Pytanie o wyższość akcji nad obligacjami lub odwrotnie wydaje się pozbawione sensu – mamy wszak do czynienia z różnymi klasami aktywów. Jednak z punktu widzenia inwestora indywidualnego, który ma niczym nieskrępowany wybór między jednymi i drugimi, pytanie takie nabiera sensu.
Lepiej niż indeksy
Oczywiście 4,8 proc. średniego zarobku z odsetek (w tej statystyce pominięto ujemne stopy zwrotu z inwestycji w obligacje Zakładów Mięsnych Henryk Kania i Fast Finance; gdyby uwzględniono 100-proc. straty, średnia stopa zwrotu spadłaby do 1,7 proc.) brzmi znacznie lepiej niż minus 5,1 proc. wypracowane przez WIG20 czy 0,4 proc. przez WIG (stopy zwrotu na 23 grudnia). Niemniej zachowanie indeksów to nie to samo co samych spółek. Zresztą już sWIG80 zyskał w 2019 r. 13,2 proc., a mWIG40 niemal nie zmienił wartości.
Gdyby nasz hipotetyczny inwestor zastanawiał się, czy kupować obligacje, licząc na stały dochód, czy może postawić na akcje spółek płacących dywidendy, lepiej wyszedłby na tych ostatnich – średnia stopa zwrotu z akcji 162 spółek, które wypłaciły dywidendy, wyniosła w ub.r. 25,8 proc. (z uwzględnieniem stopy dywidendy), a spośród nich tylko jedna trzecia (37,9 proc.) przyniosła straty. Oczywiście ryzyko straty w przypadku inwestycji w obligacje firm jest statystycznie znacznie mniejsze, niemniej porównując ubiegłoroczne stopy zwrotu na obydwu rynkach, można dojść do wniosku, że obligacje pobiły tylko akcje, które taniały, ale nie w przypadku spółek, które zaprzestały obsługi zadłużenia – w takim wypadku lepiej być jednak akcjonariuszem, bo akcje – choć potężnie przecenione – można jednak sprzedać, co w przypadku obligacji proste nie było.
Ograniczmy jednak wybór naszego inwestora wyłącznie do akcji spółek giełdowych notowanych także na Catalyst. Grupa ta liczy 68 spółek, z czego 27 (40 proc.) przyniosło ujemną stopę zwrotu. Prawdopodobieństwo pobicia „bezpiecznego" oprocentowania oferowanego przez obligacje wcale nie było wysokie. Ale jednak – tu wskazówka dla preferujących akcje – wyższe niż w przypadku wszystkich akcji notowanych na GPW (50,8 proc. z nich przyniosło ujemne stopy zwrotu, ale w statystyce tej nie uwzględniono dywidend). Inwestycja w akcje catalystowych spółek ma więc nieco większe szanse na dodatnią stopę zwrotu.
Znacznie sensowniejsze wydaje się jednak zawężenie wyboru do spółek, które jednocześnie wypłaciły dywidendy i wprowadziły na Catalyst swoje obligacje. Ma to swoje uzasadnienie – chodzi wszak o podmioty i zyskowne (dywidendy), i wypłacalne (obsługa obligacji), a więc takie, które są szczególnie przez inwestorów giełdowych cenione.