Czy wojna handlowa Trumpa ma sens?

“Trzymaj przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej”. Najprawdopodobniej Donald Trump musiał wziąć sobie te słowa głęboko do serca, gdyż znalazł nowych wrogów bardzo blisko. Trump otwarcie wypowiada wojnę handlową Kanadzie, Meksykowi oraz Chinom, nakładając potężne taryfy handlowe na wszystkie produkty, co jest sporą zmianą w stosunku do pierwszej wojny handlowej z pierwszej kadencji.

Publikacja: 03.02.2025 16:57

Michał Stajniak CFA Starszy Analityk Rynków Finansowych

Michał Stajniak CFA Starszy Analityk Rynków Finansowych

Foto: materiały prasowe

Wiele amerykańskich mediów nazywa nową wojnę handlową najgłupszą w historii, choć Donald Trump uważa, że jest ona bardzo potrzebna, aby przywrócić pozycję Stanom Zjednoczonym na arenie międzynarodowej. Czy nowa wojna handlowa ma sens? Czy jest ona jedynie elementem strategii? Kto i jak mocno straci wobec agresywnej polityki handlowej Stanów Zjednoczonych?

Trump nakłada taryfy na Kanadę, Meksyk i Chiny

Choć Trump zapowiadał od dawna nałożenie ogromnych taryf handlowych na gospodarki, z którymi Stany Zjednoczone mają największą wymianę handlową, to jednak rynki nie do końca dowierzały jego słowom. Ostatecznie Trump w pierwszym dniu lutego podpisał dekrety nakazujące nałożenie taryf handlowych na poziomie 25% na Kanadę oraz Meksyk, natomiast 10% taryfy handlowe na Chiny. Co ważniejsze są to szerokie taryfy handlowe, czyli mają dotyczyć wszystkich produktów. Jedynym wyjątkiem są surowce energetyczne pochodzące z Kanady. Te taryfy mają wynosić jedynie 10% i mają zacząć obowiązywać dopiero 18 lutego, zamiast 4 lutego. 

Czytaj więcej

Trump uderza cłami w sąsiadów i Chiny

Skutki gospodarcze. Kto straci najmocniej?

Taryfy celne podpisane przez Trumpa mają dotyczyć produktów o wartości 1,3 biliona dolarów. To nawet 3 razy więcej niż podczas pierwszej wojny handlowej za pierwszej prezydentury Trumpa. Wtedy taryfy handlowe były nakierowane na konkretne produkty i konkretne branże. Tym razem taryfy są szerokie, dlatego pojawia się pytanie o ich zasadność oraz trwałość. Zakładając jednak, że taryfy te miałyby być utrzymane, gospodarka amerykańska może stracić naprawdę dużo. Szacuje się, że wzrost gospodarczy w 2025 roku mógłby być ograniczony od 0,7 do 1,6 punktu procentowego. W 2026 roku byłoby to nawet ponad 2 punkty procentowe. To jednak nie koniec. Model Fed szacuje spory wpływ na inflację, rzędu 0,7 punktu procentowego. W takim scenariuszu szanse na dalsze obniżki stóp procentowych byłyby niewielkie, co oczywiście wydaje się być negatywne z perspektywy amerykańskiego biznesu, obywateli oraz inwestorów z Wall Street. 

Donald Trump sam przyznaje, że wpływ taryf handlowych może być negatywny dla samych obywateli USA, ale wskazuje na potrzebne poświęcenie, aby doprowadzić do długotrwałej poprawy sytuacji. Niemniej, w przypadku faktycznego wejścia w życie taryf handlowych, w 2025 roku może dojść do niemal pewnego spadku PKB w Kanadzie oraz Meksyku. Kraje te są mocno uzależnione od handlu ze Stanami Zjednoczonymi. W przypadku Meksyku aż 16% PKB jest związane z amerykańskim handlem. W przypadku Kanady jest to ok. 14%. Dla chin odsetek ten nieznacznie przekracza 2%, dlatego dla samej gospodarki nie powinno mieć to tak drastycznego wpływu jak w przypadku krajów Ameryki Północnej. Najprawdopodobniej dojdzie do mocnego zahamowania handlu w Ameryce Północnej, co może również wpłynąć negatywnie na kraje, które są dostawcami produktów do Kanady oraz Meksyku. Z drugiej strony USA mogą potencjalnie szukać tańszych alternatyw w innych rejonach globu. Właśnie dlatego w przypadku krajów azjatyckich (poza Chinami) może to stanowić szanse do zwiększenia eksportu. 

Foto: XTB

Które branże znajdą się pod presją?

Sektor samochodowy w USA jest bardzo mocno zintegrowany. Zanim samochód trafi do sprzedaży, niektóre części przekraczają granicę kilkukrotnie. Wobec tego, nałożenie taryf na Meksyk i Kanadę de facto nakłada taryfy handlowe na amerykańskich producentów. Oczywiście Trump chciałby sprowadzić całą produkcję do USA, ale nie jest to możliwe w krótkim terminie oraz byłoby to związane z ogromnymi kosztami. W tym momencie pierwsze szacunki wskazują, że przeciętny amerykański samochód miałby zdrożeć o ok. 3000 dolarów. To sporo, biorąc pod uwagę cenę takiego samochodu na poziomie 45-50 tysięcy dolarów. Warto również podkreślić, że inflacja w ostatnich latach była mocno zależna od zmian cen w sektorze motoryzacyjnym. 

