Rynek sztuki. Wyprzedaż muzeów uzdrowi rynek

Kolekcjonerzy chętnie kupią dzieła zalegające w muzealnych magazynach.

Publikacja: 01.06.2018 12:06

Krajowi kolekcjonerzy, inwestorzy, antykwariusze od lat skarżą się na niską, stale malejącą podaż obrazów. To skutek tego, że nigdy nie mieliśmy silnego mieszczaństwa. W innych krajach przez stulecia zamawiało ono obrazy, wyroby rzemiosła artystycznego lub oprawy książek u introligatorów. Polska szlachta nie miała zamiłowania do sztuki i kapitałów obrotowych na zakupy.

W Polsce po 1918 roku rynek sztuki nie zdążył rozwinąć się na wzór europejski. W PRL nie istniał wolny rynek, zamknięte były granice. Po 1989 roku handel sztuką, również tą powojenną, z konieczności bazuje na imporcie poloników rozproszonych po świecie, ponieważ wyczerpały się ubogie zasoby w kraju. W katalogach aukcyjnych od lat czytamy, że oferowane obrazy przywieziono z USA, Niemiec lub Włoch.

Niechciane dary

Przed laty sprzedano w Warszawie kolekcję dzieł Nikifora, hurtem zakupioną w Izraelu. Marszand Andrzej Starmach dzieła Władysława Hasiora kupował w Skandynawii, gdzie artysta pracował z powodzeniem w latach 60. i 70. Do Polski masowo przywozi się tysiące prac artystów tzw. Szkoły Paryskiej, ale także prace powojennych klasyków, np. Tadeusza Kantora, Jana Tarasina, Wojciecha Fangora, Ryszarda Winiarskiego. Mnożyć można podobne przykłady.

Sprzedaż z muzealnych magazynów w Polsce jest dozwolona prawem. Problem ma charakter psychologiczny. Któreś muzeum musi się odważyć i jako pierwsze dokonać rozważnej selekcji zbiorów przechowywanych w magazynach, nigdy niepokazywanych.

Faktem jest, że w PRL zapchano muzealne magazyny darami wymuszonymi sytuacją polityczną. Wtedy nawet trzeciorzędni malarze, korzystając z wpływów politycznych, oddawali muzeom cały swój dorobek. Zyskiwali w ten sposób nieśmiertelność, bowiem w tamtych czasach muzeum było symbolem wiecznego trwania artysty.

Takie dary stymulowane były przez władze polityczne PRL. Traktowano je bowiem jako dowód ścisłej współpracy twórców kultury z komunizmem. Właśnie w ten sposób, najdelikatniej mówiąc, zapchano magazyny muzeów.

Byłem świadkiem takich masowych darów. To na pewno nie są rzeczy bezcenne, o fundamentalnym znaczeniu dla narodowej kultury. Są to obrazy po prostu przyjemne dla oka, które dziś, po sprzedaży, mogą zacząć żyć w mieszkaniach miłośników sztuki lub nawet koneserów.

Na przykład byłem świadkiem, jak Maria i Stanisław Dawscy cały swój dorobek podarowali muzeum w Sandomierzu. Dorobek ten nie jest znany. Dziś to wolny rynek, nie zaś muzea, daje nieśmiertelność artyście. Artysta żyje w świadomości społecznej wtedy i tylko wtedy, kiedy jego prace krążą w handlu. Dzieła Dawskich z powodzeniem mogą zaistnieć na rynku i w masowej wyobraźni Polaków. Teraz grafikę Dawskiego wystawi na aukcji Galeria Antiqua et Moderna.

Po wystawie w dobrym muzeum dzieła drożeją

W PRL cały dorobek do muzeów darowali także polonijni artyści. Dla komunistów był to z kolei dowód, że Polonia popiera komunizm. Wiele z tych prac to świetna dekoracja, z powodzeniem będą licytowane na aukcjach.

