Jeśli nawet banki z wielkiej piątki zaczynają oferować konta oszczędnościowe i lokaty oprocentowane na 8 proc. (6,5 proc. netto) choćby tylko w trzymiesięcznej promocji, to jest to dla inwestorów pewien benchmark. Innym jest możliwość ulokowania oszczędności na 6,75 proc. (5,46 proc. netto; oprocentowanie zmienne) w rocznych obligacjach oszczędnościowych Skarbu Państwa.
Dopiero na tym tle możemy porównywać rentowność krótkoterminowych obligacji korporacyjnych zapadających w drugiej połowie roku.
Więcej, czyli mniej
Dla przypomnienia – analogiczne porównanie przeprowadziliśmy przed rokiem. Wówczas rentowność obligacji firm zapadających w drugiej połowie 2022 r. wynosiła 3–5 proc. (tylko najodważniejsi analitycy zakładali wówczas, że główna stopa procentowa może przekroczyć 4 proc.). Obecnie jest to najczęściej 9–12 proc. (pomijając skrajne przypadki oraz te, dla których brak zleceń sprzedaży w karnecie) brutto, ale przed rokiem oprocentowanie lokat bankowych wciąż unosiło się o włos nad poziomem 0 proc., a dwuletnie obligacje oszczędnościowe oferowały 1 proc. odsetek. Przewagą obligacji korporacyjnych było także oparcie oprocentowania o stawki WIBOR – wiadomo było, że jeśli wzrost stóp procentowych przekroczy oczekiwania ekonomistów, znajdzie to swoje odzwierciedlenie w wysokości naliczanych kuponów.
Obecnie zaś, mimo dwu-, a nawet trzykrotnie wyższych rentowności obligacji firm, ich przewaga nad oprocentowaniem obligacji oszczędnościowych i – co gorsza – oprocentowaniem lokat nie jest już aż tak wyraźna. A nawet jeśli nadal sięga kilku punktów procentowych brutto, to relatywnie siła oddziaływania rentowności rzędu 9–12 proc. jest niższa, kiedy zestawimy je z 7–8 proc. na lokacie. W powszechnej świadomości bowiem lokaty są wolne od ryzyka, przynajmniej do kwoty gwarantowanych depozytów (100 tys. euro), czego o obligacjach korporacyjnych powiedzieć nie można.