Uwaga należy się również sektorowi elektroniki czy odzieży. Na pierwszy rzut można wziąć pod uwagę takich gigantów jak Apple czy Nike. Apple produkuje zdecydowaną większość swoich produktów w Chinach. To samo tyczy się Nike. Oczywiście jest to jedynie kropla w morzu spółek, które najprawdopodobniej przerzuciłyby zwiększone koszty na konsumentów. Ostatecznie szacuje się, że przeciętne gospodarstwo domowe w USA mogłoby na wojnie handlowej w obecnej skali stracić mniej więcej 2500-3000 dolarów rocznie. W przypadku pójścia dalej i nałożenia większych taryf handlowych na Chiny oraz wprowadzenie taryf handlowych na kraje Unii Europejskiej te koszty byłyby znacząco wyższe. 

Czy Europa ma się czego obawiać?

Europa wielokrotnie podpadała Trumpowi. Trump naciskał Europę, aby wydawała więcej na zbrojenia, aby nie pozostawiać problemu m.in. wojny na Ukrainie jedynie na barkach Stanów Zjednoczonych. Trump wskazuje również na spory deficyt handlowy z krajami UE, który teoretycznie mógłby być zmniejszony większymi zakupami surowców, przede wszystkim gazu LNG. Do tego czasu jest jednak mocno prawdopodobne, że Trump będzie chciał nałożyć przynajmniej częściowo taryfy na europejskie produkty. Sprawa z Europą, a w zasadzie z Unią Europejską jest bardziej skomplikowana. Trump najprawdopodobniej chciałby ograniczyć się do niektórych sektorów lub niektórych gospodarek. Z pewnością rozważałby nałożenie taryf na europejskie samochody - przede wszystkim niemieckie. Jednocześnie Trump mógłby nie nakładać taryf na wszystkie gospodarki, co miałoby doprowadzić do tego, że Unia Europejska nie nałożyłaby ogólnych taryf zwrotnych na USA. Spekuluje się, że taryfy na Europę planowane są na początek marca. Z drugiej strony sam Trump uważa, że jego nieprzewidywalność to jeden z największych atutów. Nie powinniśmy się w takim wypadku zdziwić, że Trump wykorzysta chwilę i nałoży taryfy na Europę już w przyszłym tygodniu, co mogłoby skutkować szybkim runięciem pary EURUSD poniżej parytetu. Warto równeiż wspomnieć, że dysproporcja między handlem między USA oraz Europą jest zdecydowanie większa niż ma to miejsce np. w przypadku USA i Kanady. 

Jak zareagował rynek?

Dolar amerykański zyskuje średnio 1% w stosunku do większości walut na świecie. Nieco większe ruchy były widoczne w przypadku par z dolarem kanadyjskim czy meksykańskim peso. Mocno tracą również europejskie waluty takie jak złoty, forint czy czeska korona. Potężne spadki widać na europejskich indeksach, gdzie trudno znaleźć taki szeroki rynek, który traci mniej niż 1%. Europejscy inwestorzy obawiają się tego, że na Europę lub poszczególne gospodarki zostaną nałożone podobne taryfy jak na Kanadę oraz Meksyk. Strach widać również na rynku kryptowalut, gdzie spadki sięgały nawet kilkunastu procent. Bitcoin powrócił poniżej 100 tysięcy dolarów. 

Czy to tylko strategia negocjacyjna?

Taryfy handlowe zostały wprowadzone pod pretekstem problemu napływu narkotyków i nielegalnych imigrantów do USA. Wobec tego istnieje duża szansa na to, że taryfy zostaną podważone przez Sąd Najwyższy w USA. Prawdopodobna strategia w takim wypadku będzie prowadziła do nakładania taryf na poszczególne produkty lub sektory, które będą łatwiejsze do uzasadnienia. Trump poprzez nałożenie obecnie szerokich taryf celnych chce wysłać wyraźną informację do swoich partnerów, że skończył się czas długotrwałych negocjacji i należy przyspieszyć pewne procesy. Na dłuższą metę żadna wojna handlowa nie jest uzasadniona, a jej utrzymywanie może prowadzić do wyraźnego spowolnienia na całym świecie. Nawet teraz w momencie wydania decyzji Trumpa o taryfach nie jest pewne, w jaki sposób będą one działać i czy w ogóle zostaną wprowadzone. Decyzje Trumpa pozostają mocno nieprzewidywalne i dopiero w momencie obowiązywania taryf przez kilka tygodni czy miesięcy będzie można ostatecznie odpowiedzieć, jaki będą one miały wpływ na gospodarkę czy zwykłego konsumenta. Jedyne co można na ten moment stwierdzić, że rynek pozostanie mocno zmienny i można oczekiwać kolejnych dużych ruchów. Negatywnych w przypadku nakładania kolejnych taryf handlowych, ale również pozytywnych w przypadku wyklarowania się sytuacji i oceny tego, że taryfy wcale nie wpłyną mocno na obecną sytuację. 

Komentarze
Obrona i atak WIG20EUR
Komentarze
Jastrzębi ton
Komentarze
Inflacja hamuje
Komentarze
Biotechy z GPW mają potencjał
Komentarze
Dobry rok Catalystu?
Komentarze
Bony zapchają dziurę