Na refinansowanie aktywów wystarczy. Czy pojawi się nadwyżka popytu?

W 2020 r. wartość zapadających obligacji to blisko 7 mld zł – o prawie 6 mld zł (46 proc.) mniej niż przed rokiem. Jest to dość komfortowa sytuacja dla emitentów myślących o refinansowaniu.

Publikacja: 20.01.2020 05:05

Na refinansowanie aktywów wystarczy. Czy pojawi się nadwyżka popytu?

Foto: Adobestock

Wielkość emisji zapadających w 2020 r. (mówimy tylko o papierach notowanych na Catalyst, poza rynkiem kwoty są znacznie większe, ale dotyczą w znacznej części papierów bankowych lub ich podmiotów zależnych) jest niższa o 46 proc. niż w rekordowym 2019 r., ale też nie odbiega istotnie od lat wcześniejszych (6,1 mld zł w 2018 r. czy 8,9 mld zł w 2017 r.). Można się nawet zastanawiać, na ile kumulacja wykupów w 2019 r. przyczyniła się do wzrostu oferowanego przez emitentów oprocentowania, zwłaszcza w sytuacji, w której fundusze inwestycyjne wyspecjalizowane w obligacjach korporacyjnych z trudem podnosiły się po stratach (aktywów) z 2018 r., co z kolei zostało wywołane aferą GetBacku.

Jeśli jednak przyjrzymy się danym nieco bliżej, okaże się, że spadek wartości wykupów dotyczy przede wszystkim obligacji bankowych, a w przypadku papierów stricte korporacyjnych jest on znacznie mniejszy (24,4 proc.), zaś kwota 4,6 mld zł nie odbiega istotnie od tych z lat wcześniejszych (4 mld zł w 2018 r. i 5,8 mld zł w 2017 r.).

Popyt, ale selektywny

Co z tych liczb wynika dla rynku obligacji korporacyjnych? Można byłoby zaryzykować tezę, że wobec powolnego, acz zauważalnego wzrostu aktywów funduszy obligacji korporacyjnych (1,5 mld zł na plusie w ciągu 12 miesięcy, licząc do końca listopada), spadek wartość obligacji pozostających do wykupów pozwoli emitentom bez przeszkód ubiegać się o refinansowanie (konkurencja o środki jest mniejsza niż w 2019 r., a fundusze są w lepszej sytuacji i muszą inwestować, jeśli chcą podtrzymać stopy zwrotu). Jednak jeśli przyjrzymy się strukturze wzrostu aktywów w tej grupie oraz strategiom samych funduszy, odkryjemy, że fundusze naprawdę nastawione na papiery korporacyjne traciły aktywa w ub.r. na rzecz tych, które wybierają zwykle strategie defensywne (w portfelach dominują banki, sektory powiązane ze Skarbem Państwa, jak energetyka). W ub.r. aktywa pozyskiwały np. fundusze Santandera (ponad 1 mld zł), a traciły FIZ-y Open Finance.

Z kolei na całym rynku środki napływały w ub.r. do funduszy dłużnych, co widoczne było zwłaszcza w II połowie roku, czyli w czasie, w którym stopy zwrotu wypracowane dzięki hossie na rynku obligacji skarbowych (i rynkach globalnych) zaczęły być atrakcyjne (historycznie) i dostrzegalne przez nabywców jednostek funduszy. Od kilku miesięcy jednak sytuacja jest nieco inna – środki nadal napływają, ale obligacje skarbowe już nie zyskują. Ich rentowności rosną, do czego przyczyniły się i ostatnie dane o inflacji, i kierunek zmian na rynkach bazowych (głównie USA i Niemcy). Być może część zarządzających skieruje napływające środki na rynek papierów korporacyjnych, bo tu – na niepłynnym rynku – wyceny mają drugorzędne znaczenie, a co jeszcze ważniejsze – zdecydowana większość obligacji firm jest wolna od ryzyka stopy procentowej, ponieważ oprocentowanie ustalane jest w oparciu o WIBOR plus marża. W sytuacji, w której przyszłość hossy na rynku skarbowych papierów stanęła pod dużym znakiem zapytania, doważenie portfeli dłużnych papierami korporacyjnymi może się okazać niezłym pomysłem.

Foto: GG Parkiet

Jeszcze więcej znaków zapytania wywołuje likwidacja OFE, które również są uczestnikami rynku obligacji (choć raczej konserwatywnymi). Czy spadkobiercy ich aktywów także będą chcieli pozostać na tym rynku? Czy decyzje będą podejmować już w 2020 r.? Tego dziś nie wiemy.

Oczywiście wszystko zależy od ryzyka emitentów. Ponieważ w pierwszej kolejności na popyt mogą liczyć duzi emitenci, a jednocześnie fundusze niestroniące od ryzyka kredytowego traciły w ub.r. aktywa, można sądzić, że przez jakiś czas utrzymają się niskie marże w przypadku emitentów rozpoznawanych przez rynek jako ci o wysokiej wiarygodności kredytowej, natomiast w przypadku mniejszych firm możemy obserwować stabilizację lub dalszy wzrost oprocentowania obligacji.

Czy będą defaulty?

Niczego nie można przewidzieć z całą pewnością, a wskazywanie palcem podmiotów, które mogą mieć problemy z pozyskiwaniem refinansowania, może być pocałunkiem śmierci, zwłaszcza w przypadku, gdy chodzi o refinansowanie papierów, które trafiły do portfeli inwestorów indywidualnych. Dobrą wskazówką może być jednak obserwacja notowań niektórych serii – jeśli na kilka miesięcy przed wykupem rynek wycenia je nadal grubo poniżej nominalnych wartości, oznacza to, że ryzyko defaultu przynajmniej przez sprzedażową stronę transakcji jest uznawane za istotne. Czy słusznie? Jak zwykle dowiemy się dopiero po fakcie.

Warto też pamiętać, że w 2020 r. zapadają papiery emitowane z reguły w latach 2015–2017, czyli najlepszego dla emitentów okresu, jeśli chodzi o ustalane wówczas warunki oprocentowania. Wielu emitentów, zastępując wygasające serie nowymi emisjami, będzie musiało zaakceptować wzrost kosztów odsetkowych, choć i od tej reguły znajdą się zapewne wyjątki.

Obligacje
Przewaga papierów korporacyjnych
Obligacje
Wzrost rentowności skarbówek to okazja czy ostrzeżenie?
Obligacje
Polacy pokochali obligacje skarbowe
Obligacje
Zakup obligacji czy jednostek TFI. Co teraz wybrać?
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”
Obligacje
Termin zapadalności obligacji ma znaczenie. Kiedy oczekiwać premii?
Obligacje
Nerwowo na rynkach obligacji. Oprocentowanie najwyżej od ponad roku