Czym Sobolewski chce podbić rynek finansowania społecznościowego? Jak tłumaczy „Parkietowi" były szef GPW, Emerging Europe Marketplace dość wyraźnie odróżnia się od platform crowdfundingowych.
Liczy się bezpieczeństwo
– Bardzo mocny nacisk kładziemy na regulacje. Zależy nam na tym, aby funkcjonowanie platformy było jak najbardziej przejrzyste i bezpieczne. Operator platformy nie może wykroczyć poza dozwolony mu obszar aktywności. Natomiast inwestorzy muszą wiedzieć, co się dzieje z ich pieniędzmi. Bezpieczeństwo środków w trakcie inwestowania jest jak bezpieczeństwo w samolocie – ma najwyższy priorytet – tłumaczy Sobolewski. W tym celu zastosowano m.in. mechanizm rachunków powierniczych. Dzięki temu środki inwestorów mają być bezpieczne do momentu zarejestrowania w KRS podwyższenia kapitału spółki. – Okazało się, że są w Polsce banki, które w powodzi nowoczesności i standaryzacji potrafią też sięgnąć do tradycyjnych instrumentów bankowości, jakim jest rachunek powierniczy, i dostosować go do potrzeb klienta – tłumaczy Sobolewski. Do tego dojść mają także inne elementy.
– Inwestorzy powinni także wiedzieć, co się dzieje w firmach po zainwestowaniu, dlatego oprócz umożliwienia spotkania się popytu z podażą chcemy dołożyć także silny moduł relacji inwestorskich, tak aby zapewnić komunikację firm z inwestorami i monitorowanie efektywności wykorzystania funduszy. Wydaje się, że silną stroną tego projektu jest również doświadczenie rynkowe. Chcę przy tej okazji w sposób praktyczny wykorzystać doświadczenia zdobyte podczas pełnienia funkcji prezesa dwóch giełd. Równie ważne jest to, że nie chcemy się ograniczać do rynku polskiego. Rynek Europy Środkowo-Wschodniej daje bardzo duże możliwości i chcemy je pokazać inwestorom – wskazuje Sobolewski.
Pierwsze projekty na platformie EEM mają pojawić się w II połowie stycznia. Sobolewski zakłada, że w 2019 r. będzie w sumie około 20 projektów na łącznie kilkadziesiąt milionów zł.
– Wisienką na torcie byłoby, gdyby któryś z nich ostatecznie trafił na GPW. A jeszcze lepiej byłoby, gdyby przez nasze ręce przeszedł przyszły jednorożec – albo wreszcie pierwszy polski, albo z innego kraju wschodniej Europy – mówi Sobolewski.