O RELATYWNEJ SŁABOŚCI POLSKIEGO RYNKU AKCJI W LISTOPADZIE
MARIUSZ ADAMIAK: Rynki wschodzące ogółem miały ostatnio gorszy czas. To się wiąże z nieprzyjemnym dla tych rynków koktajlem czynników, m.in. zacieśnieniem polityki pieniężnej w USA, trudniejszymi warunkami finansowania, hamującym wzrostem w Chinach. W Polsce były jeszcze dodatkowe czynniki, negatywne dla rynku akcji. W WIG20 jest sporo spółek, których działalność jest regulowana z powodu przynależności sektorowej bądź struktury właścicielskiej. Gdy inwestorzy usłyszeli, że MOL na Węgrzech może czekać administracyjna kontrola cen, zaczęli się obawiać, że podobnie może być w Polsce. Te obawy dotknęły też wycen spółek energetycznych. Swoją rolę odegrało osłabienie waluty. To mocno uderzyło w spółki konsumpcyjne, które sprowadzają część produktów z zagranicy. A dodatkowo presja inflacyjna prowokuje pytania o trwałość boomu konsumpcyjnego.
DARIUSZ ŚWINIARSKI: Od początku roku do 5 listopada akcje banków podrożały o 100 proc. Potem przyszła oczekiwana korekta. Pierwsze podwyżki stóp zostały już zdyskontowane w cenach akcji banków, a kolejne nie będą miały tak dużego wpływu na ich wyniki. Inwestorzy zrealizowali zyski na akcjach banków, a jednocześnie WIG20 nie dostał wsparcia ze strony spółek wzrostowych. Ale fundamentalnie nie widać czynników ryzyka, które mogłyby podtrzymywać relatywną słabość polskich indeksów giełdowych.
WOJCIECH BIAŁEK: Pod względem dwumiesięcznej stopy zwrotu najsłabsze w Europie były ostatnio giełdy w Rydze, Wilnie i Warszawie. Co je łączy? Narzuca się odpowiedź, że to kryzys migracyjny. To jest dość zaskakujące, bo to nie jest bardzo duży kryzys. Ale najwyraźniej inwestorzy z jakichś względów potraktowali go dość poważnie. Zwracam na to uwagę, bo traktuję to jako pierwsze – na razie niezbyt groźne – pomruki poprzedzające znacznie poważniejsze tego typu wydarzenia, które mogą się powtarzać w najbliższych dziesięcioleciach. Procesy demograficzne na różnych kontynentach oraz zmiany klimatyczne jednoznacznie sugerują, że to, co właśnie zobaczyliśmy, to przedsmak wydarzeń, które się będą rozgrywać w przyszłości.
O ODWRÓCENIU SIĘ KRZYWEJ RENTOWNOŚCI POLSKICH OBLIGACJI
MARIUSZ ADAMIAK: Często słyszę, że odwrócona krzywa rentowności wskazuje na jakiś błąd władz monetarnych. Tak może być, ale czasami jest to konieczność. Gdy oczekiwania inflacyjne zaczynają się odkotwiczać, co jest bardzo niebezpiecznym zjawiskiem, władze monetarne muszą nacisnąć na hamulec. Niektóre banki centralne, w tym NBP, właśnie się na to zdecydowały. W efekcie wzrosły rentowności obligacji krótkoterminowych . To z jednej strony zła wiadomość, bo bardziej restrykcyjne warunki monetarne będą tłumiły wzrost gospodarczy. Ale z drugiej strony to dobra wiadomość. To, że rentowności długoterminowych obligacji nie są wyżej niż krótkoterminowych, pokazuje, że w ocenie inwestorów polityka pieniężna będzie skuteczna i inflację uda się opanować.
DARIUSZ ŚWINIARSKI: Odwrócenie się krzywej rentowności w Polsce miało bardzo nieszablonowy charakter. Jego głównym motorem był skok rentowności obligacji krótkoterminowych w następstwie spóźnionych decyzji NBP, który jeszcze na początku 2021 r. nie widział problemu z inflacją. Skokowy wzrost stóp i zmiana komunikacji NBP doprowadziły do chwilowego odwrócenia się krzywej. Natomiast po tej ostrej przecenie obligacji w październiku i listopadzie ich ceny stały się atrakcyjne. A jeśli kolejne ruchy RPP będą mniej jastrzębie od oczekiwań, ta atrakcyjność jeszcze się zwiększy.
O ZALEŻNOŚCI MIĘDZY KURSEM ZŁOTEGO A CENAMI AKCJI.
WOJCIECH BIAŁEK: Historycznie zależność była prosta: siła złotego była związana z przepływami kapitału z i na GPW. Podczas hossy na rynku akcji, związanej z przypływem globalnego kapitału, złoty się umacniał. Podczas bessy było odwrotnie. Obecna sytuacja jest o tyle niepokojąca, że z powodu takich a nie innych działań RPP i rządu w trakcie kryzysu, pomimo potężnego wzrostu cen akcji w ostatnim roku skala umocnienia złotego była bardzo niewielka. To ma niepokojące implikacje. Skoro podczas hossy złoty umocnił się w niewielkim stopniu, to jego osłabienie w trakcie odpływu kapitału może wyprodukować sporą liczbę niepokojących szeroką publiczność informacji o rekordowych kursach zagranicznych walut. To nie będzie poprawiało nastrojów.