Średnia stopa oprocentowania depozytów dla ludności spadła w marcu z 1,73 proc. do 1,59 proc. Inflacja w kwietniu wyniosła 2,2 proc. – Rada ocenia, że obecny poziom stóp procentowych sprzyja utrzymaniu polskiej gospodarki na ścieżce zrównoważonego wzrostu oraz pozwala zachować równowagę makroekonomiczną – głosi komunikat RPP. – Z dużym prawdopodobieństwem stopy procentowe pozostaną bez zmian do końca kadencji obecnej Rady Polityki Pieniężnej – ocenił prezes NBP Adam Glapiński. Czyli do 2022 roku. A banki zamierzają po raz drugi rozpocząć akcję obniżania kosztów finansowania. Stracą na tym deponenci.
Banki obniżą, bo mogą
W 2015 r. Rada Polityki Pieniężnej obniżyła oficjalne stopy procentowe. Referencyjna spadła do 1,5 proc. Banki – jak zwykle – zareagowały szybkim redukowaniem oprocentowania depozytów. W 2016 r. pojawił się podatek bankowy – i nastąpiła fala obniżek oprocentowania depozytów, wzrosły za to opłaty i ceny kredytów. W tym roku mamy wzrost składek na Bankowy Fundusz Gwarancyjny. I znów zanosi się na cięcie. Aby wyrównać sobie wzrost kosztów regulacyjnych, banki zamierzają przede wszystkim poprawić wynik odsetkowy. Chodzi o poprawę marży odsetkowej. Ponieważ akcja kredytowa ma rosnąć (i dawać odsetki), to nie wzrosną oprocentowania kredytów i opłaty za nie. Spokojnie można dalej ciąć oprocentowanie depozytów. Na koniec 2018 r. relacja kredytów do depozytów sektora bankowego wynosiła 90,1 proc. wobec 92,2 proc. na koniec 2017 r. A główna siła napędowa akcji depozytowej – gospodarstwa domowe – wciąż odkładają pieniądze w bankach. W kwietniu 2019 r. wartość ich oszczędności zwiększyła się o 3,1 mld zł, tj. o 0,4 proc., i wyniosła 833,6 mld zł. I zapewne będzie dalej rosnąć, wraz z dodatkowym napływem środków z wszelakich dotacji plus.
Banki zatem mogą sobie obniżać do woli. I już to zapowiadają. Jak już pisaliśmy, ING BSK zapowiedział, że z początkiem lipca obniży oprocentowanie kont oszczędnościowych z 0,7 proc. do 0,5 proc. Rafał Kozłowski, wiceprezes PKO BP, zwracając uwagę na szybki wzrost depozytów, zauważał, że możliwe jest dalsze obniżanie oprocentowania lokat czy kont oszczędnościowych – dodając, że zapowiada to już część banków.
Taniej na krótko
W kwietniu 2013 r. po raz pierwszy wartość depozytów bieżących była wyższa od lokat terminowych. Od tego czasu dynamika tych pierwszych doprowadziła do sytuacji z kwietnia tego roku, kiedy to stanowiły one ponad 65 proc. depozytów gospodarstw domowych. To sytuacja korzystna dla banków. Wprawdzie NBP zalicza do depozytów bieżących oprocentowane konta oszczędnościowe, ale wypłacane przez banki odsetki (poza okresami promocyjnymi) są raczej niskie. Banki traktują konta oszczędnościowe jak długoterminowe lokaty terminowe, finansujące akcję kredytową. A ponieważ Komisja Nadzoru Finansowego stale zachęca banki do wzrostu stabilności źródeł finansowania, dalszej ich dywersyfikacji oraz wydłużania terminów wymagalności zobowiązań, te powoli zwiększają oprocentowania długoterminowych lokat – powyżej roku średnia wzrosła z 1,55 proc. do 1,72 proc. – obniżając odsetki w krótszych terminach. W marcu było to widoczne w przypadku depozytów powyżej trzech miesięcy do sześciu miesięcy włącznie: w lutym średnie oprocentowanie wynosiło 2,1 proc., w marcu – już tylko 1,68 proc. Warto jednak zauważyć, że sytuacja depozytów akurat o tych terminach zapadalności była zaburzona przez Getin Noble i Idea Bank, które po kryzysie płynnościowym z drugiej połowy listopada musiały mocno podnieść ceny lokat, zawyżając średnią rynkową. Teraz wszystko wraca do normy.
A ta norma to przede wszystkim lokaty promocyjne o wysokim oprocentowaniu i niskiej wartości. Najlepsze to 4 proc. i góra 20 tys. zł. Tu liderem jest (jeszcze) Idea Bank ze swoją Lokatą Happy: trzy miesiące i możliwość zerwania w dowolnym momencie bez utraty odsetek. Tylko że te lokaty są dla nowych klientów z koniecznością (w Idei nie) założenia konta.