Każdy w zależności od swojej wiedzy i doświadczenia wskaże inną odpowiedź. Ja tradycyjnie w tym bałaganie postaram się poszukać pewnych prawidłowości.

Posłużmy się jako wzorcem indeksem S&P 500. Niedźwiedzie w tym roku pokonały dystans około 1340 punktów. Liczba jak każda inna, niczym szczególnym się nie wyróżnia. Pytanie, czy można było przewidzieć w jakimś scenariuszu, że dołek pojawi się w okolicach 4800 pkt. Poziom ten pokrywa się ze szczytem z pierwszych dni 2022 roku. Wtedy rozpoczął się ruch wtórny, który ma wysokość 1330 pkt. Podobna liczba już się pojawiła w tym paragrafie. Bieżące spadki są kopią tych sprzed trzech lat. Ciekawy przypadek. Dla tych, co lubią matematykę, dodam, że korekta zniosła 50 proc. impulsu. Co też już się zdarzyło w niedalekiej przeszłości.

Załóżmy przez chwilę, że prezydent USA nie będzie za dużo mówił o handlu zagranicznym w najbliższych miesiącach. Strukturalnie nadal obowiązuje układ wyższych szczytów i dołków na wysokich interwałach. Tak jak po deszczu pojawia się słońce, tak po korekcie tworzy się impuls. Jego minimalna wysokość to wielkość spadków plus jeden punkt. W końcu musi się pojawić nowe ekstremum. Często impulsy są dłuższe. Ten z lat 2020–2022 liczy około 2630 pkt. Ten, który zakończył się w styczniu, jest jego bliźniakiem, do tego jednojajowym. To jaką drogę byki powinny przebyć tym razem? Fundamentaliści sprawdzą formuły w Excelu, ci bliżej żłobu poczekają, co powie prezydent, a technicy jeszcze raz przeanalizują powyższe liczby. Żyjemy w coraz ciekawszych czasach.