Tradycyjnie, chciałbym zacząć od zaskoczeń. Czy w lutym wydarzyło się coś, oprócz wybuchu kolejnych ognisk epidemii koronawirusa, co panów zdaniem zasługuje na uwagę, bo jest istotne dla rynków finansowych?
Krzysztof Borowski (KB): Zrobiłem sobie mały „rachunek sumienia" przy okazji rynkowego załamania i sprawdziłem jakie aktywa radzą sobie najlepiej od 2008 r. I tu kilka ciekawostek. Najlepiej wypada pallad. Zainwestowane 12 lat temu 100 zł, teraz warte byłoby ponad 1300 zł. Świetnie radziły sobie alkohole inwestycyjne, przede wszystkim whiskey – na indeksie Vintage 50 zarobilibyśmy 894 zł, na Icon 100 583 zł, na Japanese Icon 100 383 zł. I dopiero później zaczyna się rynek akcji, z S&P500 na czele (327 zł). Na złocie mielibyśmy 177 zł, na WIGu 180 zł, na ropie 108 zł, a na platynie 91 zł. Historia pokazuje, że w czasach kryzysowych portfele asset management zwiększają udział w inwestycjach alternatywnych, kosztem akcji i obligacji. I na przykład już teraz widać ożywienie na polskim rynku sztuki, na co z pewnością uwagę warto zwrócić.
Sobiesław Kozłowski (SK): Dla mnie negatywnym zaskoczeniem miesiąca jest skala słabości WIG20 i złotego. Nie spodziewałem się aż takiej deprecjacji. Na plus natomiast jestem zaskoczony popytem na obligacje. Rentowności amerykańskich papierów dłużnych dotarły do historycznie niskiego 1 proc., a niemieckich do -0,6 proc. Świetnie też zachowywało się złoto, po raz kolejny udowadniając, że stanowi bezpieczną przystań. Także zmiany wycen i ich skala były dla mnie ostatnio największym źródłem zaskoczeń.
Wojciech Białek (WB): Podstawowe zaskoczenie to przełamanie wsparć przez WIG20, które ten indeks uklepywał przez 1,5 roku. W moim scenariuszu miała to być długotrwała akumulacja, która miała się zakończyć ruchem w górę, a zakończyła się ruchem w dół. Czarny łabędź „przeleciał" nad rynkiem i zrobił sporo zamieszania. Poza tym zaskoczeniem była decyzja Fedu o cięciu stóp – pierwsza od 2008 r. obniżka o 0,5 pkt proc.