Wchodzimy powoli w okres świąteczny. Trzeba się spodziewać, że emocji na rynku będzie w tym czasie nieco mniej. Inwestorzy weszli już w tryb odpoczynku?
Za nami jest już grudniowa sesja „trzech wiedźm”, która była w piątek. Kalendarz wydarzeń rynkowych jest stosunkowo ubogi, trudno jest znaleźć impulsy, które mogłyby ruszyć rynkiem. To powoduje, że faktycznie trudniej jest się wyróżnić tym, którzy liczą na większą zmienność.
W całym 2022 r. tych emocji jednak nie brakowało. Mieliśmy do czynienia z mocnymi spadkami indeksów. Jest szansa, że nadchodzący rok będzie lepszy?
Punkt widzenia oczywiście zależy od zajętej pozycji. Dla tych, którzy obstawiali zwyżki, faktycznie był to trudny rok. Z drugiej strony z perspektywy naszego biura, gdyby ten rok nie był taki wymagający, to nie wyróżnilibyśmy się strategią. Zakładaliśmy, że w negatywnym scenariuszu WIG20 spadnie do 1300–1350 pkt – i faktycznie indeks osiągnął ten poziom. Obecnie wydaje mi się, że rynek trochę przesadza z optymizmem przed 2023 r. Zakładamy, że pod koniec I kwartału albo w okolicach października przyszłego roku będzie jeszcze lokalny dołek. Odbicie będzie miało kształt litery „W” i uważam, że jesteśmy w połowie tego ruchu.