Warto pamiętać, że obecne przeregulowanie polskiego rynku kapitałowego jest skutkiem deregulacji amerykańskiego rynku finansowego. Zezwolenie na połączenie bankowości komercyjnej i inwestycyjnej w USA doprowadziło do olbrzymiej koncentracji ryzyka, której skutkiem był kryzys subprime, a potem „histeria regulacyjna” w UE, której z kolei owocem była m.in. regulacja MAR nakładająca olbrzymie wymogi na emitentów w Polsce (w tym na malutkie spółki notowane poza rynkiem regulowanym).
Sama deregulacja jest procesem mało efektywnym, gdyż nie ogranicza największych kosztów (powstają one w momencie wdrażania nowych rozwiązań regulacyjnych i późniejsze usunięcie regulacji tych kosztów nie zwróci), a urzędnicy są z reguły niechętni usuwaniu regulacji, więc proces ten jest trudny i długotrwały. Ponadto, usunięcie jakiegoś obiektywnie bezsensownego wymogu może spowodować rzeczywiste problemy, jeśli uczestnicy rynku przyzwyczaili się do jego istnienia.
Ten regulacyjny mechanizm zapadkowy powoduje, że najlepszym sposobem deregulacji jest unikanie konieczności deregulacji, tj. takie stanowienie prawa, aby usuwanie nadmiarowych wymogów nie było konieczne. Dlatego formułując postulaty SEG-u (dostępne na naszej stronie), skupiliśmy się przede wszystkim na procesie tworzenia regulacji (proporcjonalność, automatyczne usuwanie zanieczyszczeń regulacyjnych, konsultacje i system wsparcia) oraz sposobie ich egzekwowania (prewencja, dobre praktyki, procedura odwoławcza). Są to postulaty bardzo proste, ale z jakiegoś powodu ich realizacja nie była dotychczas możliwa.
Pierwszy z nich dotyczy stanowienia przepisów proporcjonalnych do wielkości polskiego rynku kapitałowego i działających na nim podmiotów. Regulacje unijne powstają z myślą o ich najważniejszych adresatach – dużych giełdach, wielkich ponadnarodowych spółkach oraz międzynarodowych instytucjach finansowych. Ale zamiast takiej interpretacji regulacji unijnych, aby mali uczestnicy naszego rynku obciążeni byli możliwie najmniej, najczęściej dzieje się odwrotnie – przy okazji implementacji dyrektyw dokleja się sporo krajowych zbędnych wymogów i należy ten proces powstrzymać.
Jest to tym bardziej istotne, że przepis raz uchwalony żyje swoim życiem, nie mamy mechanizmu eliminacji szkodliwych regulacji. Dlatego powinna być wprowadzona zasada, że jeśli w jakimś obszarze powstają wymogi ostrzejsze od unijnych (niekiedy może to mieć uzasadnienie), ich uchwalenie powinno mieć charakter czasowy – funkcjonowanie powinno być poddane analizie ex post i (jeśli nie wykazałaby ona pozytywnego wpływu) takie przepisy powinny być usuwane z obiegu prawnego.