Przywódcy państw Unii Europejskiej zgodzili się podczas negocjacji w nocy z poniedziałku na wtorek, by zaprzestać kupowania rosyjskiej ropy dostarczanej przez tankowce. Dostawy surowca rurociągami będą wciąż możliwe, co umożliwi korzystanie z rosyjskiej ropy Węgrom, Słowacji i Czechom. "Sankcje wkrótce dotkną 75 proc. rosyjskiego importu ropy do UE" - zatweetował Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej. Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej, stwierdziła natomiast, że ponieważ Polska i Niemcy do końca roku przestaną odbierać ropę z rurociągu "Przyjaźń", to import surowca z Rosji do Unii zmniejszy się do końca grudnia o 90 proc.
Nie wiadomo jak długo ropa dostarczana rurociągami będzie wyłączona z sankcji. Ponadto w przypadku Bułgarii i być może również innych krajów, całkowita rezygnacja z rosyjskiej ropy dostarczanej tankowcami będzie rozciągnięta w czasie, nawet do grudnia 2024 r. Analitycy wskazują jednak, że częściowe unijne embargo może znacząco wpłynąć na rynek.
- To z pewnością działa bardzo „byczo” na ceny ropy, gdyż powstają napięcia podażowe. Otwieranie gospodarki chińskiej również wspiera ceny – wskazuje Tina Teng, analityczka CMC Markets.
- Jeśli embargo zostanie wdrożone tak jak zapowiedziano, to rosyjska ropa nadal będzie płynęła do Europy w nadchodzących miesiącach. Zakaz może jednak podwyższyć ceny w długim terminie. Silnymi czynnikami, które trzeba obserwować są również: odmrażanie gospodarki Chin oraz sezon wakacyjny na Zachodzie - twierdzi Giovanni Staunovo, analityk UBS.