Początek przetasowań w portfelach?

W ostatnich tygodniach nagle zaczęły ujawniać się obawy, a na rynki z impetem wdzierać scenariusze, na które zwracałem w tym miejscu uwagę dokładnie rok temu.

Publikacja: 14.08.2024 06:00

Damian Rosiński, makler, Dom Maklerski AFS

Damian Rosiński, makler, Dom Maklerski AFS

Foto: parkiet.tv

Pisałem wówczas o nieubłaganych skutkach inwersji krzywej rentowności amerykańskich obligacji. Inspiracją do napisania tamtego felietonu był skok w górę spreadu między dochodowością dwuletnich i dziesięcioletnich papierów skarbowych USA do 110 pkt bazowych, czyli najwyższego poziomu od 1981 r.

Ujemna różnica między dochodowością długoterminowych i krótkoterminowych obligacji, nazywana inwersją lub odwróceniem krzywej, w szczególności, ale i podobnych okresów (np. trzymiesięcznych bonów i pięcioletnich obligacji), była w przeszłości niemal zawsze zwiastunem problemów największej gospodarki świata. W zależności od uwarunkowań spowolnienie kulminujące recesją następowało z opóźnieniem od 6 do 24 miesięcy. Tak się składa, że obecna inwersja krzywej skończyła właśnie dwa lata.

Choć przed rokiem krzywa była odwrócona już blisko rok, pisałem, że nie było widać żadnych sygnałów, by coś niedobrego działo się z największą gospodarką świata. Bezrobocie było bardzo niskie, giełdy rosły, tempo wzrostu PKB może nie było imponujące, ale wciąż jednoznacznie dodatnie. Skłaniać to mogło wielu do wypowiadania – bardzo niebezpiecznego na rynkach – stwierdzenia, że tym razem będzie inaczej. Upierałem się, że wskaźnik i teraz potwierdzi swoją wartość prognostyczną, a jedynym pytaniem jest nie to czy, a kiedy do Ameryki zawita recesja.

Na początku sierpnia po publikacji danych o sytuacji sektora przemysłowego ISM oraz raportów z rynku pracy za lipiec, które okazały się dużo słabsze od prognoz; pokazały m.in. podtrzymanie złej koniunktury w wytwórczości, wzrost stopy bezrobocia do 4,3 proc. (od dołka z ub.r. skoczyło już 0,9 pkt proc.) oraz najmniej stworzonych miejsc pracy od stycznia 2021 r. (114 tys.), rynek nabrał obaw, że coś jest na rzeczy. Dobra koniunktura nie będzie trwać wiecznie, a wcześniejszych sygnałów ignorować nie należy. Zresztą pojawiły się kolejne (patrz: reguła Sahm).

Reakcją rynków na te dane i wzrost obaw o załamanie gospodarki (kilka instytucji zwiększyło prawdopodobieństwo recesji) było, co naturalne, zwiększenie oczekiwań na obniżki stóp procentowych Rezerwy Federalnej. W pewnym momencie zaczęto obstawiać, że bank zdecyduje się ciąć oprocentowanie na nadzwyczajnym posiedzeniu, pomiędzy zaplanowanymi na lata do przodu spotkaniami. Dyskontowane było nawet 150 pkt baz. obniżek do końca roku i do 300 pkt baz. w horyzoncie roku. Historycznie Fed obniżał stopy na nadzwyczajnych naradach lub o 50 pkt baz. na trzech kolejnych posiedzeniach tylko w warunkach recesji (co okazywało się po czasie).

Ponieważ wszystko powyższe zbiegło się z jastrzębią postawą Banku Japonii (BoJ), który w nocy 1 sierpnia niespodziewanie podwyższył stopy proc. o 15 pkt baz. i zapowiedział kolejne ruchy (dziś stanowisko już złagodzone), na rynkach zapanował pełnoskalowy odwrót od ryzyka. Pospiesznie zamykano przede wszystkim transakcje carry trades, które polegają na pożyczaniu waluty o niskim oprocentowaniu (JPY), zamianie ich na walutę wyżej oprocentowaną (USD) i inwestowanie tych środków w mniej lub bardziej ryzykowne aktywa. W tym amerykańskie akcje.

W efekcie na początku sierpnia doszło do gwałtownej aprecjacji jena względem dolara (w tydzień podwojenia spadków kursu USD/JPY zapoczątkowanego, co warte podkreślenia, już w I połowie lipca), giełda w Tokio zaliczyła największy spadek od Black Monday z 1987 r., rentowności obligacji zanurkowały, po czym podobne tendencje przeniosły się w poniedziałek 5 sierpnia na rynki Europy i Stanów Zjednoczonych.

Co może z tego dalej wyniknąć? Moim zdaniem nie zakończy się to tak szybko, jak się zaczęło. Będzie miało dalsze konsekwencje. Dojdzie do przetasowań w portfelach i zmiany alokacji aktywów. Rekordów na giełdach możemy szybko nie zobaczyć. Pojawią się dalsze spadki, w cenie zaś będą bezpieczne obligacje. Inflacja się obniży, a bezrobocie wzrośnie. Nadal zmagać się będziemy z poważnymi napięciami geopolitycznymi. Jeśli chodzi o rynki finansowe, odbywać się to wszystko może mniej gwałtownie niż teraz, w pierwszej fazie zmian, ale również niż zwykle. I potrwa dłużej.

Dokładnie tak, jak spodziewam się, że przebiegać będą problemy amerykańskiej gospodarki w połowie lat 20. XXI w. W mojej ocenie najbliższa recesja w USA, chociaż będzie względnie płytka, potrwa dłużej niż przeciętnie w ostatnich dekadach. Będą fale przyspieszenia wyprzedaży i korekt cen na tyle długich, że będą sugerować koniec załamania, wychodzenie na prostą, ożywienie. Po nich nastąpi nawrót negatywnych tendencji zarówno na rynkach, jak i w gospodarce.

W takich fluktuacjach kontynuować będziemy tę burzliwą dekadę, którą symbolicznie zainicjowała – jakże przełomowa – pandemia. Pamiętając o sentencji: „Prognozowanie jest trudne, zwłaszcza, jeśli dotyczy przyszłości” tak widzę rynki finansowe i ich makroekonomiczne otoczenie w najbliższych kwartałach.

Felietony
Wciąż pozytywne nastawienie do rynków wschodzących
Materiał Promocyjny
Oto 6 ciekawostek, które warto wiedzieć o nowym Suzuki Swift
Felietony
UOKiK zwiększa aktywność
Felietony
Czy stereotypy mają sens?
Felietony
Konkurencja olimpijska
Felietony
Piramida finansowa
Felietony
Wzrost musi być szerszy