Dane bieżące z amerykańskiej gospodarki wciąż charakteryzują się względnie wysokimi wynikami, często przewyższającymi prognozy. Są niezmiennie dużo lepsze niż na Starym Kontynencie czy na Dalekim Wschodzie. Media głównego nurtu skupiają uwagę głównie na tym, jak poszczególne publikacje wpływają na oczekiwania dotyczące zmian stóp proc. głównych banków centralnych. Spadki cen akcji tłumaczone są przede wszystkim tym, że lepsze odczyty albo jastrzębie wypowiedzi przedstawicieli EBC czy Rezerwy Federalnej oddalają perspektywę obniżek oprocentowania.
Tymczasem w kwestii oczekiwań dotyczących polityki pieniężnej w USA czy strefie euro dzieje się w ostatnich tygodniach niewiele. Rynki już od grudnia szacują początek cyklu łagodzenia warunków kredytowych zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Europie na wczesną wiosnę. Wyceny zmieniają się jedynie co do stopnia prawdopodobieństwa rozpoczęcia obniżek na posiedzeniu 20 marca lub 1 maja w przypadku Fedu oraz 7 marca lub 11 kwietnia w przypadku EBC. W tym pierwszym raczej oczekuje się cięcia o 25 pkt bazowych już za dwa miesiące, podczas gdy w strefie euro bardziej w kwietniu niż w marcu. Zasadniczych zmian – wyraźniejszego odsunięcia perspektywy pierwszych redukcji czy oczekiwanej skali cięć stóp w tym roku – nie ma. Oczekuje się, że do grudnia stopy spadną ok. 150 pkt bazowych w obu regionach.
Rynki pieniężne trwają zatem w dotychczasowych założeniach jeszcze z ubiegłego roku, podczas gdy nastawienie do ryzyka od pierwszych dni 2024 r. wyraźnie spadło. To pokazuje, że to nie rzeczona polityka pieniężna odgrywa najistotniejszą rolę. W kluczowych segmentach rynków finansowych da się wyczuć nastrój obaw i niepewności co do losów koniunktury oraz warunków biznesowych w nadchodzących miesiącach. Jest to być może moje subiektywne odczucie, być może ze skrzywieniem i na wyrost, bo idące w sukurs koncepcjom wyrażanym już od dłuższego czasu. Niemniej, trzymam się ich, spodziewając się, że to nie będzie dobry rok dla portfeli wysokiego ryzyka.
W nastawieniu tym utwierdziły mnie ostatnio głosy płynące ze Światowego Forum Ekonomicznego. Okazuje się, że duża część uczestników jest przekonana, że rynek się myli, zakładając serię obniżek stóp głównych banków centralnych w tym roku. Szef Cantor Fitzgerald H. Lutnick określi ten scenariusz jako nonsensowny. „Nie ma mowy. Nie ma takiej możliwości” – stwierdził w wywiadzie dla agencji Boomberg. W podobnym tonie wypowiadał się profesor Harvardu K. Rogoff. „To się nie wydarzy” – ocenił wizję 150-pkt cięć stóp Fedu w 2024 r. „Będą dwie, może trzy obniżki” – dodał. W takich momentach nasila się moje kontrariańskie podejście. Rogoff zastrzegł jednak, że tak duże cięcia mogłyby się wydarzyć w sytuacji poważnej recesji w USA.
I tu dochodzimy do sedna. W felietonie na łamach „Parkietu” z listopada pisałem, iż niezmiennie sądzę, że konsekwencje najmocniejszego od 50 lat zacieśnienia polityki pieniężnej przez Fed są nie do uniknięcia. Gospodarka USA nie zaliczy tzw. miękkiego lądowania, lecz wpadnie w recesję. Od II połowy 2023 r. wydarzenia na rynkach rozgrywają się całkowicie zgodnie z obowiązującym od blisko 50 lat schematem.