Wartość emisji obligacji przeprowadzonych na podstawie prospektów emisyjnych i skierowanych do indywidualnych inwestorów wyniosła w 2022 r. prawie 865 mln zł, co statystycznie jest wynikiem porównywalnym z tym, który rynek wypracował ostatnio w 2018 r. (910 mln zł), czyli rokiem napiętnowanym przez wybuch afery GetBacku. Jednak w rzeczywistości statystykę 2018 r. stworzyły w dużej mierze trzy emisje PKN Orlen o wartości 200 mln zł każda. Gdyby nie te wyjątkowe – jak się okazuje, bo PKN Orlen w tym roku nie zrefinansował zapadających papierów – emisje, statystyka 2018 r. byłaby równie słaba jak z lat 2019–2021, kiedy wartość tego rodzaju emisji zamykała się w kwotach 338–450 mln zł rocznie.
Dlatego możemy mówić o roku bardzo udanym, a pod pewnymi względami najlepszym w historii.
Zdradliwa statystyka
Te słowa mogą wydawać się przesadą. Wszak w rekordowym 2017 r. wartość tego rodzaju emisji sięgnęła 1,85 mld zł, czyli była o prawie 1 mld zł wyższa, a popyt zgłoszony przez inwestorów przekroczył 3 mld zł (w 2022 r. było to 1,5 mld zł). Ale jeśli ze statystyk 2017 r. usuniemy emisje Getin Noble Banku, Alior Banku i PKN Orlen, okaże się, że to popyt z 2022 r. był nieco wyższy. Wyższa byłaby także różnorodność rynku (dziesięciu emitentów wobec jedenastu w 2017 r., ale wliczając banki i PKN), a także liczba samych ofert (24 vs. 31, lecz po wyłączeniach byłoby to 24 vs. 20).
Oczywiście nie chodzi o to, żeby usuwać z historii niewygodne dla statystyki fakty, ale o zwrócenie uwagi na ważną zmianę – wynik 2022 r. został wypracowany bez udziału sektora bankowego (emisji bankowych papierów wartościowych i banków zagranicznych nie bierzemy pod uwagę) i bez monumentalnych (dla skali naszego rynku) ofert, jakie w przeszłości przeprowadzał PKN Orlen. Mówiąc krótko – średnimi i małymi emisjami rynek wypracował wartość, która oczywiście nie rzuca na kolana, ale świadczy o ożywieniu rynku.