Jeszcze kilka dni temu powiedziałbym, że gdy WIG20 spadnie do 2100 pkt, to trzeba będzie kupować polskie akcje, przetrzymać straszenie w marcu, zarobić i sprzedać w maju. Teraz ten plan nie wygląda już zbyt dobrze.
Krzysztof Borowski: Na WIG20 widać coś w rodzaju formacji RGR, czyli głowy i ramion. Mamy wybicie w dół przez linię szyi, przez co zapala się poziom docelowy w okolicy 1800 pkt. Może nie dzisiaj i nie jutro, ale w średnim terminie. Chyba że indeks zawróci powyżej tego wsparcia, które zostało w poniedziałek naruszone. Wtedy może być gwałtowne wyjście w górę. Jeśli tak się nie stanie, tylko WIG20 zatrzyma się na tej linii wsparcia, która teraz stała się linią oporu, to raczej będzie trzeba oczekiwać wybicia dołem.
Dariusz Świniarski: WIG20 jako ten indeks, który charakteryzuje się największym zaangażowaniem inwestorów zza granicy, naturalnie traci, gdy na świecie utrzymuje się awersja do ryzyka, a kapitał odpływa z rynków wschodzących ku bezpiecznym przystaniom.
O tym, dlaczego WIG20 nie zdołał wrócić do szczytu z 2007 r., inaczej niż szeroki WIG:
Dariusz Świniarski: W trakcie hossy do 2007 r. WIG20 był ciągnięty w górę przez banki, z olbrzymią dominacją Pekao SA i PKO BP. Wskaźnik C/WK (cena do wartości księgowej) dla indeksu WIG-banki sięgał wtedy 3,8, teraz to niespełna 1,4. Kursy banków są niżej, bo niższa jest realizowana przez nie stopa zwrotu z kapitału. Wtedy wynosiła 20 proc., a dzisiaj niewiele powyżej 1. Sam WIG-banki akurat ostatnio mocno rósł, ale nawet to nie wystarczyło, aby pociągnąć WIG20. To pokazuje, że temu indeksowi nie sprzyjała struktura sektorowa. Gdy na światowych rynkach drożały spółki technologiczne, to w WIG20 takich spółek nie było. Gdy w końcu się w nim znalazły, np. Allegro, to zaczęły mocno tanieć.
Krzysztof Borowski : WIG20 nie jest dobrą wizytówką warszawskiej giełdy. Czasem spółki robią karierę w mWIG40 i są dołączane do WIG20, gdy kursy ich akcji są w okolicach szczytu. Tak było w przypadku Mercatora, ale takich przypadków było więcej. Po wejściu do WIG20 te spółki tanieją. Dodatkowo, brak kapitalizacji dywidend co roku podcina ten indeks. Ale warto też pamiętać, że hossa zakończona w 2007 r. to nie była zwykła hossa, tylko – jak wtedy żartowaliśmy – hossanna. Doszło do przełamania zmodyfikowanej linii trendu, co się rzadko zdarza. Krótko mówiąc, w 2007 r. było bardzo drogo i teraz trudno będzie do tego poziomu wycen wrócić, szczególnie w świetle tego, co się dzieje na świecie.