Adam Antoniak, Bank Pekao: Podwyżka stóp w tym roku jest możliwa

#PROSTOzPARKIETU. Ryzyko, że inflacja utrwali się na podwyższonym poziomie, istnieje we wszystkich krajach regionu.

Publikacja: 24.06.2021 18:40

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu #PROSTOzPARKIETU był Adam Antoniak, starszy ekonom

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu #PROSTOzPARKIETU był Adam Antoniak, starszy ekonomista w Banku Pekao.

Foto: parkiet.com

Banki centralne Węgier (MNB) i Czech (CNB) jako pierwsze w UE od wybuchu pandemii zdecydowały się w tym tygodniu na podwyżki stóp procentowych. W obu krajach inflacja jest powyżej celu inflacyjnego, a banki centralne tłumaczą, że nie chcą dopuścić do jej utrwalenia się na podwyższonym poziomie. W Polsce inflacja również jest powyżej celu NBP, ale ten stóp nie podnosi. Dlaczego?

Te trzy banki centralne funkcjonują w podobnym otoczeniu inflacyjnym, ale nieco inaczej je interpretują. Węgrzy i Czesi obawiają się, że inflacja może utrwalić się na podwyższonym poziomie, stąd decyzja, aby rozpocząć cykl zacieśniania polityki pieniężnej. NBP stoi zaś na takim stanowisku jak Fed – że wzrost inflacji jest przejściowy i w dużej części podyktowany czynnikami podażowymi, a więc na chwilę obecną nie ma potrzeby dostosowania parametrów polityki pieniężnej.

Czy inflacja w Polsce ma rzeczywiście inny charakter niż w pozostałych krajach regionu? Część ekonomistów wskazuje, że na Węgrzech wzrost płac jest istotnym kołem zamachowym inflacji, a u nas jeszcze nie.

Ja bym powiedział, że sytuacja na rynku pracy jest raczej tym, co wszystkie kraje regionu łączy. Polska ma najniższą stopę bezrobocia w całej UE, na Węgrzech i w Czechach sytuacja też jest dość napięta. Z tego powodu wydaje się, że w krajach Europy Środkowo-Wschodniej ryzyko utrwalenia się inflacji na podwyższonym poziomie jest wyraźnie wyższe niż np. w USA, gdzie zatrudnienie jest wciąż o około 7,5 mln osób niższe niż przed pandemią. Jeśli chodzi o sytuację na rynku pracy, kraje naszego regionu przeszły przez pandemię relatywnie suchą stopą. W okres dynamicznego ożywienia wchodzimy więc z dość ciasnym rynkiem pracy. Już są sygnały, że pracodawcy mają problem ze znalezieniem pracowników, a to może zwiastować dalszy wzrost płac. Najbardziej obawia się tego węgierski bank centralny, ale ryzyko rozkręcenia się spirali płacowo-cenowej istnieje w całym regionie.

Prezes NBP Adam Glapiński powtarza, że do wzrostu inflacji powyżej celu NBP przyczyniają się przede wszystkim czynniki, na które krajowa polityka pieniężna nie ma wpływu. Jeden z nich ma charakter globalny: to odbicie cen ropy naftowej. Ale do tego w Polsce mamy do czynienia z szybkim wzrostem cen energii elektrycznej i cen odbioru śmieci. Ekonomiści z Credit Agricole policzyli, że gdyby te ceny rosły w tempie zgodnym z celem inflacyjnym NBP, to inflacja byłaby o połowę niższa. Tak samo jest w innych krajach regionu?

Podwyżek cen administrowanych jest w Polsce w tym roku sporo. Trzeba jednak zadać sobie pytanie, czy one ustąpią w przyszłym roku. Wiemy na przykład, że ceny energii elektrycznej są w dużej mierze pochodną polityki energetycznej UE i są uzależnione od kosztów uprawnień do emisji CO2. Duża część czynników podażowych, które przyczyniają się do podwyższonej inflacji, jest zresztą dla wszystkich państw regionu wspólna. To m.in. wzrost cen surowców i braki pewnych komponentów. To może przekładać się na ceny konsumpcyjne tylko przejściowo. Ale na to nałoży się szybki wzrost popytu, którego można oczekiwać w najbliższych kwartałach. Wzrost PKB w Polsce w tym i w przyszłym roku zapewne przekroczy 5 proc. To może sprawić, że wzrost cen zacznie się utrwalać.

Szukając przyczyn różnicy w nastawieniu NBP i innych banków centralnych regionu, część ekonomistów wskazuje na nadwyżkę Polski na rachunku obrotów bieżących. Konsekwencją ma być to, że nie grozi nam nadmierne osłabienie złotego, które podbijałoby inflację.

Jeśli chodzi o równowagę zewnętrzną, Polska na pewno jest w lepszej sytuacji niż Węgry. Ale trzeba pamiętać, że przepływy kapitału są często generowane przez czynniki krótkoterminowe. Banki centralne Czech i Węgier są na początku cyklu podwyżek stóp procentowych, więc różnica między poziomem stóp tam i w Polsce będzie się powiększała. To może przejściowo ograniczyć atrakcyjność złotego względem walut innych walut z regionu.

O ile nie będzie tak, że inwestorzy pod wpływem decyzji CNB i MNB zaczną oczekiwać, że w Polsce – wbrew deklaracjom prezesa NBP – do podwyżek stóp w tym roku jednak dojdzie. W ostatnich dniach, mimo podwyżek stóp w regionie, złoty się akurat umacnia...

Inwestorzy traktują nasz region jako całość i gdy widzą, że polityka pieniężna na Węgrzech i w Czechach jest zacieśniana, to zaczynają rozgrywać takie scenariusze, że w Polsce też to nastąpi wcześniej, niż sygnalizuje to RPP. To, czy te oczekiwania okażą się celne, będzie w dużej mierze zależało od lipcowych prognoz Departamentu Analiz Ekonomicznych NBP. One prawdopodobnie pokażą wyraźnie lepsze perspektywy wzrostu gospodarczego, ale też ryzyko utrzymywania się podwyższonej inflacji. Z kolei listopadowe prognozy powinny już uwzględniać częściowo efekty Polskiego Ładu, co też może przyczyniać się do wyższej inflacji.

Oczekiwaniom, że RPP jednak podwyższy stopy jeszcze w tym roku, sprzyja to, że wysyłane przez to gremium i przez prezesa NBP sygnały nie są jednoznaczne.

Pole manewru w interpretacji komunikatów po posiedzeniach RPP jest rzeczywiście spore. Ostatnio rynek większą wagę przykłada jednak do wypowiedzi prezesa Glapińskiego. A tu pewne zmiany tonu jednak widać. Prezes NBP nie odcina się już kategorycznie od scenariusza podwyżek stóp procentowych. Z jego wystąpień zniknęło zapewnienie, że stopy pozostaną bez zmian do końca kadencji RPP. Nasz bazowy scenariusz zakłada obecnie, że pierwsza podwyżka stóp nastąpi w I kwartale 2022 r., ale nie można całkowicie wykluczyć, że RPP zdecyduje się na to w listopadzie. gs

Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Inwestycje
ESRS G1 Postępowanie w biznesie
Inwestycje
Złoto już powyżej 3300 dolarów za uncję
Inwestycje
Złoto może być nawet dwa razy droższe
Inwestycje
Krajowy popyt na obligacje nie odpuszcza
Inwestycje
Trump przegrywa we własną grę. Na rynkach ogromny chaos