Rozpoczęły się przeprowadzki z wynajmowanych lokali do mieszkań kupionych na „Bezpieczny kredyt 2 proc.”. – Trudno jednak mówić o fali. Proces jest rozłożony w czasie – zastrzega Anton Bubiel, prezes Rentier.io i dyrektor operacyjny SonarHome. – Niewiele osób kupiło mieszkanie, którego stan umożliwia szybkie przeniesienie się z wynajmowanego na własne. Reszta czeka na odbiór mieszkań lub robi w nich remonty, a ci, którzy wnioski o tani kredyt składali w grudniu ubiegłego roku, mogą jeszcze czekać na zamknięcie transakcji zakupu mieszkania – zauważa.
Prezes Bubiel nie wyklucza, że niektórzy poczekają z przeprowadzką nawet do końca tego roku, jeśli nie dłużej.
Korekta, nie rewolucja
Jak zwalniane przez beneficjentów „Bezpiecznego kredytu 2 proc.” mieszkania wpłyną na rynek najmu? Z danych BIK wynika, że przyznano 66,8 tys. tanich kredytów (stan na 25 stycznia). Rozpatrywanie wniosków trwa. Rynek spodziewa się, że liczba umów może wzrosnąć nawet do 70 tys.
– Szacuje się, że co trzecia osoba, z ok. 70 tys., które nabyły nieruchomości z rządowymi dopłatami, była „aktywnym” najemcą – mówi Łukasz Wydrowski, prezes Estatic Nieruchomości. – Z perspektywy całego rynku najmu trudno jednak mówić o wielkiej rewolucji. Odpływ ok. 25–30 tys. najemców, biorąc pod uwagę, że w całym kraju wynajmuje się ponad 1 mln mieszkań, nie jest drastyczną zmianą, lecz korektą – zaznacza.
Z kolei Anton Bubiel szacuje, że do własnych lokali „w ostrożnym scenariuszu” może się przeprowadzić 20 proc. najemców, w realistycznym – 50 proc., a optymistycznym – nawet 70 proc. Dodatkowa podaż wyniosłaby od ponad 13 do ok. 46 tys. mieszkań. Zdaniem prezesa Rentier.io ta dodatkowa oferta, choć w długim terminie niewątpliwie wpłynie na dynamikę stawek, raczej nie doprowadzi do szokowych zmian na rynku.