Wielkość emisji zapadających w 2020 r. (mówimy tylko o papierach notowanych na Catalyst, poza rynkiem kwoty są znacznie większe, ale dotyczą w znacznej części papierów bankowych lub ich podmiotów zależnych) jest niższa o 46 proc. niż w rekordowym 2019 r., ale też nie odbiega istotnie od lat wcześniejszych (6,1 mld zł w 2018 r. czy 8,9 mld zł w 2017 r.). Można się nawet zastanawiać, na ile kumulacja wykupów w 2019 r. przyczyniła się do wzrostu oferowanego przez emitentów oprocentowania, zwłaszcza w sytuacji, w której fundusze inwestycyjne wyspecjalizowane w obligacjach korporacyjnych z trudem podnosiły się po stratach (aktywów) z 2018 r., co z kolei zostało wywołane aferą GetBacku.
Jeśli jednak przyjrzymy się danym nieco bliżej, okaże się, że spadek wartości wykupów dotyczy przede wszystkim obligacji bankowych, a w przypadku papierów stricte korporacyjnych jest on znacznie mniejszy (24,4 proc.), zaś kwota 4,6 mld zł nie odbiega istotnie od tych z lat wcześniejszych (4 mld zł w 2018 r. i 5,8 mld zł w 2017 r.).
Popyt, ale selektywny
Co z tych liczb wynika dla rynku obligacji korporacyjnych? Można byłoby zaryzykować tezę, że wobec powolnego, acz zauważalnego wzrostu aktywów funduszy obligacji korporacyjnych (1,5 mld zł na plusie w ciągu 12 miesięcy, licząc do końca listopada), spadek wartość obligacji pozostających do wykupów pozwoli emitentom bez przeszkód ubiegać się o refinansowanie (konkurencja o środki jest mniejsza niż w 2019 r., a fundusze są w lepszej sytuacji i muszą inwestować, jeśli chcą podtrzymać stopy zwrotu). Jednak jeśli przyjrzymy się strukturze wzrostu aktywów w tej grupie oraz strategiom samych funduszy, odkryjemy, że fundusze naprawdę nastawione na papiery korporacyjne traciły aktywa w ub.r. na rzecz tych, które wybierają zwykle strategie defensywne (w portfelach dominują banki, sektory powiązane ze Skarbem Państwa, jak energetyka). W ub.r. aktywa pozyskiwały np. fundusze Santandera (ponad 1 mld zł), a traciły FIZ-y Open Finance.
Z kolei na całym rynku środki napływały w ub.r. do funduszy dłużnych, co widoczne było zwłaszcza w II połowie roku, czyli w czasie, w którym stopy zwrotu wypracowane dzięki hossie na rynku obligacji skarbowych (i rynkach globalnych) zaczęły być atrakcyjne (historycznie) i dostrzegalne przez nabywców jednostek funduszy. Od kilku miesięcy jednak sytuacja jest nieco inna – środki nadal napływają, ale obligacje skarbowe już nie zyskują. Ich rentowności rosną, do czego przyczyniły się i ostatnie dane o inflacji, i kierunek zmian na rynkach bazowych (głównie USA i Niemcy). Być może część zarządzających skieruje napływające środki na rynek papierów korporacyjnych, bo tu – na niepłynnym rynku – wyceny mają drugorzędne znaczenie, a co jeszcze ważniejsze – zdecydowana większość obligacji firm jest wolna od ryzyka stopy procentowej, ponieważ oprocentowanie ustalane jest w oparciu o WIBOR plus marża. W sytuacji, w której przyszłość hossy na rynku skarbowych papierów stanęła pod dużym znakiem zapytania, doważenie portfeli dłużnych papierami korporacyjnymi może się okazać niezłym pomysłem.