To nie pierwszy raz, gdy szefowa Nasdaq w pozytywnym tonie wyraża się o kryptowalutach. – Jest to niesamowity przejaw geniuszu i kreatywności i zasługuje na szansę, by poszukać swojego miejsca w gospodarce – powiedziała rok temu w Davos. Okazuje się, że nie było to tylko dyplomatyczne pustosłowie. Nasdaq zainwestował w rynek handlu kryptowalutami ErisX, a ponadto wprowadził trzy indeksy śledzące ceny głównych monet cyfrowych. Mowa o Liquid Index na bitcoina, ethereum i XRP. Czyżby nadszedł czas na kolejny krok?
Atrakcyjność i bezpieczeństwo
W wywiadzie dla Bloomberg News Adena Friedman powiedziała, że firma rozmawia zarówno z przedstawicielami branży, jak i ważnym partnerem, którego tożsamości zdradzać nie chce. Cel to ocena, czy warto wprowadzić do oferty kontrakty na bitcoina. Zauważyła, że są dwa ważne czynniki, które w tej chwili wpływają na decyzję. – Pierwszy to możliwość wprowadzenie produktu, który różni się od tych już dostępnych i który będzie na tyle unikatowy, że inwestorzy będą chcieli z niego korzystać – powiedziała szefowa Nasdaq. Nie ma w tym nic dziwnego. W ciągu ostatnich dwóch lat na rynku instrumentów pochodnych bitcoin i kryptowaluty zdołały się już trochę zadomowić. Z pionierskich wdrożeń sprzed dwóch lat – czyli kontraktów na CME i CBOE – przetrwały te pierwsze, a drugie zostały wycofane w marcu 2019 r. To pokazuje, że organizacja tego obrotu do najłatwiejszych nie należy. W wrześniu ubiegłego roku konkurencyjna grupa ICE (Intercontinental Exchange) odpaliła jednak platformę Bakkt, a wraz z nim kontrakty na bitcoina. Mało tego w połowie stycznia CME wprowadziła opcje na bitcoinowe futuresy, co sugeruje, że duzi gracze światowej finansjery potencjał w tym rynku wciąż dostrzegają.
Drugi czynnik, na który zwraca uwagę Friedman, być może kluczowy, to bezpieczeństwo. – Musimy być pewni, że nasz model zarządzania ryzykiem jest adekwatny do tego typu instrumentu – przyznała. Chodzi tu zapewne zarówno o ryzyko zmienności, do którego należy odpowiednio dopasować standard instrumentu, w tym w szczególności poziomy depozytów zabezpieczających. Ponadto dochodzą jeszcze kwestie bezpieczeństwa samego przechowywania aktywów. Branża kryptowalutowa robi wiele, by zapewnić je na wielu poziomach. W ubiegłym roku pojawiły się wdrożenia zapewniające bezpieczne depozytowanie kluczy prywatnych dla graczy instytucjonalnych. Mało tego – coraz więcej giełd wprowadza coś w rodzaju funduszu gwarancyjnego, na wypadek wciąż pojawiających się ataków hakerskich i scamów. Mimo wszystko nadal jest to mała skala, a rynkowi obserwatorzy uważają, że brak odpowiednich zabezpieczeń to główna blokada przed szerszą adopcją kryptowalut. Co ciekawe – kilka dni temu bliźniacy Winklevoss poinformowali o uruchomieniu firmy ubezpieczeniowej Nakamoto, specjalizującej się właśnie w segmencie kryptowalut. Wygląda więc na to, że konkurencja trwa na wielu płaszczyznach – nie tylko organizacji obrotu czy wprowadzania instrumentów pochodnych, ale także w segmencie dostarczania rozwiązań zapewniających bezpieczny obrót i przechowywanie cyfrowych monet.
Polskie plany
– Kryptowaluty na pewno odegrają pewną rolę w globalnej gospodarce. Pytanie tylko, czy dojrzeją na tyle, by być powszechnie używanymi, jako nośniki wartości – spuentowała swoją wypowiedź Adena Friedman. Nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie, ale działania Nasdaq pokazują, że firma woli się przygotować na wypadek, gdyby odpowiedź na to pytanie okazała się twierdząca.