Obligacje dużych firm i banków często tworzą trzon portfeli funduszy obligacji korporacyjnych zajmujących później wysokie miejsca w rankingach stabilności wyników i ryzyka, ale rzadko osiągających czołowe lokaty pod względem stóp zwrotu. W pewnych warunkach nudna przewidywalność może być jednak cechą pożądaną. Ewentualna recesja może przecież zatrząsnąć bilansami wielu mniejszych i średnich firm.
Słonie i nosorożce
W wydaniu Catalyst duże firmy to przede wszystkim spółki wchodzące w skład WIG20. Osobną kategorią są także banki, ale ich obligacje są trudno dostępne dla inwestorów indywidualnych ze względu na wysoki nominał pojedynczej obligacji (500 tys. zł). Rzut oka na wskaźniki zadłużenia naszych blue chips przekonuje, że w większości istotnie są one znacząco niższe niż w przypadku innych firm. Wyjątkiem jest CCC, ale za wyższe wskaźniki płaci ono wyraźnie wyższe odsetki, a rentowność jest jeszcze wyższa niż kupon.
W przypadku większości firm z Catalyst można mówić o pewnej regule obserwowanej w raportach półrocznych. Wskaźniki zadłużenia wzrosły (głównie za sprawą ubytku gotówki i wypłaty dywidend, a nie przez zaciąganie nowego długu), spadły za to wskaźniki płynności gotówkowej (z tych samych przyczyn) oraz wskaźniki zdolności do obsługi zadłużenia. Tym ostatnim zaszkodził spadek marż operacyjnych (co oznacza niższą EBITDA przy wyższym długu netto) oraz wzrost kosztów odsetkowych (na mniejsze zyski operacyjne przypadają wyższe koszty finansowe).
Choć charakterystyka ta brzmi groźnie, spadek nastąpił z wysokich poziomów, jakie firmy wypracowały w 2022 r. Pogorszenie z bardzo dobrego na dobry jest widoczne, ale panika byłaby przedwczesna.