kryterium była płynność) mieści się w przedziale 7,8–10 proc. brutto, ze średnią na poziomie 8,6 proc. Dodajmy do tego zysk osiągnięty na wzroście notowań i okaże się, że inwestor indywidualny, który sam zbudował portfel z wykorzystaniem najmniej ryzykownych papierów dostępnych na Catalyst (obojętnie, które z nich wybrał), osiągnął wynik lepszy niż większość otwartych funduszy obligacji korporacyjnych i to bez względu na to, jakie ryzyko podjęły te ostatnie. Porównywalne stopy zwrotu mogły osiągnąć tylko te fundusze, które przeważają w portfelach obligacje skarbowe o stałym oprocentowaniu, bo te właśnie zyskały w ostatnich miesiącach najbardziej. Ma to jednak w sobie więcej cech spekulacji na ryzyku stopy procentowej niż inwestowania w stały dochód.
Problem polega jednak na tym, że z punktu widzenia indywidualnego inwestora wybór obligacji niskiego ryzyka nie jest duży. Na Catalyst zostały już tylko pojedyncze serie obligacji banków o nominale 1000 zł (w tym dwie pochodzą z publicznych emisji dla inwestorów indywidualnych), dużych firm w ogóle jest mało, a tych, które współfinansują działalność emisjami obligacji jeszcze mniej. Do inwestorów indywidualnych regularnie emisje adresuje tylko Kruk, który do WIG20 wskoczył relatywnie niedawno. Papiery pozostałych emitentów są wprawdzie obecne na Catalyst, ale większa podaż i atrakcyjne ceny pojawiają się w okresie zwiększonej niepewności. Czyli rzadko.