To i tak dość optymistyczne założenia – zdaniem ekonomistów na przełomie 2019 i 2010 r. inflacja może sięgać nawet 3,5 proc. No i teraz wyobraźmy sobie kogoś, kto chciałby ulokować na minimum rok większą sumę i przynajmniej realnie nie stracić. Takiej możliwości w zasadzie nie ma – chyba że uda mu się wynegocjować z bankiem oprocentowanie wynoszące minimum 3,5 proc. Depozyt 12-miesięczny da w najlepszym wydaniu 2,4 proc. Najwyższe oprocentowanie długoterminowej lokaty wynosi 3,05 proc. – i jest to lokata pięcioletnia w Inbanku, której zerwanie przed terminem skutkuje oczywiście utratą odsetek. Co zatem robić? Kiedyś polecane było przenoszenie pieniędzy z jednej krótkoterminowej lokaty na inną, w innym banku. Problem w tym, że obecnie większość lepiej oprocentowanych depozytów można założyć tylko z kontem osobistym, a w najlepszym razie będąc nowym klientem bądź deponując nowe środki. Na dodatek jedyną krótkoterminową lokatą, na którą można złożyć więcej niż 20 tys. zł, jest trzymiesięczna Lokata Happy Pro w Idea Banku z oprocentowaniem 3 proc. (czyli realną stratą) – przeznaczona tylko dla nowych klientów. A zatem jednorazowa.

Foto: GG Parkiet

Jak widać, ochrony przed realną stratą w banku nie da się znaleźć. Ba – czekając na lepsze czasy, można raczej doczekać się takich, w których oprocentowania będą jeszcze niższe. Bankom nie są potrzebne pieniądze deponentów: mają ich więcej, niż udzielają kredytów. Na dodatek starają się obniżać koszty, w tym odsetkowe – czyli płacić mniej za depozyty. A ponieważ oficjalne stopy procentowe nie zmienią się jeszcze długo – według ekonomistów, a także prezesa NBP Adama Glapińskiego nawet do 2021 r. – deponenci na wyższe odsetki nie mają co liczyć.