Już słyszę głosy sprzeciwu. A co będzie jeśli za 50 lat będziemy chcieli zorganizować wystawę danego artysty i okaże się, że sprzedaliśmy z magazynów jego prace?

Odpowiadam: nic się nie stanie! Wystarczy w internecie upowszechnić wiadomość, że potrzebne są obrazy na wystawę. Prywatni właściciele na wyścigi wypożyczać będą posiadane dzieła, bo wystawa i katalog nobilitują obraz, mogą spowodować wzrost jego ceny.

Wyprzedaż wybranych obiektów z muzealnych magazynów ożywi krajowy rynek, będzie to forma upowszechnienia sztuki. O rozważnej wyprzedaży zadecydować muszą sami muzealnicy. Widzę tu podstawowy problem. Kto zechce pierwszy podjąć historyczną decyzję? Wyprzedaży nie powinien odgórnie inicjować minister.

W świecie rozważna wyprzedaż z muzeów praktykowana jest od dziesięcioleci. Tam muzealnicy zbierają doświadczenia z selekcji, doskonalenia, profilowania zbiorów. Uczą się na własnych błędach. Możemy z tych doświadczeń skorzystać.

Narodowa Galeria Zachęta po 1989 roku organizowała kilka aukcji wyprzedaży ze swoich zbiorów, dokumentują to katalogi. Sprzedane prace na pewno nie musiały być przechowywane w zbiorach państwowych na koszt podatników.

Podobnie wyprzedawała swą kolekcję np. Galeria Krzysztofory, należąca do Stowarzyszenia Artystów Grupa Krakowska. Kolekcjonerzy, którzy zakupili dzieła z Krzysztoforów, wypożyczali je później na liczne wystawy.

Zagrożeniem może być wywieranie nacisku na muzealników, dyktowanie im, co mają sprzedać. Antykwariusze mogą im zlecać, aby pozbywali się konkretnych przedmiotów. Mogą to być sytuacje korupcjogenne. W Polsce po 1989 roku trwa odbieranie z muzealnych magazynów prywatnych depozytów. Często jest tak, że to antykwariusze wywierają nacisk na właścicieli, aby odbierali depozyty nawet te stale prezentowane na galeriach.

Galeria na aukcjach

Wśród polskich muzealników następuje naturalna wymiana pokoleniowa. Odchodzą z zawodu osoby ukształtowane w czasach PRL, zamknięte na świat, nieznające świata. W PRL nierzadko ta sama osoba była dyrektorem muzeum 30 lat lub dłużej. Gwarantowało to władzom politycznym pełną kontrolę nad muzeami. Spowodowało to jednak izolację naszego muzealnictwa od rozwiązań praktykowanych w świecie.

Mam nadzieję, że problem odpowiedzialnej selekcji muzealiów nie zostanie utopiony w pseudo politycznych sporach. Stawiam ten problem w prasie od 1986 roku. W PRL wyprzedaż też była formalnie możliwa, ale nie było odważnych.

Podaż będzie malała, bowiem stale przybywa nowych organizatorów aukcji, a nie przybywa towaru. Ostatnio zorganizowała aukcję Galeria Quadrilion. Na pewno do końca roku kolejne galerie zadebiutują na rynku aukcyjnym.

11 czerwca odbędzie się aukcja Galerii Antiqua et Moderna (www.artinfo.pl). Pod młotek trafią poszukiwane prace powojennych klasyków, np. Zofii Artymowskiej. Warto kupować nie tylko malarstwo. 6 czerwca Pragaleria (www.pragaleria.pl) wystawi ofertę wybitnego designu z czasów PRL.

[email protected]

Inwestycje alternatywne
Małe sztabki i złote monety królują w rosnących zakupach Polaków
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje alternatywne
Pozycja długa na rynku sztuki
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: BMW 501. Barokowy anioł
Inwestycje alternatywne
Ciągle z klasą!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje alternatywne
Wysoka cena niewiedzy
Inwestycje alternatywne
Pułapki inwestowania w sztukę