Firmy należące do grupy kapitałowej Petrolinvestu wydały łącznie 2,013 mln zł na pozyskanie 13 koncesji na poszukiwania gazu łupkowego w Polsce – wynika z informacji, do których dotarł „Parkiet". Średnio na jedno pozwolenie przeznaczyły zatem niespełna 155 tys. zł. Kwota ta obejmuje opłaty za użytkowanie górnicze oraz opłaty koncesyjne. Dzięki temu grupa kapitałowa uzyskała prawo do prowadzenia poszukiwań gazu łupkowego na obszarze ponad 9,6 tys. km2. Jak wylicza Petrolinvest, obszar prawie 5,8 tys. km2 przypada na samą spółkę, co wynika z przeliczenia udziałów, jakie posiada w poszczególnych firmach.
Niebotyczny wzrost
Na początku stycznia Bertrand Le Guern, prezes Petrol-investu, w wywiadzie dla „Parkietu" powiedział, że wartość koncesji gazu łupkowego w Polsce należących do grupy można już oszacować, metodą porównawczą w stosunku do innych transakcji rynkowych, na około 500 mln dolarów (około 1,6 mld zł). To szokująca wartość zwłaszcza w zestawieniu z ceną, w jakiej je nabyto. Przy tych założeniach należałoby stwierdzić, że w ciągu kilku miesięcy wartość koncesji wzrosła osiemsetkrotnie. Tymczasem w ramach 13 koncesji nie poczyniono jeszcze prawie żadnych znaczących inwestycji. A będą potrzebne ogromne nakłady zanim dojdzie do wydobycia gazu, o ile w ogóle zostanie znalezione odpowiednie złoże. Co więcej, na podstawie obecnych pozwoleń firmy mogą na razie wykonywać tylko badania sejsmiczne. Żadna koncesja (wszystkich udzielono na trzy lata) nie umożliwia prowadzenia prac wiertniczych.
Aby móc wykonywać wiercenia, firmy będą musiały wystąpić do Ministerstwa Środowiska z nowym wnioskiem dotyczącym możliwości wykonywania takich prac oraz przedłużenia koncesji. – Za przedłużenie koncesji będą naliczone dodatkowe opłaty koncesyjne oraz wynagrodzenia za przedłużenie użytkowań górniczych – poinformował nas Departament Geologii i Koncesji Geologicznych resortu środowiska. Stanie się to jednak możliwe dopiero po wykonaniu wszystkich dotychczas przewidzianych badań sejsmicznych. Ile będą kosztować, na razie nie wiadomo.
Petrolinvest ma jednak obecnie większy problem. Prokuratura Apelacyjna w Warszawie prowadzi śledztwo wobec trzech osób związanych z firmami należącymi do grupy i oskarża je o korupcję przy pozyskiwaniu koncesji na gaz łupkowy. Inwestorzy obawiają się, że w wyniku potwierdzenia się zarzutów korupcji względem tych pracowników istnieje ryzyko utraty koncesji.
Trzy spółki
Koncesje, które Petrolinvest traktuje jak swoje, należą do firm: Eco Energy 2010, Silurian i Silurian Energy Services. Większościowym udziałowcem jest jednak tylko w Silurianie. Posiada w nim 90 proc. udziałów. Spółka otrzymała pięć koncesji w okolicy miast: Chodel, Głubczyce, Kędzierzyn-Koźle, Maków Mazowiecki i Opole, za które zapłaciła 853 tys. zł. Petrol-invest pośrednio jest też udziałowcem Silurian Energy Services. Firma ta posiada koncesje w pobliżu miast: Gołdap, Kętrzyn, Lidzbark Warmiński i Węgorzewo. Pierwotnie nabył je Silurian za 488 tys. zł. Potem koncesje wniósł do zależnego Silurian Energy Services. W lipcu ubiegłego roku wszystkie udziały w tej firmie nabył za 1 mln zł Silurian Hallwood. Jego udziałowcami zostali m.in. Petrolinvest oraz Hallwood Energy, firma specjalizująca się w wydobyciu niekonwencjonalnego gazu i ropy w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Na początku listopada Silurian Hallwood przeprowadził prywatną emisję w Londynie dla inwestorów zagranicznych, z której pozyskał 66 mln zł. Przedstawiciele Petrolinvestu szybko policzyli, że to daje wycenę firmy na poziomie 250 mln zł. Tym samym jej 36,3 proc. walorów w Silurian Hallwood należałoby wycenić na niespełna 100 mln zł.