Alan Greenspan, były wieloletni prezes Rezerwy Federalnej, w swojej autobiografii wspomina, że ekonomii nauczył się nie tyle na studiach, ile w bibliotece instytutu analitycznego Conference Board. Była to „skarbnica danych na temat każdej ważniejszej gałęzi przemysłu Stanów Zjednoczonych", „wypełniona setkami półek z książkami opisującymi rzeczywiste funkcjonowanie tych branż". Przyszły szef Fedu spędzał tam długie godziny, analizując załadunki wagonów towarowych w XIX w., trendy w cenach bawełny krótkowłosej po wojnie secesyjnej i inne ważkie zagadnienia.
Złośliwi powiedzą, że Greenspan ekonomii nauczył się słabo, skoro nie był w stanie dostrzec narastającej na jego oczach bańki na rynku nieruchomości, którą sam w pewnym stopniu napompował. Ale abstrahując od oceny dorobku „maestro", jego wspomnienia dobrze ilustrują pewną prawdę: jeśli istnieją w ogóle niezmienne prawa ekonomiczne, to można je poznać, analizując zachowania dowolnego konsumenta, firmy czy branży. Innymi słowy, gospodarka jest jak kula: można ją oglądać z którejkolwiek strony i zawsze wygląda tak samo.
Co nie znaczy, że każdą stronę ogląda się z równym zainteresowaniem. Z pewnością jedną z najprzyjemniejszych lekcji ekonomii można odebrać, czytając „Ekonomię piwa" pod redakcją?Johana Swinnena, wydaną niedawno nakładem oficyny wydawniczej Uniwersytetu Oksfordzkiego. Raczkująca dyscyplina, jaką jest piwonomia, jest tak zajmująca, że nawet publikacje naukowe, których zbiorem jest ta książka, mogą stanowić lekturę do poduszki. Albo do kufla.
Branża piwowarska z kilku powodów bardziej nadaje się do zgłębiania uniwersalnych praw ekonomicznych, niż inne (np. branża winiarska, a przecież ekonomia wina istnieje od dawna, o czym świadczy wydawany od 2006 r. „Journal of Wine Economics"). „W skali światowej piwo zarówno pod względem wolumenu, jak i wartości sprzedaży, jest zdecydowanie najważniejszym napojem alkoholowym w skali globalnej (...) To sprawia, że rynek piwa nie tylko sam w sobie jest ciekawym obiektem badań, ale też daje wgląd w to, jak?funkcjonuje gospodarka (i świat)" – pisze we wstępie Swinnen, badacz brukselskiego ośrodka analitycznego CEPS.
W jednym z dalszych rozdziałów myśl tę rozwija Lisa George, pisząc: „Branża piwowarska pod wieloma względami stanowiła laboratorium badawcze organizacji przemysłowej, można więc na jej przykładzie analizować skutki innowacji technologicznych, regulacji rządowych, ruchów strategicznych i fuzji". Rzeczywiście, konsolidacja branży piwowarskiej zaczęła się ponad 100 lat temu i była gwałtowniejsza niż w innych gałęziach przemysłu. Przykładowo, w Wielkiej Brytanii w 1900 r. było 6447 browarów, a w latach 80. ubiegłego wieku już tylko 142. Katalizatorem tego procesu była po II wojnie światowej telewizja: niepodzielnych kosztów ogólnokrajowej reklamy nie opłacało się bowiem ponosić regionalnym browarom, które w efekcie traciły udziały w lokalnym nawet rynku na rzecz browarów o większej skali działalności.